cytaty z książki "Śluby panieńskie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przyrzekam na kobiety
stałość niewzruszoną
Nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
Nie wszystko straszne, co czasem zastrasza; / Mają wady mężczyźni, ma także płeć nasza. / Zatem szalę rozsądku ta strona przeważa, / Co swoje błędy karci, a cudze pobłaża.
O! gdzie miłość stawia siatki, / Nie figlujcie, moje dziatki! / Bo z miłością figlów nie ma: / Jak was złapie, to zatrzyma! / Tak babunia nam śpiewała; / Ja uciekam, pókim cała.
Bo kto się kocha, rozsądnego człowieka,/Za powiernika niech nigdy nie bierze./Radzi się, przyzna, że najświętsza rada,/Ale tak zrobi, jak jemu wypada.
Tak, że wreszcie czasem z nas niejedna
Tracąc cierpliwość, tracąc głowę, biedna
Znudzona walką, ze wszech stron ściśnięta
Musi pokochać, by pozbyć natręta.
Wierz mi – są dusze dla siebie stworzone.
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie;
Tak jak dwóch kwiatów obce sobie wonie
Łączą się w górze, jedna w drugiej tonie.
O, wy mężczyźni!
Piekło was zrodziło!
Że nie ma kraju, gdzie by was nie było!
[...] Nazbyt wielka sztuka / Z miasta przybywszy wiejskie bawić panie: / Wspomnij świat wielki - 'ho, ho! górne tony!' / Mów o rolnictwie - 'za cóż to nas trzyma, / Czy nad młot, omłot innej treści nié ma?' / O literaturze - 'fiu! jaki uczony!' / Żartuj - trzpiot z ciebie; nie żartuj - rozumny. / Bądź wesół - szydzisz; bądź smutny - pan dumny. / Dosyć, że na wsi, nim będziesz poznany, / Mów i rób, co chcesz, zawsześ wart nagany.
O, miłości, miłości! Ty żalów przyczyno,
Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną!
Otóż to, to jest przyczyna, / To powód wszystkiego złego! / Chodzi, łazi cień Albina, / Płacze diabli wiedzą czego! / Pięćdziesiąt lat jęczy, szlocha, / Pięćdziesiąt lat wzdycha, kocha; / Teraz każda myśleć będzie, / Że to tak się miłość przędzie, / Niby wiekiem życie człeka, / Aby wzdychać mógł pół wieka!
Wierz mi, Anielo, wszystko to za mało.
Nie wiesz, jak twarde jest serce mężczyzny,
Jak prędko rany umie ściągnąć w blizny,
Blizny, co potem stają mu się chwałą.
Nic ich próżności nie zbije, nie skarci.
Im więcej przeszkód, tym więcej uparci.
Łaj, gardź, nienawidź – oni w nienawiści,
Gniewie i wzgardzie mają swe korzyści,
Tak że nareszcie czasem z nas niejedna,
Tracąc cierpliwość, tracąc głowę, biedna,
Znudzona walką, ze wszech stron ściśnięta,
Musi pokochać, by pozbyć natręta.
Wróbel się tylko, mówią, pustej strzechy trzyma, / Ale co w twojej głowie - już i wróbla nie ma.
- Nie będą nudy, jak się kochać będę.
- I kiedyż to nastąpi? - Jak się z nią ożenię.
- Albo inaczej - jak na koszu siędę.
Godzien litości, kto pokochał Klarę, / Ba razem - w litość... stracił wszelką wiarę.
Z miasta przybywszy wiejskie bawić panie:
Wspomnij świat wielki – „ho, ho! górne tony!”
Mów o rolnictwie – „za cóż to nas trzyma,
Czy nad młot, omłot innej treści nié ma?”
O literaturze – „fiu! jaki uczony!”
Żartuj – trzpiot z ciebie; nie żartuj – rozumny.
Bądź wesół – szydzisz; bądź smutny – pan dumny;
Dosyć, że na wsi, nim będziesz poznany,
Mów i rób, co chcesz, zawsześ wart nagany.
Bo kto nie zechce, ten tylko nie przyzna,
Że do zwalczenia nietrudny mężczyzna.
Ufaj mu szczerze, a w postaci męża
Ujrzysz zwinnego, zjadliwego węża.
Oprzej się woli, chciej mieć własne zdanie –
Lwem rozdraźnionym, tygrysem się stanie.
Ale znaleź wtór do jego piosneczki,
Jak zwyciężona wychodź z każdej sprzeczki,
W jego rozumu kręć się zawsze kole,
A na jedwabiu wywiedziesz go w pole.
Nienawidzić! Tak! – Każda plecie, baje,
Ale nie tak to łatwo, jak się zdaje. –
Z gniewu w nienawiść droga bardzo bliska,
Kiedy dotknęła jaka czynność zdradna;
Lecz kiedy czule kto nam rękę ściska,
Jak mamę kocham, nie potrafi żadna.
Wierz tu mężczyźnie! – Jak bóbr płakał rzewnie,
Błagał, przysięgał, od miłości ginął,
A koniec końców – chorągiewkę zwinął.
Ja się teraz już kocham, szaleństwa nie zrobię,
Ja, widząc mój rozsądek, dziwię się sam sobie.
Nie kochaj ją tak poddanie,
A wzajemną ci się stanie!
Nie daj władać, rządzić sobą,
A rząd tobie sama przyzna!
Nie nudź płaczem i żałobą,
A zwyciężysz jak mężczyzna.
W zgodzie – czy w kłótni, we wrzawie – czy ciszy,
Niech oko drzymie, a ucho nie słyszy.
Ach, być kochanym wszyscy szczęściem głoszą;
Mym zdaniem: kochać jest większą rozkoszą –
Los kilku istot zrobić swoim losem,
Czuć i żyć tylko drogich dusz odgłosem,
Dla dobra innych cenić własne życie,
Dla nich poświęcić każde serca bicie,
Światem uczynić najmniejszą zagrodę,
Tam mieć cel życia i życia nagrodę
I kończąc cicho wytknięte koleje,
Za grób swój jeszcze przeciągnąć nadzieje –
Otóż to szczęścia rzetelne zalety!
I ty, ty wyrzec chcesz się ich, niestety?!
Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco,
bo często słowa jakby z worka lecą.
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
Kto z wesołości do głupstwa przechodzi,
Może rozśmieszyć – sobie tylko szkodzi;
Lecz kiedy głupstwem chce zabawiać kogo,
Krzywdzi go wtenczas i złą idzie drogą.
Wierz mi - są dusze dla siebie stworzone. Niech je w przeciwną los potrąci stronę, one wbrew losom, w tym lub tamtym świecie, znajdą i złączą się przecie.
Po raz pierwszy, drugi, trzeci!
Na wezwanie takie dzielne,
Powtórzone po trzy razy,
Nawet duchy nieśmiertelne,
Jak posłuszne ojcu dzieci,
Porzucając ciemne cele,
Stoją władźcy brać rozkazy.
Mogęż spóźnić przyjście moje?
Otóż jestem, otóż stoję?
I na miłość Boga,
Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,
Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco,
Bo często słowa jakby z worka lecą (...).
O miłości, miłości! Ty żalów przyczyno,
Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną!