cytaty z książki "Chyłka. Zaginięcie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Macie przesrane - ciągnął Kordian.- Zaraz zjawią się tutaj ABW, CBŚ i wszelkie inne agencje, od których można utworzyć skrót. Łącznie z ZUS-em, a oni są najgorsi.
- Wyglądasz jak śmierć - oznajmił, gdy ruszyli w kierunku gościńca.
- I o to chodzi, Zordon.
- Hę?
- Zaczynamy grę pozorów.
- Nie rozumiem.
- I gwarantuję ci, że dwóch sukinsynów znanych ci jako Aronowicz i Kosmowski również nie będzie rozumiało - powiedziała z naciskiem. - Koniec pomiatania kancelarią Żelazny & McVay. Przystępujemy do kontrataku.
- I jak mamy zamiar go wyprowadzić?
- Kultywując najszlachetniejsze tradycje naszej firmy.
- Będziemy łgać, przeinaczać fakty, naginać prawdę, stosować manipulacje i zastraszać ludzi?
- Lepiej bym tego nie ujęła.
- Jednak tkwi w tobie dobro - skwitował aplikant.
- Że co?
- I starasz się je dostrzec u innych.
- Nie obrażaj mnie - dodała z uśmiechem.
- Odpoczynek ci chodził po głowie? - zadrwiła - A co ty jesteś, Dalajlama, żeby medytować? Prawnik jest od działania, a imitacja prawnika od pomagania mu w tym. Więc wstawaj i pomagaj.
Oryński niechętnie podniósł się z miejsca.
- Myślałem, że zażyjemy trochę snu - odburknął. - Prowadziłem pół nocy.
- Sen? Co to takiego?
- Chyłka...
- Masz na myśli ten moment kiedy mrugam?
-Wiesz, która jest godzina?- zapytała
-Niespecjalnie. Tu czas biegnie trochę inaczej.
-Godzina popiwkowa.
-Aha- mruknął.- Dużo wypiłaś?
-Niewystarczająco, by o tobie zapomnieć, ale zbyt wiele, by prowadzić.
-Tkwi w tym jakiś romantyzm- zauważył wesoło.- Zresztą zawsze dostrzegałem w tobie iskrę ckliwości.
-Pocałuj się w dupę, Zordon.
- Jak dziś samopoczucie? - zapytał.
- Perfidne.
- A więc wszystko po staremu.
Chyłka usilnie starała się wytłumaczyć dyrektorowi Izby Celnej w Białymstoku, że sprawa jest
nagląca – i potencjalnie niebezpieczna dla jej towarzysza. Rozmówca nie wydawał się jednak
przekonany, w dodatku przyjął tryb roszczeniowy, co działało jej na nerwy.
– Skąd pani ma ten numer?
– Był w wykazie osób opóźnionych umysłowo – odparła Joanna.
- Dobra - powiedział, obracając kij w ręce. - Zagramy w ósemkę. Wybierasz sobie kolor bil..
- One mają różne kolory.
- Chodzi o to, że albo pełne, albo połówki.
- Pełne - postanowiła. - Do ciebie bardziej pasują połówki. Ma to związek z twoim mózgiem.
- Dzięki - bąknął, a potem na powrót skupił się na stole. - Najpierw wbijasz wszystkie bile w twoim kolorze, a potem czarną ósemkę. Tyle zasadniczo musisz wiedzieć.
- A jak wbiję twoją?
- Nic się nie stanie.
- A jak czarna wpadnie wcześniej?
- To przegrywasz.
- A jak zdzielę przeciwnika kijem po łbie?
- Wtedy wygrywasz.
- Darzę cię... najczystszą formą... nienawiści...
- Nic nowego.
-Vegetariana dla kogo? - zapytał z uśmiechem, patrząc na Chyłkę.
- Dla ciamajdy - odparła, wskazując na chłopaka. - Ja nałogowo przyjmuję mięcho.
- Prawdziwy z niej drapieżnik - dodał Kordian.
- Gdzieś Ty był, do cholery?
- Widzę, że czujesz się już..
- Czuję się, jakby spadło na mnie całe gówno świata - wysyczała. - A ty powinieneś tu być i przyjąć cały ten ładunek na klatę.
Oryński i Wito wymienili się zdziwionymi spojrzeniami.
- Nieźle - odezwał się przemytnik. - Miałeś rację.
- W czym miał rację? - rzuciła ostro Joanna.
- Mówił, że wyjątkowa z ciebie.. - zaczął handlarz, ale w porę się wycofał. - Jak to określiłeś?
- Wyjątkowo urokliwa dama.
-Mamy z Awitem problem i...
-Z czym?
Rozmówczyni przez moment milczała.
-Z Awitem. Moim mężem.
-Jest takie imię?
-Jezu, Chyłka... nic się nie zmieniłaś, prawda?
Wiem, że jak nie idzie, to chce się obarczyć winą za to cały świat, tylko nie samego siebie.
- Będziesz służyła mi dobrym słowem, otuchą i wsparciem.
– Po moim trupie.
– To chociaż wiedzą i doświadczeniem.
– To już bardziej prawdopodobne...
- Zordon - zaczęła pobłażliwie. - Gdybyś ty uczestniczył w takim wypadku, dawno wylewałabym krokodyle łzy przy twojej mogile.
- Świetnie. Zawsze wiesz, jak napełnić moje serce radością.
- Mam nadzieję, że cię nie wywalą, Zbigniew - powitała go prawniczka
- A ja mam nadzieję, że ciebie nie przerzucą do innego obszaru - odparł, nie podnosząc wzroku. - Choć być może nadawałabyś się do prawa upadłościowego. Gdzie się nie pojawisz, tam upada wszelka moralność.
Zordon byłby w niebie, uwielbiał łososie i wszelkie inne pływające barachło.
- Coś Ty za jeden? - zapytał przemytnik, taksując go wzrokiem.
[...]
- Zordon. - powiedział.
- Co, kurwa? Jak ten z "Power Rangers"?
- Mhm - mruknął niechętnie Oryński, rozglądając się. - Wiesz, jak jest.
- Nie wiem.
- Mam na imię Kordian - odparł aplikant i wzruszył ramionami. - Ktoś kiedyś rzucił hasło, że "Kordon, Zordon, jeden pies", i przylgnęło jak gówno do ogona.
[...]
- Spoko, czaję. - powiedział handlarz. - Ja też miałem taki syf.
Kordian skinął głową.
- Kielecki - przedstawił się, podając mu rękę. - Jak się przyjebali do nazwiska, przez jakiś czas byłem Scyzoryk. Kiepska sprawa.
-Pojedziesz iks piątką. Zawsze chciałeś to zrobić, nie? - wyterkotała. - Masz prawo jazdy?
-Znamy się od roku, a ty nie wiesz, czy mam prawo jazdy?
-Nie wiem też, jaki masz rozmiar bokserek. I daj Bóg, nigdy się nie dowiem (...).
...Uniósł brwi, biorąc od patronki telefon.
-Co mam mu napisać?
-A bo ja wiem? - odparła, kierując się do wyjścia. - Użyj tego waszego hip-hopowego kodu. JOŁ ZIOMBEL, WBIJAJ TU NA CHAWIRĘ. BO PRAWIĘ ZDECHŁ NAM BĄBEL.
-Hm?
- Jest gotów pojechać dla nas na Białoruś.
- Dla nas?
- Dla kilkunastu tysięcy.
- To pójdzie z twojej pensji.
- Jeśli tak, to będę musiał nocować u ciebie przez dobre pół roku. I żyć na twój koszt.
- W takim razie z mojej pensji.
- W końcu dotarłem do chłopaka mieszkającego na końcu Sajenka. Sierota, rok temu stracił rodziców. Nie zniósł tego najlepiej.
- A ktokolwiek znosi?
- Jest otyły i zapijaczony, a standardy higieniczne ma rodem z dziewiętnastowiecznej Francji.
- To wtedy lubowali się w lekkim smrodku?
- Mhm - potwierdził Oryński. - Napoleon, wracając do Paryża po zwycięskiej bitwie, kazał posłać list do Józefiny. Pisał: "nie myj się, już jadę".
- Miał równie romantyczną duszę jak ty, Zordon.
...podczas gdy Daniel sprawiał wrażenie, jakby urodził się z iPhone'em ręku. Był typowym korposzczurem, który czelendżował kejsy i fokusował się na targecie.
Zawsze zastanawiało go, jak udaje jej się przeforsować swoją wolę na innych – tym bardziej, że opryskliwość niespecjalnie zachęca ludzi do współdziałania.