cytaty z książki "Gra na wielu bębenkach"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Doprawdy nie wiem, skąd mi przychodzą pomysły. Jestem po prostu uważnym obserwatorem rzeczywistości. Fantazja to rzecz drugorzędna (...) Dziewięćdziesiąt procent sukcesu to pracowitość. Kiedy widzę ludzi, jak spędzają czas na bzdurach, jest mi po prostu przykro. Każdy mógłby napisać powieść.
Czy miłość nie jest w gruncie rzeczy poznaniem? Czy dlatego ludzie tak pragną swoich ciał, nie dla przyjemności, ale żeby zbliżyć się na najbliższy możliwy dystans? To penetrowanie zakamarków ciała, przedzieranie się przez wszelkie granice, dążenie do środka, poszukiwanie wewnętrznej strony.
...pisanie o sobie tworzy kogo innego(...) nie można być jednocześnie obserwatorem i obserwowanym, poznającym i poznawanym. Pewnie dlatego w każdych wspomnieniach jest jakiś fałsz, a w każdej autobiografii kreacja.
To nie jest tak, że robi się w życiu to, co chce. Życie nas prowadzi, realizuje jakieś trudne do przewidzenia cele, wlecze nas za sobą.
Z jakiś powodów nigdy nie jest tak, jak sobie wyobrażę wcześniej. Dzieje się w ten sposób dlatego, myślę, że w świecie jest za dużo zmiennych, dużo więcej, niż zdoła pomieścić moja wyobraźnia. (...) Możliwe jest też, że wyobraźnia wyczerpuje w jakiś sposób rzeczywistość - to, co wyobrażone, nie może się już wydarzyć. I na odwrót - zdarzają się tylko rzeczy niewyobrażone. Mogłoby to znaczyć, że wyobraźnia i rzeczywistość czerpią z tego samego źródła, z poczekalni rzeczywistości.
Zaczynanie zdania "well", które stawia wszystko, co się powie, pod jakimś onirycznym znakiem zapytania, relatywizuje każdą myśl. W tym "well" więdnie zalążek każdej rewolucji, rozłazi się pomysł każdego manifestu.
Wszystko wróciło. Albo wcale nie wróciło, bo zawsze było, nigdy nie odeszło.
Trzeba być kimś, nie ma wyjścia. Zawsze się jest kimś określonym, chociaż to męczące. Nawet brak jakiejś cechy jest cechą. Nawet pozbawiona ubrania dalej jesteś po prostu ty-naga. Nawet nieprzytomna jesteś ty-bez-przytomności; nawet śmierć cię od tego nie uwolni, bo wtedy będziesz ty-martwa.
...nasze życie jest sprawdzaniem możliwości pojawienia się tej istoty, którą sami sobie stworzyliśmy jako prawdziwe ja(...)sukces albo porażka, którymi to nasze życie oceniamy, polega w gruncie rzeczy na tym, na ile pozwoliliśmy tej nowej istocie w nas zaistnieć.
Koralia zwracała nam często uwagę na wszechobecne istnienie podobieństw. Wszystko jest do siebie podobne, to tylko kwestia perspektywy. Podobieństwa wiążą rzeczy w przemyślaną siatkę, która utrzymuje skomplikowaną fryzurę świata w łagodnym porządku.
Istniała prosta zależność między zaciąganiem się papierosowym dymem a pisaniem. Dym, gdy napełniał mu płuca, jednocześnie w jakiś sposób poruszał w nim pamięć, pewnie dlatego, że i dym, i pamięć mają tę samą naturę - ulotne smugi nieoczekiwanie zwijające się w kółeczka, w zawijasy, w transparentne porządki warstw, które trwają przez chwilę w udawanej strukturze, a potem bezpowrotnie przepadają. Przy odrobinie skupienia można było za sprawą niepojętego cudu zamienić te ulotności w słowa i zdania.
Literatura jest jakimś usankcjonowanym, zwolnionym od etyki, społecznie aprobowanym i podziwianym kłamstwem.
W walizce, z którą przychodzi się na świat, są rzeczy, których można użyć tylko raz, jak sztucznych ogni. Jak czaru w bajkach. Gdy rozbłysną, gdy się wypalą, nie da się ich pozbierać z popiołów. To już koniec.
Rośniemy jak nocne rośliny, zakwitamy tylko na jeną noc w roku, w noc świętojańską. Nasze nasiona podróżują rzekami w świat. Pojawiamy się od czasu do czasu tylko z okazji wojen, powstań i katastrof dziejowych. (...) Jesteśmy mieszańcami.(...) Jesteśmy rzeczywiście tajemniczym narodem, pojawiamy się i znikamy. Może to wina klimatu lub bezkresnych równin. Nasza mała roślinna cywilizacja zostawia po sobie infantylne ślady ku zmartwieniu wszelkich archeologów: bębenki, połamane ołowiane żołnierzyki, pojedyncze słowa zbyt trudne, żeby dało się je wymówić.
Coś niedobrego działo się z czasem, myślała, rozklejał się i rozwarstwiał.
Opisywanie świata jest w gruncie rzeczy opisywaniem samego siebie.
Dlaczego nie dziękować Bogu za to, co nam dał? Dlaczego tak trudno jest to docenić? Dlaczego zawsze chce się czegoś, czego się nie ma? Skąd ta skaza w ludzkim umyśle?
Czas bez opowieści jest martwy i równie dobrze mogłoby go nie być.
Kiedy wracał, miał już na podorędziu nową historię jej brzydoty, pamiętając o tym, że żadna rzecz nie istnieje od początku do końca, dopóki nie ma swojej historii.
Poczuła się jakaś dwuwymiarowa, jakby nie istniała poza tą chwilą, jakby nie miała żadnej przeszłości ani przyszłości. Kobieta idąca w stronę dworca, nic więcej.
M. mówił, że szaleństwo bywa swoistym, dziwacznym przystosowaniem się do świata. Nie ma w nim nic złego. Tylko, żeby nie cierpieć bez sensu - dodawał to swoje ulubione zdanie, a myśmy potem zastanawiali się, kiedy cierpi się z sensem. Byle nie dać się spacyfikować - to też było jego ulubione słowo - spacyfikować lękowi.
Czy musimy rozumieć, to co widzimy? Czy musimy być pewni znaczenia, jakie niesie ze sobą znak?
Doprawdy nie wiem, skąd mi przychodzą pomysły. Jestem po prostu uważnym obserwatorem rzeczywistości. Fantazja to rzecz drugorzędna.
Przeczytanie pierwszego zdania [książki] traktowała jako podpisanie kontraktu czy złożenie ślubu, że dotrwa do końca. Nie było już odwołania. Póki ujawnienie mordercy nas nie rozłączy.
Wwyobraźnia wyczerpuje w jakiś sposób rzeczywistość - to, co wyobrażone, nie może się już wydarzyć. I na odwrót - zdarzają się tylko rzeczy niewyobrażone.
Chciałaby być nim samym, żeby móc go kochać właściwie. Być w nim. Pieścić jego ciało jego własnymi rękami, pielęgnować je wiec dużo lepiej, niż on sam byłby w stanie. Gdyby mogło nas tam być dwoje (...).
Umiałabym na pamięć każdy kawałek jego ciała, znałabym wnętrze jego ust jak jego własny język, kształt każdego zęba; jego zapach nigdy nie wydałby mi się obcy. Byłby mój. Kołysałabym go.
Czyż ludzie nie są tylko wiązką cech? Miejscem, przez które przepływa rozjarzony kolorami czas?
Literatura jest jakimś usankcjonowanym, zwolnionym od etyki, społecznie aprobowanym i podziwianym kłamstwem.