cytaty z książki "The Hostile Hospital"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czuję, że całe moje życie było niczym więcej jak marną sztuką teatralną, wystawioną dla czyjejś rozrywki, a autor mojego okrutnego zrządzenia losu siedzi sobie gdzieś wysoko i zaśmiewa się z własnego dzieła.
Dla Beatrycze - lato bez Ciebie jest zimne jak zima. Zima jest jeszcze zimniejsza.
-Nie jestem idiotą - obruszył się hakoręki. -Jestem kaleką fizycznym.
-Kalectwo fizyczne nie daje ci automatycznie kwalifikacji umysłowych - upierał się łysy.
-Do zarzynania nie trzeba odwagi - odparł Klaus. -Jedynie braku skrupułów moralnych.
Prawie wszystko łatwiej jest powiedzieć niż zrobić, z wyjątkiem takich stwierdzeń jak: ,,systematycznie asystować symptomatycznej sympatycznej siostrze Syzyfa" - co zwykle łatwiej jest zrobić niż powiedzieć.
Czasami informacja, której szukamy, znajduje się w całkiem nieoczekiwanym miejscu.
-Pietrisykamolawiaderechtomeksja - powiedziało Słoneczko, komunikując, jak może pamiętacie: ,,Przyznaję, że nie mam zielonego pojęcia, o co tu chodzi". Wypowiedziawszy to słowo po raz trzeci w życiu, zastanowiło się, czy odtąd będzie go używać tym częściej, im będzie starsze.
Nie było to przyjemne uczucie, nosić w żołądku sześć żywych motyli, ale pan Sirin wytrzymał tak całe trzy lata, odżywiając się przy tym tylko najlżejszymi potrawami z więziennego menu, aby przypadkiem nie zdusić któregoś z cennych owadów grudką brokuła albo pieczonego ziemniaka. Kiedy odsiedział wyrok, beknął z dna żołądka, wdzięczne motyle wyfrunęły z niego jak motyle, a on sam podjął dalsze badania lepideptorologiczne w środowisku bardziej sprzyjającym uczonym i obiektom ich badań.
[Słoneczko] patrzyło na uśmiechnięte twarze rodziców i nagle przypomniało sobie, po raz pierwszy od pożaru, piosenkę, którą mama i tata śpiewali razem, gdy przychodziła pora układania Słoneczka do snu. Piosenka nazywała się "Chłopak od rzeźnika". Rodzice Słoneczka na zmianę śpiewali kolejne zwrotki: mama śpiewała głosem wysokim i dźwięcznym, a tata niskim i głębokim jak syrena okrętowa. "Chłopak od rzeźnika" był dla Słoneczka idealnym akcentem na koniec dnia, kiedy leżało sobie otulone kołderką w kołysce Baudelaire'ów.
Nie mieli, naturalnie, pojęcia, jaką politykę przyjął Szpital Schnitzel w kwestii dokumentacji, ale zaczynali powoli rozumieć, że tłum gotów jest uwierzyć we wszystko, co powie autorytet medyczny.
-Oto prawdziwa Doktor Tocuna - wskazała palcem Esmeralda. -A to prawdziwa Siostra Flo. Ci dwoje na scenie to uzurpatorzy!
-Nieprawda! - oburzył się hakoręki.
-To Baudelaire'owie! - wrzasnęła jakaś pielęgniarka. -Czytałam o nich w ,,Dzienniku Punctilio"!
-Ja też! - zawtórował jeden z lekarzy.
-Reakcja czytelników zawsze bardzo nas cieszy - skomentowała skromnie reporterka ,,Dziennika Punctilio".
(...) Ona sama sama wolała przedstawiać się imieniem, które w tej oto chwili wyślizgnęło się jak żmija z jej uszminkowanych ust.