cytaty z książek autora "Grzegorz Strzelczyk"
Jeśli się ma oczekiwania zbyt wielkie, można przeżyć rozczarowanie; ale jeśli uszanujemy, że to są wolne osoby i niekoniecznie muszą się rozwijać akurat według naszego planu, to naprawdę można się cieszyć ich dalszym rozwojem.
- Czy ty odnajdujesz w swoim myśleniu o sądzie, który cię spotka, jakąś nutę nadziei? Czy tylko takiego egzystencjalnego, nie chcę powiedzieć strachu, ale przejęcia? Takiego poczucia, że to jest ważny moment? Czy jest w tym taki moment ciepła, jakiegoś jasnego promienia, jakiegoś takiego, no nie umiem tego inaczej powiedzieć, nadziei po prostu?
- Zwłaszcza nadziei. Jeżeli Bóg, za którym tęsknię, tam będzie na mnie czekać, to trzeba powiedzieć, że na szczęście będziemy osądzeni. Właśnie n a n a s z e s z c z ę ś c i e. Jeżeli ja się całe życie zmagam z tym, że nie potrafię się przełamać do pewnych rzeczy, choć wiem, że są dobre,to na szczęście ktoś kiedyś to we mnie pokona.
Jest taki wymiar myślenia i mówienia o radości, którym się w zasadzie głębiej nie zajmę, a mianowicie to wszystko, co jest związane z chemią mózgu i neurobiologią.
Nie wiem, czy jak się rano budzicie, to pierwszym waszym odruchem jest ucieszenie się z tego, że jesteście?
Myślę, że to się da trochę wyćwiczyć, a wyćwiczone, ustawia nas chyba inaczej do całej rzeczywistości.
Czy da się w jakiś sposób pomóc naszej radości? Zrobić coś dla tych, którzy z różnych powodów radości nie doświadczają?
Mogę chcieć się cieszyć, żeby się dobrze poczuć, bo jak się człowiek cieszy, to się generalnie czuje dobrze. Mówimy tu o radości głównie jako o pewnej emocji, która daje zadowolenie, związanej z biologicznymi mechanizmami w organizmie.
Jeżeli czujemy, że zrobiliśmy cos świetnie, ludzie to zauważą, podskoczymy wyżej w hierarchii społecznej i tak dalej, odpala się w nas ten właśnie rodzaj zadowolenia i radości. To ma nas potem motywować do powtórzenia wysiłków.
Nieraz jest tak, że nie widzimy owoców naszych działań, czasem wręcz planowo ich nie widzimy. W pracy często wykonujemy tylko pewien fragment większej całości i możemy nawet nigdy nie zobaczyć tej całości.
Nauczyciel nie wie, na co się przyda uczniowi wiedza, którą przekazuje. Rodzice nie wiedzą, jak wyrosną ich dzieci i co wniosą w świat. Ktoś inny - miejmy nadzieję - zbierze owoce.
Im szybciej i bardziej szczerze przejdę przez swoje grzechy, tym większe będzie potem doświadczenie radości spotkania, radości przebaczenia. Może warto teraz zajrzeć w siebie pod tym kątem?
Kiedy ktoś nam sprawia niespodziankę, taką prawdziwą, obdarowując nas w sposób niezasłużony i zaskakujący, wówczas ten mechanizm cieszenia się uruchamia się w nas ze szczególną siłą.
Mamy oczywiście cechy wrodzone albo nabyte, które mogą być dla nas albo dla otoczenia trudne. Ale wcale nie jest powiedziane, że one nie zostaną w którymś momencie zagospodarowane przez łaskę. Mogą też pozostać przez nią niezagospodarowane. Tego na sto procent nie wiemy.
Warto zainwestować w przebywanie wśród nieprzetworzonej natury.
Jeżeli troszkę zwolnimy i zaczniemy się - świadomością - zatrzymywać nad rzeczami pozornie oczywistymi, wówczas one, także przy pomocy wiedzy, którą mamy dzięki naukom, objawią nam swoją nieoczywistość, swój potencjał zachwycania i zdumiewania.
Kiedy mówimy o dbaniu o życie, pojawia się oczywiście istotna kwestia zadbania o swoje własne życie, poczynając od jego najbardziej podstawowego wymiaru, czyli zdrowia fizycznego.
Mocno zachęcam do tego, żeby inwestować w troskę o własne zdrowie i dobrą kondycję ciała, bo to jest też pewien sposób przyczyniania się do radośniejszego przeżywania życia.
Kiedy udaje się drugiemu pomóc czy to w fizycznym, czy to w duchowym zadbaniu o siebie, to też jest poważny motyw radości.
Można się cieszyć nawet tym, że nic szczególnego się nie dzieje.
."Radość doskonała" powinna wisieć na ścianie za szybką z napisem "Stłuc w sytuacjach kryzysowych". Nie trzeba po nią sięgać, dopóki nie ma kryzysu.
Bardzo często świętowanie związane jest z pamięcią - zbieramy się na przykład, żeby świętować rocznicę jakichś wydarzeń, a święta kalendarzowe też są zwykle upamiętnieniami. Pamięć zaś mówi o motywach radości.
Nie wiemy, co nas w życiu dotknie, jaki rodzaj cierpienia. Można dożyć starości i śmierci, będąc w zasadzie w miarę zdrowym człowiekiem i nie mając doświadczeń cierpienia innego niż strzykanie w kościach. A można spędzić kilkadziesiąt lat w sytuacji bardzo poważnego bólu i cierpienia. Po prostu nie wiemy, co przed nami.
Niemniej na koniec chciałbym Wam życzyć, żebyście nigdy nie musieli zbijać szybki z napisem "radość doskonała" - oby wystarczyła zwykła...
Szczerze się boję, że wraz z górnictwem ta zdolność do neutralizowania podziałów będzie na Śląsku zanikać. (...) Im bardziej jesteśmy mobilni i skomunikowani na odległość, tym bardziej rośnie pokusa, żeby obchodzić trudności związane z różnicami między ludźmi. Nie muszę budować więzi z sąsiadem, który ma poglądy bardziej w prawo lub w lewo. Mogę się przyjaźnić z kimś o wrażliwości identycznej jak moja, kto mieszka dziesięć kilometrów dalej. (...) Efekt: zapadamy się w wirtualnych gettach grup o identycznych światopoglądach. I czujemy się w nich dobrze, lepiej, coraz lepiej. Potem się jednak dziwimy, że brakuje nam komunikacyjnych kompetencji, by bez agresji rozmawiać z kimś, kto ma odmienny od mojego światopogląd i wyznaje inną religię. A właściwie się nie dziwimy - nie dostrzegamy już problemu u siebie, tylko w poglądach albo obecności drugiego. Niestety ten proces wlewa nam się też do wnętrza Kościoła. Przyznaję: jestem coraz większym fanem terytorialności parafii. Terytorium wymusza spotkanie ludzi o różnych wrażliwościach, a to uczy otwarcia i budowania więzi w oparciu o istotę wiary. (...) Niestety, narasta pokusa - i wielu jej ulega - by znaleźć lub stworzyć sobie kościelny krąg myślących i czujących identycznie. (...) Czyż to nie byłoby pięknie? Nie. Bo to już nie byłby katolicki (powszechny) Kościół.
Nie ma - z kościelnego punktu widzenia - czegoś takiego jak "polski Kościół". Kościół katolicki nie dzieli się na państwowe patriarchaty, lecz składa się z diecezji, których grupami są metropolie. Możemy mówić o Kościele lub Kościołach (w sensie lokalnych - diecezji) w Polsce. (...) Ewentualny "polski Kościół" w najlepszym razie to zjawisko socjologiczne. Najgorszego wolę nie rozważać: jego powstanie w obecnych warunkach kanonicznych oznaczałoby schizmę. Oczywiście: wspólnota języka, historii i kultury ma znaczenie dla Kościoła. Tylko że wtórne w stosunku do wspólnoty wiary.
Lekke to niy jest. Ale tak to Ponbóczek wymyślył i tak to musi być. Bo łon je dobry" - brzmiało mi w uszach podczas lektury [encykliki papieża Franciszka Fratelli tutti]. I coraz zwyraźniej docierało do mnie, że zadaniem papieża nie jest proponowanie optymalnych rozwiązań, z uwagą ważących interesy wszystkich uczestników globalnych procesów. Zadaniem papieża jest głoszenie Ewangelii, a to obejmuje też wzywanie do nawrócenia. I to nie do lekkiej tylko korekty zachowań, ale do ewangelicznego nawrócenia, które przekracza sprawiedliwość miłosierdziem.
Kiedy człowiek w czyśćcu nauczy się bezwarunkowo przyjmować dobro od innych, jest gotowy na niebo.
-Dopiero decyzja podejmowana w momencie śmierci jest ostateczną, bo ostatnią. (...)
-Ale bardziej ja podejmuję decyzję niż Bóg?
-Tak. Dlatego, że nie sposób sobie wyobrazić, że Bóg mówi komuś "nie chcę cię".
Chciałbym, żeby ta książka mówiła o radości - od początku do końca.
Po to spożywamy Ciało Pańskie i jednoczymy się z Chrystusem, aby zmierzyć się ze standardowym bólem egzystencjalnym, (...)na trud życia otrzymujemy Ciało i Krew Pańską, Jego moc i Jego życie. To jest droga standardowa, na niej lekarstwem jest Eucharystia.
Pamiętam równocześnie powiedzenie pewnej siostry zakonnej, która działała w katechezie za moich czasów dziecinnych, że smutny święty to żaden święty. Zawsze się na to wkurzałem: to co, już się smucić nie wolno?