cytaty z książki "Dziwne teleskopy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Okej - zgodził się Wadim. - Jest takie miejsce na Twerskiej, gdzie przesiadują [bomże - rosyjscy bezdomni - przyp. M.T.]. Możemy zapytać, jak się dostać do ich podziemnej bazy. Ale będziesz musiał przynieść jakąś ofiarę.
- Coo?
- Będziesz musiał przynieść jakiś prezent.
- Jaki prezent?
- Jak to jaki? Wódkę.
Nie byłem w najlepszym nastroju. (…) Problemem nie było to, że ojciec Grigorij był egzorcystą – na to byłem przygotowany. (…) Problemem była wieś. Nie lubię wsi. Niektórzy ludzie idealizują wiejski żywot, wierząc, że jest na swój sposób bardziej << autentyczny >> niż życie w mieście. Ja tak nie uważam. Uważam, że życie na wsi to życie w biedzie, orka na ugorze, nuda i klaustrofobia. Nie chcę się zaprzyjaźniać z sąsiadami i ożenić z kuzynką. Lubię pić mleko z kartonu, a nie z wymiona. Lubię szkło, asfalt, beton i strzeliste ściany wieżowców. Lubię anonimowość. Lubię alienację. Lubię mroczne, cuchnące moczem uliczki zawalone śmieciami, w których seryjny zabójca czeka na ofiarę. A wsie, z tymi krowami, traktorami, uprawami… cóż, czuję się tym wszystkim zaniepokojony.
Rosja. Nieważne, jak długo tu żyjesz, zawsze mogą cię czymś zaskoczyć.
- Rosja… - powiedział Siemion.
- Tak – poczułem impuls, by posmarować trochę lirycznie, walnąć jakieś dyrdymały o zaklętych tajemnicach, czy coś w tym stylu. Poczekałem jednak, aż Siemion skończy swą myśl.
- …duża jest.
- No.
Nic dodać, nic ująć.
Jechaliśmy już dobre dziesięć minut, kiedy taksówkarz powiedział:
- Dwieście kilometrów bez zimowych opon… hmm… no, nie wiem, czy dam radę.
Co szybko uzupełnił:
- A tak przy okazji, chłopcy, macie jakąś mapę?
Był zdania, że to po prostu jeden z elementów ogólnego stosunku Rosji do swoich zasobów - za dużo ropy, za dużo gazu, za dużo ziemi, za dużo ludzi. A więc nikt niczego nie szanuje i marnuje wszystko, bo zawsze wszystkiego będzie pod dostatkiem.
Udało jej się jakoś połączyć prawosławie z bolszewizmem - oświeciła mnie, że Lenin, ten morderca kapłanów, który przekształcił rosyjskie klasztory w więzienia, to największy przyjaciel Cerkwi, jakiego ta kiedykolwiek miała. Oczywiście dziewczę opierało swoje tezy na jakiejś niewysłowienie pokrętnej logice, ale jednak zdawało sobie sprawę, jak absurdalnie to wszystko razem brzmi, i skręcało się z bólu, deklamując w kółko te same brednie.
Zadziwiała mnie ta jego umiejętność płynięcia z nurtem wydarzeń i refleks, dzięki któremu zawsze lądował na właściwym brzegu rzeki: szczęśliwi ci, którzy zawsze umieją wierzyć w słuszną sprawę w słusznej chwili i nie zdają sobie sprawy ze swych metamorfoz.
A ludzie tego pokroju, jak Sutjagin albo Krupczak, nasz wielki lokalny milioner, wszyscy ci noworuscy… Cóż, najpierw byłem do nich nastawiony negatywnie. I większość ludzi nadal jest (…). Ale się zmieniłem. Zdałem sobie sprawę, że to są liderzy. W każdym tragicznym momencie historii, takim jak w Rosji na początku lat dziewięćdziesiątych, to oni znajdują drogi wyjścia i pomagają narodowi stanąć na nogi. Oczywiście, są w tym na bakier z prawem, ale mają tyle energii, że nie potrafią zmieścić się w ryzach obowiązującego prawa, a prawo w takich czasach nie dotrzymuje im kroku. Społeczeństwo powinno ich wspierać, odrzucając nadmierne ograniczenia prawne dla tych ludzi… w kryzysowych sytuacjach wystarczy pozostawić im wolną inicjatywę w granicach rozsądku i sytuacja się poprawi.
- Mieszkańcy wioski są również wrogo nastawieni. Większość go nie znosi. Wszyscy się boją, że wieża może się zapalić albo runie im na głowy. Jeden z sąsiadów powiedział mi: << Już kupiłem sobie granatnik. Czekam tylko, aż skończy budowę, i wtedy rozwalę >> – Jura zaśmiał się. – To świetny przykład rosyjskiej mentalności. Jak amerykański farmer widzi, że sąsiadowi się wiedzie lepiej, to kupuje sobie nowo traktor i pracuje za dwóch. A Rosjanin? Natychmiast puszcza z dymem najbliższą cerkiew i niszczy pracę rywala.
Dziewczyna za kontuarem w pierwszej budce była piękna i świadoma władzy nad mężczyznami, jaką ta uroda jej dawała. (…) Ale te iskierki w jej oczach niedługo zgasną. Byłem już w niejednym Komsomolsku i wiedziałem, że dziura taka jak ta wysysa z ludzi życiodajne soki i zamienia ich w sól, która pokrywa pobocza dróg i zabija kiełkującą zieleń.
I tak mój zachwyt jej urodą był równocześnie źródłem depresji. Bo marnowała się, sprzedając słodycze i piwo miejscowej klienteli, składającej się z dyplomowanych alkoholików i meneli.