cytaty z książki "The Giver of Stars"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Poszukiwanie wiedzy to poszerzanie swojego wszechświata.
Nie ma nic groźniejszego niż kobieta uzbrojona w odrobinę wiedzy. Nawet jeśli ma tylko dwanaście lat.
Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji. Bywa brzydkie. Może wywołać wrażenie, że ziemia osuwa ci się spod nóg. Ale każde kłopoty można przezwyciężyć.
- Ludzie tego nie widzą, jeśli żyją wciśnięci w miasta, hałas i dym, w te swoje pudełeczka zamiast domów. Tu, na górze, można oddychać. Nie słychać wiecznego trajkotania miasta. Nie patrzy na ciebie nikt oprócz Boga. Jesteście tylko ty, drzewa, ptaki, rzeka, niebo i wolność... To dobre dla duszy.
- Dotarło to do mnie, kiedy tu siedziałem. Może właśnie to powinniśmy zrozumieć, Alice. Że pewne rzeczy są darem, nawet jeśli nie można ich zatrzymać. - Zamilkł i dokończył dopiero po chwili. - Może sama świadomość, że coś tak pięknego istnieje, jest wszystkim, na co tak naprawdę możemy liczyć.
Życie jest skomplikowane. I dlatego trzeba korzystać z odrobiny rozrywki, jeśli jest okazja.
Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji. Bywa brzydkie. Może wywołać wrażenie, że ziemia osuwa się spod nóg. Ale każde kłopoty można przezwyciężyć.
- Nie wydaje ci się, że świadomość, że jestem tu wyłącznie dlatego, że chcę, a nie dlatego, że tak mi nakazuje jakaś obrączka, to wspanialszy rodzaj miłości?
- Kocham cię. Kocham cię od pierwszego dnia, kiedy cię zobaczyłem. Gdy cię przy mnie nie ma, czuję się tak, jakbym marnował czas. A gdy jesteś... cały świat nabiera trochę żywszych kolorów. Chcę czuć twój dotyk. Chcę widzieć twój uśmiech i słyszeć, jak się śmiejesz, kiedy się zapominasz i śmiech po prostu z ciebie wytryska... Chcę cię uszczęśliwiać... Chcę budzić się przy tobie codziennie rano...
Gdyby zalecał się do mnie taki przystojniak jak Sven Gustavson, tak szybko wsunęłabym sobie obrączkę na palec, że nie zauważyłby, że w ogóle był w kościele. Jeśli chcesz ugryźć jabłko, zanim włożysz je do koszyka, twoja sprawa. Ale upewnij się, że mocno trzymasz ten koszyk.
Wiesz, co jest najgorsze, kiedy mężczyzna cię bije? (...) Nie ból. To, że natychmiast uświadamiasz sobie prawdziwą sytuację kobiety. Nieważne, że jesteś inteligentna i umiesz dowodzić swoich racji, nieważne, że zwyczajnie jesteś od niego lepsza. Uświadamiasz sobie, że zawsze może cię uciszyć pięścią. Tak po prostu. (...) Oczywiście dzieje się tak, tylko dopóki nie nauczysz się oddawać jeszcze mocniej.
Kiedyś usłyszała od swojej ulubionej ciotki, że najlepiej iść przez życie, niczego nie rozpamiętując, więc wpakowała te zdarzenia do walizki i schowała ją w głębi swojej mentalnej szafy, tak jak liczne walizki wcześniej.
- Zdaje się, że całkiem dobrze radzisz sobie beze mnie.
- Obydwoje wiemy, że potrafię sobie bez ciebie radzić. Rzecz w tym, że nie chcę.
Jak miała znieść świadomość, że nigdy więcej go nie zobaczy? Że nigdy nie zobaczy, jak jego twarz rozpromienia się tylko dlatego, że ona weszła do pomieszczenia? Nigdy nie napotka jego wzroku w tłumie, nie poczuje subtelnego ciepła towarzyszącego bliskości mężczyzny, który, wiedziała o tym, pragnął jej bardziej niż jakiejkolwiek innej kobiety? Czuła, że każdego dnia, gdy są razem, nawet jeśli nie padają żadne słowa, wszystko, co robią, podszyte jest niemą rozmową. Nigdy nie czuła takiej więzi, nie była kogoś tak pewna, nigdy nie zależało jej tak bardzo na czyimś szczęściu. Jak miała z tego zrezygnować?
- To prawda? Że "samice niektórych zwierząt mogą umrzeć, jeśli uniemożliwi się im seksualne zespolenie"? - Beth aż rozdziawiła usta. - Bo przecież nie wiszę na żadnym mężczyźnie, a nie wyglądam, jakbym za chwilę miała paść trupem, prawda?
- I właściwie na co się wtedy umiera? - spytała przerażona Izzy.
- Może zamyka ci się dziurka i nie możesz dłużej normalnie oddychać. Jak u delfinów.
- Beth! - zawołała Izzy.
- Jeśli tamtędy oddychasz, Beth Pinker, to powinnyśmy się martwić czymś innym niż brak seksualnego zespolenia -powiedziała Margery.
- Po prostu bądź taka jak Margery: rób, co chcesz, kiedy chcesz. - Beth spojrzała na nią z ukosa. - Z kim chcesz.
- Beth Pinker, chcesz, żebym wstydziła się tego, jak żyję? Bo prędzej niebo runie na ziemię, niż się tego doczekasz.
Już miała rzucić jakiś żart, ale zauważyła w jego twarzy coś, czego nie znała, coś poważnego i bezbronnego, i słowa zastygły jej na ustach. Spojrzał jej w oczy i jego palce zacisnęły się na jej palcach, jakby ręka mogła powiedzieć to, czego on sam nie potrafił.
Stała jak sparaliżowana, owładnięta nagłą potrzebą zwierzenia się drugiemu człowiekowi. Opowiedzenia mu o nocach, w których czuje, jakby wyjęto coś z samego jej środka, jakby nic, co wydarzyło się dotychczas w jej życiu, nie przygniatało jej serca tak ołowianym ciężarem, w których jest tak zagubiona, jakby popełniła błąd, jakiego zwyczajnie nie da się cofnąć.
- To się nie godzi. Kobiety powinny dbać o dom. Co będzie następne? Kobiety w kopalniach? Kobiety w ciężarówkach do przewozu tarcicy?
- Panie Simmonds, jeśli nie widzi pan kolosalnej różnicy między ciężarówką do przewozu tarcicy a egzemplarzem Wieczoru Trzech Króli, to niech Bóg ma w opiece gospodarkę Kentucky, bo nie wiem, dokąd zmierzamy.
(...) gdzieś z głębi Kathleen wyrwało się ciche, rozpaczliwe wycie, gardłowe i zwierzęce. Był to najboleśniejszy dźwięk, jaki Alice kiedykolwiek słyszała. Unosił się i opadał na fali smutku i zdawał się dobiegać z bezdennej rozpaczy.
Jak miała mu powiedzieć, że ten strach jest zupełnie niepotrzebny? Jak miała mu uświadomić, że pod wszelkimi względami jest najwspanialszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek znała, i że przez tych kilka miesięcy, które spędzili osobno, każdy dzień wydawał jej się najbardziej ponurą zimą? Jak miała mu powiedzieć, że nawet teraz, po dziesięciu latach, wystarczyło, by objął ją w talii, i od razu coś w niej podskakiwało i iskrzyło?
Alice odkryła, że kobiecie o wiele łatwiej jest poczuć złość w imieniu kogoś, na kim jej zależy, wykrzesać z siebie ten zimny płomień, zapragnąć sprawić ból komuś, kto skrzywdził drogą jej osobę.
- To nasza nowa maskotka.
- Nasze co?
- Niech mu spadnie włos z głowy, a wypcham cię gorzej niż pan Horner tego jelenia.
- Cholera - powiedziała Beth do Izzy, gdy Alice poszła z powrotem do konia. - I pomyśleć, że kiedyś Alice zachowywała się jak dama.
Alice przycisnęła głowę do głowy Kathleen, próbując zdjąć z niej trochę tego smutku, powiedzieć jej bez słów, że świat wciąż ma w sobie piękno, nawet jeśli czasami potrzeba każdej drobiny siły i uporu, żeby je znaleźć.
- Przez tego Macka MCGuire'a moje serce łopocze jak czyste prześcieradło na długim sznurze. - Nancy składa dłonie i wznosi oczy ku niebu. - Opisy Archera są takie barwne, jakby za chwilę Mack miał zejść ze strony książki i wciągnąć mnie na swoje siodło. - Pochyla się z konspiracyjnym uśmiechem. - Nie tylko na jego koniu chętnie bym pojeździła. Mój mąż mówił, że za młodu miałam niezły dosiad!