cytaty z książki "Klin"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
I nagle zbuntowałam się. Nie będę nieszczęśliwa! Dość tego. Dość tej rozpaczy, tych głupich tragedii i groteskowych nieszczęść! Od dziś kończę na wieki z lirycznymi uczuciami! Żadnych nadziei, precz z nadzieja, jedno się kończy, drugie zaczyna, klin klinem, ale już! O Boże, natychmiast ześlij klina!...
Wszystko, cokolwiek zdarzyło się potem, było wynikiem uczuć, jakie miotały mną przez cały wieczór. Byłam wściekła. Byłam nieszczęśliwa. Byłam śmiertelnie obrażona i śmiertelnie zakochana. Na zmianę wpadałam w czarna rozpacz albo w radosna nadzieje, ale radosna nadzieja błyskawicznie gasła, a czarna rozpacz trwała.
- "Szkorbut, Szkorbut"!
W telefonie zapanowała sekunda konsternacji i nagle ten ktoś zabuczał ponuro:
- Lumbago, lumbago...
Oniemiałam. Zanim pomyślałam, że być może należy dalej mówić konspiracyjnie, usłyszałam własne, pełne niebotycznego zdumienia pytanie:
- Dlaczego lumbago?!...
Dopiero kiedy zadzwonił telefon, pojęłam, z jakimi uczuciami na ten dźwięk czekałam. Nie podniosłam słuchawki od razu, musiałam jeszcze odczekać, aż mi serce przestanie tak okropnie bić. "Kompletna idiotka-pomyślałam niechętnie.-To na pewno nie on".
Nabrałam oddechu i podniosłam słuchawkę.
-Słucham...
-Dobry wieczór, kochanie..-powiedział niski,miękki,urzekający głos. Najpiękniejszy głos na świecie...
Trochę się zdenerwowałam, a trochę mi się zrobiło smutno. Zawsze mi jest smutno, kiedy się przekonuję, że oceniłam kogoś za wysoko.
Aha, a pan ma żonę?
-Nie, nie mam.
-A miał Pan?
-Miałem.
-I co pan z nią zrobił?
Przez całe życie marzyłam o wmieszaniu się w jakąś wspaniałą, niezwykłą aferę i teraz miałoby mnie to rzeczywiście spotkać? Cud? Niemożliwe, cud był na kościele w Nowolipkach, ale nie u mnie w domu!
- (...) Niech pani lepiej powie co innego. Niech pani powie, jak pani wygląda?
- Rozmaicie. Raz przepięknie, a raz wręcz przeciwnie...
Bo przecież, jeśli nie popełnię jednego głupstwa, to na pewno popełnię inne.
A jak pan wygląda?-spytałam, skończywszy szczegółówe omówienie swoich zewnętrznych wad i zalet.
-A tak dość przeciętnie. (...)
-A reszta?
-Jaka reszta?
-No włosy, oczy i inne detale? Ma pan jakąś ozdobę na twarzy?
-Na litość boską! Jaką ozdobę?
-Wąsy albo okulary...
Kawałek w notesie był zupełnie nieźle napisany, więc ogarnęło mnie jeszcze większe przygnębienie, bo nie ma nic gorszego niż pisać coś, co się już raz dobrze napisało i czego sobie w żaden sposób nie można przypomnieć.
- Wiesz, jesteś bardzo ładną dziewczyną - powiedział miękkim, cichym głosem.
To dopiero teraz to zauważył? Jak jest ciemno?
Poczucie humoru jest różnokierunkowe. Każdy z nas ma taki kierunek, w którym poczucie humoru nie działa. (...) Może jemu zanika w odniesieniu do własnej osoby?
Nie wiedziałam, co mnie może czekać, zważywszy, że nigdy nie potrafię przewidzieć tego, co sama wymyślę.
Są chwile, dla których warto się było urodzić i dla których warto umrzeć.
Telefon zadzwonił po kwadransie. Kończyłam trzeciego papierosa, cały czas siedząc w tym samym miejscu i wpatrując się w słuchawkę dzikim, hipnotyzującym wzrokiem. Podniosłam ją z uczuciem zbliżonym do tego, jakie ma człowiek, wpadając głową naprzód w grząskie, czarne bagno.
Wzięłam ten notes, papier, papierosy, nalałam sobie herbaty i ulokowałam się na tapczanie, pełna rozgoryczenia i nienawiści do siebie samej, do macierzystej redakcji i do całego świata.
Od najpoważniejszych ludzi można się bez trudu dowiedzieć wszystkiego, jeśli tylko zadaje się im dostatecznie głupie pytania. Do zadawania głupich pytań niewątpliwie byłam predestynowana bardziej niż ktokolwiek inny.
Każdemu złodziejowi na widok mojego mieszkania odejdzie ochota do popełniania przestępstw. Tu doprawdy nie ma co ukraść, nawet mój zegarek źle chodzi.
- (...) Jak wygląda pański ideał szczęścia?
- Spokój. Spokój, spokój i jeszcze raz spokój.
- W takim razie wchodząc do tego domu trafił pan tragicznie. Spokój to ostatnia rzecz, jaką można znaleźć w moim towarzystwie.
- Moja dusza czuje, że doszłaś do momentu, kiedy wszystko, cokolwiek jeszcze zrobisz, będzie nieopisanym idiotyzmem. Idź spać, a jutro zaczniesz na nowo.
Wzięłam pod uwagę wypowiedź jej duszy i poszłam spać.
Znów zaczęłam myśleć, a to jest czynność, która w zestawieniu z moją osobą daje jak najgorsze wyniki.
- Wiesz, że ty jesteś rzeczywiście niebezpieczna dla otoczenia - powiedział wreszcie. - Nie wiadomo, kiedy można być narażonym na ataki twojego poczucia humoru.
- (...) A który z nich właściwie ma na imię Janusz?
- Obawiam się, że obydwaj. Ten na pewno, a tamten prawdopodobnie. W ogóle tych Januszów do cholery i trochę, jak psów.
- Właśnie - powiedział Janusz z goryczą.
We wszystkich głupstwach, jakie może popełnić kobieta, istnieje pewna granica, przed którą zawsze jeszcze można się wycofać z honorem. Potem można już tylko zwyciężyć lub zginąć. Ja tę granicę przekroczyłam. Postanowiłam zginąć.
- Dam pani świetną radę: klin klinem.
- A co pan myśli, że ja o tym nie wiem? Już tak się nawet rozglądam, ale jakoś tego klina nie widzę. Nikt się nie nadaje.
- No, a może ja bym się nadał?
- Bo ja wiem? Może by pan się nadał, skąd ja to mogę wiedzieć.
Miałam na sobie tego dnia mój najpiękniejszy kostium i nowe szpilki, byłam pięknie uczesana i umalowana i tylko inteligencji na moim obliczu zapewne trudno się było w tej chwili dopatrzyć.
Na moją lekkomyślność można było liczyć bezbłędnie. Nie byłabym sobą, gdybym się nie naraziła na niebezpieczeństwo z okrzykami radości i szczęścia.