cytaty z książki "Siostrzane Dzwony"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Plotki to nasiona legendy, lekkie, by mógł rozsiewać je wiatr, szybko kiełkujące.
Lecz nadzieja była często jak jajko. Kiedy nie miała się o co oprzeć, wywracała się i tłukła.
Pod kościelnym sklepieniem unosiło się coś, czego nie sposób było rozcieńczyć powietrzem ani rozdzielić na bardziej wytłumaczalne części składowe. Była to niewidzialna dusza pobłogosławionego drewnianego gmachu, postać utkana z dymu, wyrosła z wieków rozpaczy i nadziei. Tęsknoty setek ludzi, którzy dawno odeszli, tęsknoty tak wielkie, że w swoim czasie zupełnie nie do zniesienia, zostały z chwilą śmierci uwolnione i szybowały swobodnie w tej nawie.
Tylko że Astrid nie wiedziała, gdzie dokładnie się wybiera, a jej marzenia były niczym drabina wznosząca się ku niebu, lecz prowadząca donikąd. Jej myśli płynęły w kolejnych dniach to tu, to tam i pewna była jedynie tego, że czegoś szuka oraz że tego czegoś nie ma i nigdy nie było we wsi. Każdy dzień chylący się ku wieczorowi niósł w sobie posmak porażki, bo nigdy nie działo się nic nowego. Zawsze przed zaśnięciem przybywał w jej duszy nowy gram smutku i Astrid wiedziała, że wszystkie te gramy wkrótce ją przygniotą, czyniąc z niej, jak ze wszystkich innych dziewcząt w tych stronach, kobietę ponurą i przedwcześnie podstarzałą.
Gdy ludziom zaczyna brakować środków do życia, jako pierwsza upada zawsze moralność kulturowo-historyczna.
(...) wiara jest wiarą tylko wtedy, gdy nie ma żadnej odpowiedzi i żadnego dowodu.
Z każdym niewielkim krokiem, który historia robi do przodu, paść muszą jakieś ofiary, a każda z tych ofiar to jakiś człowiek.
...niektórzy twierdzą, że nie powinniśmy powoływać dzieci na taki świat. To kto ma w takim razie je rodzić, te dzieci, które uczynią go kiedyś lepszym?
Że też ludzie nie mogli widzieć rzeczy takimi, jakie są. Zawsze musieli stawać z boku i patrzeć na wszystko z ukosa.
I wtedy jego oczom objawił się właśnie on.
Kościół.
Gładko wkomponowany w krajobraz. Pewny, godny, prastary. Ciemnobrunatny niczym leśny niedźwiedź, zdobny niczym korona królowej, niezłomny jak wola pielgrzyma. W pewnym sensie wyczekujący, niczym zamek, którego pan od wieków nie wraca z podróży. Jeszcze bardziej imponujący niż na rysunkach Dahla. Może też odrobinkę bardziej podupadły, ale cóż to był za gmach! Niezbyt wielki, lecz stanowiący dzieło skończone, sumę najwybitniejszych rzemieślniczych talentów i szalonej fantazji przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Aż do chwili, gdy te talenty i ta fantazja, choć nikt właściwie nie wie dlaczego, zanikły na zawsze.