cytaty z książki "Cztery Drogi"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Pytania spadały na niego jak paraliżujące ciosy. Kto wyszedł z propozycją? Czy w mieszkaniu spożywano alkohol? W jakich ilościach? Czy podejrzany pojechał do Oulu wyłącznie w celu praktykowania czynów nierządnych? Który to był raz? Nie ma co kłamać, byli obserwowani od dłuższego czasu. Dlaczego w ogóle ciągnęło go do stosunków pozamałżeńskich? Czy podejrzany czerpał z nich przyjemność? Ile razy? Czy podejrzany rozumie, że jest przestępcą? Czy określiłby samego siebie jako człowieka słabego, czy raczej chorego? Czy szukał już pomocy? Czy rozumie, że jest zboczony psychicznie? Czy zdaje sobie sprawę, że zostanie postawiony przed sądem, który najpewniej umieści go na oddziale zamkniętym?
Całą jesień grabił popiół ze spalonych domów i szukał poskręcanego od żaru żelastwa. Potem ostrożnie prostował znaleziska młotkiem na kamieniu. Lahja nieraz aż przystawała przy nim i patrzyła niczym urzeczona, jak szybko sześciocalowy bretnal odzyskiwał pierwotny wygląd. Słabe były te gwoździe wyciągane z popiołów, zupełnie jak mężczyźni wracający z wojny.
... czasem dla dobra sprawy lepiej ugryźć się w język i leżeć cicho jak brukiew w polu".
Szuka kontaktu z drugim człowiekiem, takim samym jak on, bo pragnie komuś powiedzieć, jak trudno jest tęsknić do czegoś, czego nawet nie wolno chcieć".
Nawet, gdy drugiemu człowiekowi wcale nie zależy na tym, aby go polubić, można się do niego przyzwyczaić tak samo, jak oko z czasem przywyka do postawionego w niewłaściwym miejscu bloku mieszkalnego".
Kobieta nic nie mówi, kładzie dłonie na kolanach i kornie pochyla głowę. Na bokach ma ciemnoczerwone odleżyny. I to ma być ta jędza, która ją dręczyła przez ponad trzydzieści lat? Ta siłaczka, która tak się bała utyć, że wygląda na starość jak wyświechtany worek grzechoczących kości, teraz pręży przed nią plecy jak domowy kot. Kaarina moczy rękawicę w wiadrze i myje teściowej dłonie, najpierw prawą, potem lewą, na koniec głowę. Przerzedzone siwe włosy przyklejają się do czaszki. I gdzie jest teraz to babsko, które nie przepuściło żadnej okazji, aby jej powiedzieć, że jest do niczego?
Marii wcale chłopa nie żal, wszak już poprzednim razem radziła mu, żeby się trochę pohamował, bo żona to nie pole, nie musi jej co rok orać, dzieci też mu już tylu nie trzeba. Tak samo mu powiedziała i teraz, a gdy zaczął jej znowu klepać swoje komunały o przykazie rozmnażania się i zapełniania ziemi, machnęła tylko ręką.
Szuka kontaktu z drugim człowiekiem, takim samym jak on, bo pragnie komuś powiedzieć, jak trudno jest tęsknić do czegoś, czego nawet nie wolno chcieć.
I już mu brakowało jedynej osoby w tym wielkim domu, która zawsze niestrudzenie dążyła do zgody. Która zawsze przypominała, że lepiej przeprosić raz za dużo niż raz za mało. Że czasem dla dobra sprawy lepiej ugryźć się w język i leżeć cicho jak brukiew w polu.
Może poczekajmy jeszcze, aż… Jak już to i tamto, to wtedy. A gdy teraz przyszło to upragnione „wtedy”, żadne z nas nie wie, co począć z tą wolnością.
Ciało przeżyło już umysł, lecz teraz jedno i drugie degeneruje się w jednakowym tempie.
Jak to jest marzyć o tym, by poczuć znów na sobie jego ciężar, poczuć go w sobie. Budzić się samej w pustym łóżku i ściskać narzutę między udami. Żyć nadzieją, że jeszcze kiedyś będzie tam mężczyzna. Jak to jest być dla niego równorzędnym partnerem i przyjacielem, a nie kobietą, do której się tęskni, której się pożąda. Być tylko towarzyszem, któremu składa się czasem na czole ciepły, braterski pocałunek. Jak to jest mieć ochotę oddać się pierwszemu lepszemu flisakowi, uwalanemu ziemią drwalowi, beznogiemu inwalidzie – byle tylko poczuć znów choćby namiastkę żądzy. Byle tylko ktoś raz jeszcze pożądliwie ją obłapiał, zrywał z niej ubranie. Byle ją macał, choćby tylko dla własnej przyjemności.
-Nie jest aż tak źle. Nigdy nie jest tak źle.
Onni patrzy jej w oczy. Na schodach słychać głosy. Lahja opiera czoło na czole męża.
-Nie zostawiaj mnie i ty. Zostańmy w tym domu chociaż we dwoje. Zostaniesz ze mną, prawda?
Prawili więc i jej o świeckim umiłowaniu próżności, pokazując na dowód kupiony przez Kaarinę i Johannesa telewizor. Tylko że w ten pretekst nie wierzyli ani kaznodzieje, ani sama Lahja. Za telewizorem kryła się przygana, bo Lahja była 'za bardzo'. Za bardzo jakaś taka. Za bardzo i za dużo. Krytykę nieszczególnie dawało się ubrać w słowa i Lahja sama miałaby z tym kłopot, ale mimo to dobrze wiedziała, o co starsi z parafii mają do niej pretensje. Za bardzo się od nich różniła: nie była ani tak zgodna i cicha jak siostry ze zboru, ani tak czujna i uczynna jak niewieście przystoi. Nie dopuszczała nikogo do siebie. Nigdy nie okazywała zmęczenia i słabości, choć była tylko kobietą.
Przypomniała sobie ostatnie takie zebranie w zborze, w którym brała udział, choć nie miała prawa zabierać głosu. Wszyscy siedzieli, tylko stary Hurskainen stał i słuchał napomnień sprawiedliwych, którzy wypędzali z niego diabła socjalizmu. Chłop nie mógł się sam bronić, dałby tym bowiem jedynie świadectwo, że nadal trwa w duchowym zaprzaństwie, potakiwał więc tylko głową i co chwila się kajał. Nikt z obecnych na zebraniu również nie mógł się za nim wstawić, nikt nie chciał się zdradzić z tym, że w głębi duszy zboczył z prostej ścieżki jedynej wiary.
Za dnia otwierała grzejniki w pokojach teściowej, żeby do kuchni nie leciało zimno, ale ona zawsze je zakręcała. 'Może lubi tak siedzieć po ciemku na mrozie jak Buka?' – zastanawiała się Minna, kiedy była mała.