cytaty z książek autora "Andriej Płatonow"
To dziwne, niedługo umrę, a wciąż jestem taki jak dawniej.
- Postawmy pytanie: skąd się wziął naród rosyjski? I odpowiedzmy: z burżuazyjnego głupstewka! Może by się wziął i skądinąd, ale nie było miejsca.
- Powiem wam otwarcie - rzekł rachmistrz Smaczniow - uraczyć się mogę tylko wódką! Nic mnie nie wzrusza - ani muzyka, ani śpiew, ani religia, a wódka mnie wzrusza! Wynika to stąd, że duszę mam tak twardą, iż reaguje jedynie na jadowitą substancję... Nie uznają pierwiastków duchowych, to burżuazyjne przesądy...
Woszczew (...) położył się na brzuchu by usnąć i rozstać się ze sobą samym. Ale sen wymaga umysłu spokojnego, ufnego w życie, zdolnego wybaczyć przeżyty ból.
Zwątpiały Woszczew uchylił oczy światłu nowego dnia. Wczorajsi śpiący ożyli i stali nad nim, obserwując jego bezsilne położenie.
- A ty po co tu chodzisz i istniejesz? – spytał jeden z rzadką, zmęczoną bródką.
- Ja tu nie istnieję – wymamrotał Woszczew, zawstydzony tym, że sam jeden stał się przedmiotwem tylu ludzi. – Ja tu tylko myślę.
- A w jakim celu myślisz i zadręczasz się?
- Bez prawdy ciało mi słabnie. A z pracy się nie utrzymam. Zamyślałem się w fabryce i zredukowali mnie…
Wszyscy robotnicy skierowali swe milczenie przeciw Woszczewowi. Ich twarze były obojętne i nieciekawe, a cierpliwe oczy podświetlała rozrzedzona i znużona myśl.
- Jaka tam ta twoja prawda! – powiedział ten sam co przedtem. – Przecież nie pracujesz i nie przeżywasz substancji istnienia, to skąd ma ci przyjść do głowy myśl!
- A po co ci prawda? – spytał inny, rozchyliwszy spieczone od milczenia usta. – W głowie ci wtedy będzie dobrze, a na zewnątrz parszywie”.
W głębi duszy bardziej lubił niewiedzę od kultury. Nieuctwo to czyste pole, gdzie jeszcze może wyróść kwiat wszelkiej wiedzy, a kultura to pole już zarośnięte, gdzie rośliny wyciągnęły z gleby wszystkie soki i gdzie nic więcej nie urośnie.
Nigdzie jednak nie umiano mu dokładnie powiedzieć, kiedy przyjdzie dzień ziemskiej szczęśliwości.
Jeżeli patrzeć tylko z dołu, w suche głupstwo gleby i trawy,żyjących w ścisku i w biedzie, to w życiu nie było nadziei.
A wy, obywatelu? Zamówiliście jeden kufel, a siedzicie bez końca. Płaci się za napój, nie za lokal! [Prowiantowy].
- (...) A my nie chcemy wlec się w ogonie mas. (...) [Członek komitetu zakładowego]
- Nie chcecie się wlec w ogonie, bo to kończyna, a wleźliście ludziom na kark. [Woszczew]".
I po co mu teraz sens życia i prawda pochodzenia wszechrzeczy, skoro zabrakło małego, oddanego człowieka, w którym prawda stałaby się radością i ruchem?
- Główny jest Lenin. A potem Budionny. Kiedy ich nie było i żyli sami burżuje, to i ja się nie rodziłam, bo nie chciałam. A jak stał się Lenin, to i ja się stałam też! [Nastia]
- Noo, dziewczyno - wykrztusił z trudem Safronow. - Ależ uświadomiona była twoja matka! Ależ także głęboka jest nasza radziecka władza, skoro nawet dzieci, nie pamiętając o matce, czują towarzysza Lenina! [Safronow].
Ale muzyka ustała i życie osiadło na wszystkich uprzednim ciężarem.
Prócz oddechów w baraku nie było dźwięku, nikt nie widział snów i nie rozmawiał ze wspomnieniami – każdy istniał bez żadnego
nadmiaru życia i w czasie snu pozostawało żywe tylko serce, chroniące człowieka.
Trwożliwe dźwięki nagłej muzyki dawały poczucie sumienia, proponowały doceniać czas życia, do końca przejść drogę do oddalonej nadziei i posiąść ją, by znaleźć tam źródło tego wzruszającego śpiewu i nie zapłakać przed śmiercią z poczucia daremności.
-- A dokąd to idziecie? – spytał wędrowców Szumilin.
– My? – odezwał się jakiś starzec, który od beznadziejności życia robił się coraz niższy. – Dokąd oczy poniosą, póki nas ktoś nie zatrzyma. Zawróć nas, to pójdziemy z powrotem.
– To już lepiej idźcie naprzód – powiedział Szumilin.
Tak sobie chodzę i myślę, że wojnę tylko władza mogła wymyślić, zwykły człowiek tego nie potrafi...
Rosja Radziecka (...) podobna jest do młodej brzózki, na którą skacze koza kapitalizmu.
Kwiaty lubią wszyscy, a cudze dzieci rzadko kto prócz ich rodziców.
Nam by dać mrówczy lub komarzy rozum – zaraz by można życie dostatnio urządzić. Ten drobiazg to wielcy mistrzowie zgodnego życia; daleko człowiekowi do zmyślności mrówek.
- Przecież miliardy rozmaitych ludzi umarły bezużytecznie - rzekł Bożew. - A wy tu stoicie i jednej żałujecie! Mało na świecie zostało mieszkańców!? (…) Pożałujcie choćby mnie, jeśli hula w was zgniły liberalizm!
- Wszystkich żałować nie trzeba - oświadczyła staruszka, sędziwa robotnica, która wciąż tu tkwiła - wielu trzeba zabić...