cytaty z książek autora "Adam Asnyk"
Między nami nic nie było.
żadnych zwierzeń, wyznań żadnych;
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych
Jednego serca! tak mało! tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Coby przy mojem miłością zadrżało:
A byłbym cichym pomiędzy cichemi...
Jesteśmy dziećmi wieku bez miłości,
Wieku bez marzeń, złudzeń i zachwytu,
Obojętnego na widok piękności,
A więdnącego z nudy i przesytu,
Wieku, co wczesnej doczekał starości,
Sam podkopawszy prawa swego bytu,
Wieku, co siły strwonił i nadużył
Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył.
Najszlachetniejsze serce jest to, które raczej da się skaleczyć, niż samo zadraśnie.
Jednego serca! tak mało, tak mało/
Jednego serca trzeba mi na ziemi!/
Co by przy moim miłością zadrżało,/
A byłbym cichym pomiędzy cichemi./
Jednych ust trzeba! Skąd bym wieczność/
całą/
Pił napój szczęścia ustami moimi,/
I oczu dwoje, gdzie bym patrzał śmiało,/
Widząc się świętym pomiędzy świętymi./
Jednego serca i rąk białych dwoje!/
Co by mi oczy zasłoniły moje,/
Bym zasnął słodko, marząc o aniele,/
Który mnie niesie w objęciach do nieba;/
Jednego serca! Tak mało mi trzeba,/
A jednak widzę, że żądam za wiele!"
- "SONET
Umarły jeszcze będę wielbić ciebie!/
I nie zapomnę pod ziemią czy w niebie/
O twej jasności-/
Boś ty mi była nie próżnym marzeniem,/
Nie bańką zmysłów tęczowej nicości,/
Lecz byłaś ducha ożywczym pragnieniem/
Wiecznej miłości!"
- "UWIELBIENIE
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie nowe, doskonalsze wznieść.
Co złość zniweczy, co występek zburzy, to miłość z gruzów na powrót postawi.
Szukajcie prawdy jasnego płomienia. Szukajcie nowych, nie odkrytych dróg. Za każdym krokiem w tajniki stworzenia coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia i coraz większym staje się Bóg!
Lecz kiedy me wyrazy, chciałem odczytać znów, dojrzałem w listku skazy, nie mogłem dostrzec słów.
Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych,
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;
Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni;
Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;
Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów
Między nami nic nie było!
I szemrze, miód pijąc z kielicha:
"Wszak mogłeś i kochać, i marzyć?
Kto napój szczęścia odpycha,
Ten nie ma prawa się skarżyć".
Daremne żale – próżny trud,
Bezsilne złorzeczenia!
Przeżytych kształtów żaden cud
Nie wróci do istnienia.
Świat wam nie odda, idąc wstecz,
Znikomych mar szeregu –
Nie zdoła ogień ani miecz
Powstrzymać myśli w biegu.
Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe...
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę.
Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą –
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą.
Przykro, przykro jest dębowi, gdy go robak toczy,
Ale przykrzej nie móc płakać, gdy łez pełne oczy.
Smutno biednej jest ptaszynie, gdy jej skrzydła urzną,
Ale smutniej jeszcze temu, co kocha na próżno.
Źle jest zmykać jeleniowi, gdy go zdybią w kniei,
Ale gorzej jeszcze sercu wyrzec się nadziei.
Trudno pływać ciężkim głazom po rzecznej głębinie,
Ale trudniej nie żałować szczęścia - kiedy minie.
Ciężko, ciężko wrócić na świat, gdy się leży w grobie,
Ale ciężej, o mój miły, zapomnieć o tobie!
Po co się budzą pragnienia szalone, gdy ich nie można ugasić napojem? Po co się serce wyrywa stęsknione do burzy, gardząc ciszą i spokojem? Po co chce zedrzeć przyszłości zasłonę i nieskończoność zmieścić w łonie swoim kiedy zaledwie dotknie się spragnione i już usycha w żalu nad zmąconym zdrojem. Próżne zabiegi! Wieczyste pragnienia! Zwodnicze widma! Któż z was nie wyklina? A jednak mimo klątw i złorzeczenia, każdy na nowo wraca i zaczyna szukać tej mary, co świat opromienia i o dawniejszych klęskach zapomina.
Głowę swą oprzyj na mym ramieniu
I do księżyca obróć swą twarz,
I oświecona w bladym promieniu
O widmie szczęścia dumaj i marz!
Z podróży Dunajcem.
Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych,
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych...
Jednego serca! tak mało! tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Coby przy moim miłością zadrżało:
A byłbym cichym pomiędzy cichemi
Jedynych ust trzeba! skąd bym wieczność całą
Pił napój szczęścia ustami mojemi
I oczu dwoje, gdzie bym, patrzył śmiało,
Widząc się świętym pomiędzy świętemi
Jednego serca i rąk białych dwoje!
Coby mi oczy zasłoniły moje,
Bym zasnął słodko, marząc o aniele,
Który mnie niesie w objęciach nieba
Jednego serca! tak mało mi trzeba,
A jednak widzę, że żądam za wiele.
Jednego serca! tak mało! tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Jednego serca i rąk białych dwoje
Co by mi oczy zasłoniły moje
Bym zasnął słodko, marząc o aniele,
Który mnie niesie w objęciach nieba
Jednego serca! tak mało mi trzeba,
A jednak widzę, że żądam za wiele.
Szukajcie prawdy jasnego płomienia!
Szukajcie nowych, nie odkrytych dróg...
Za każdym krokiem w tajniki stworzenia
Coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia,
I większym staje się Bóg!
Obłoki, co z ziemi wstają
I płyną w słońca blask złoty,
Ach, one mi się być zdają
Skrzydłami mojej tęsknoty.
Te białe skrzydła powiewne
Często nad ziemią obwisną,
Łzy po nich spływają rzewne,
Czasem i tęczą zabłysną.
Gwiazdy, co krążą w przestrzeniach
Po drogach nieskończoności,
Są one dla mnie w marzeniach
Oczami mojej miłości.
Patrzą się w ciemne odmęty
Te wielkie ruchome słońca...
I ja miłością przejęty,
Patrzę i tęsknię bez końca.
Wszędzie surowa wielkość, przed którą maleją
Sny człowieka, co staje, jak mała dziecina,
Przed skamieniałą dawnych bogów epopeją!
Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych!
Nic nas z sobą nie łączyło —
Prócz wiosennych marzeń zdradnych...
Ten ma największe hojności porywy,
Komu fortuna odmówiła mienia;
A ten najbardziej bywa gadatliwy,
Co nie ma właśnie nic do powiedzenia.
Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą!
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą.
Szczęśliwa młodość!... swe boleści
W słowiczym odda śpiewie
I echem własnych skarg się pieści,
I o swym szczęściu nie wie!
Jedni i drudzy
Są jedni, którzy wiecznie za czymś gonią,
Za jakąś marą szczęścia nadpowietrzną,
W próżnej gonitwie siły swoje trwonią,
Lecz żyją walką serdeczną.
I całą kolej złudzeń i zawodów
Przechodzą razem z rozkoszą i trwogą,
I wszystkie kwiaty zrywają z ogrodów,
I depczą pod swoją nogą.
Są inni, którzy płyną bez oporu
Na fali życia unoszeni w ciemność,
Niby spokojni i zimni z pozoru,
Bo widzą walki daremność.
Zrzekli się cierpień i szczęścia się zrzekli,
Zgadując zdradę w każdym losu darze,
Przed swoim sercem jednak nie uciekli,
I własne serce ich karze!
Gdy się spotkają gdzie w ostatniej chwili
Jedni i drudzy przy otwartym grobie,
Żałują, czemu inaczej nie żyli,
Wzajemnie zazdroszczą sobie.
Sonet XXV
Jako cząsteczka wszechświata myśląca
Szukam w nim celu i o celu myślę
Bo ten się wiąże z mym pojęciem ściśle,
Tak jak odczucie światła lub gorąca.
Znam tylko bowiem jedną z form tysiąca
Natury, w moim odbitej umyśle;
Sądzę ją z tego, co mi sama przyśle
I czym o władze mi dane potrąca.
Natura twórcza, wieczna, bezcelowa
Nie da się zmieścić w naszych pojęć ramie -
Więc wiecznym prawom, co w swym łonie chowa,
I konieczności, co nas wszystkich łamie,
Ludzkiej dążności narzucamy znamię,
Na ludzki język tłumacząc jej słowa.