cytaty z książki "The Beautiful and Damned"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wyobraźni miał tyle, że nie potrafił nawet podtrzymać rozmowy
Tak rodzi się zażyłość. Najpierw każde z nas ukazuje się w jak najlepszym świetle - śliczny, gotowy produkt retuszowany blagą, półprawdą i humorem. Potem trzeba dodać więcej szczegółów, więc maluje się drugi portret, potem jeszcze trzeci - tu znikają te najlepsze rysy - i wreszcie prawda wychodzi na jaw: połączone płaszczyzny tych kilku obrazów zdradzają nas bezlitośnie; malujemy dalej ale tego, co tworzymy nikt już nie kupi. Pozostaje pokrzepiać się nadzieją, że nasze żony, dzieci i współpracownicy zadowolą się pierwszymi, pochlebionymi portretami
Wszystko, co piękne, rośnie, aż osiągnie pewną wysokość, a potem więdnie, opada i gnije, a wtedy ulatują zeń wszystkie wspomnienia.
D:Założę się, że siedzicie tu od godziny i gadacie o gorzale
A: Ale nam, mój gołowąsie, nie urywa się film
M: My nigdy nie bierzemy do siebie przygodnie napotkanych pań.
A: I ogólnie rzecz biorąc wydawane przez nas przyjęcia, charakteryzują się pewną wykwintnością.
D: Nie ma chyba głupszych facetów od tych, którzy chwalą się, że mają mocne głowy! Wiecie, co Was gubi? Obaj należycie do osiemnastego wieku. Stara angielska, szlachecka szkoła: pić po cichu, aż się nie spadnie pod stół, bez najmniejszej przyjemności. 'Bo to nie uchodzi'.
Czasem wydawało mu się, że oszaleje, jeśli nie zostanie na chwilę całkiem sam — kilka razy nienawidził jej z całego serca.
Nie ma piękna bez wzruszenia, a wzruszenia bez poczucia, że wszystko przemija: ludzie, nazwiska, książki, domy - że to wszystko obróci się w proch... że jest śmiertelne...
Wiedział nareszcie, czego chce, ale dowiedziawszy się tego, miał wrażenie, że utracił to na zawsze.
Życie było więc dla Anthony'ego ciągłą walką ze śmiercią, czyhającą za każdym rogiem.
Od czegoś trzeba zacząć, czegoś bronić, czemuś przeczyć, prawda?
Gloria jest bardzo mila. Nie ma ani kropli oleju w głowie.
Dziwna jest — tak kompletnie głupia, że aż rozczulająca.
Była niezłym kompanem, poufałym, dość bliskim, dającym ukojenie. Na więcej Anthony nie miał dość odwagi — nie z powodu jakichkolwiek skrupułów moralnych, lecz z obawy przed związkiem, który mógłby w jakikolwiek sposób zaburzyć jego, jak mu się zdawało, coraz przyjemniejsze życie.
To zadziwiające, że ktoś może rozumieć tak mało, a równocześnie dawać sobie radę w cywilizacji tak skomplikowanej jak nasza. Taka kobieta bierze świat dokładnie takim, jakim jest. Nie ma pojęcia o niczym, ani o Rousseau, ani o tym, jak bariery celne wpływają na to, ile musi płacić za kolację. Jest jakby żywcem przeniesiona z epoki kamiennej, jest jak średniowieczny łucznik, któremu kazano stanąć do pojedynku na pistolety. Cała historia mogłaby nie istnieć — ona nawet by nie zauważyła.
Klasyka — mówił Anthony — to udane książki, którym udało się przeżyć reakcję następnego okresu czy pokolenia. Jeśli tak, to przetrwają, jak styl w architekturze. W miejsce płynącego z mody poklasku uzyskały swego rodzaju nobilitację...
U zaufanej służby da się tolerować cechy, które byłyby niewybaczalne u dalekiego choćby znajomego na tym samym poziomie społecznym.
Mówił jej, jaka jest fascynująca, że nigdy dotąd nie znal kogoś takiego; błagał ją — pół żartem, pół serio — by go wypędziła, bo nie chce się zakochać; nie chce jej odwiedzać — że i tak myśli o niej prześladują go w dzień i w nocy.
czuł, że cała atmosfera tej rozmowy zaczyna go przytłaczać. Pragnął z całych sił, by coś powiedziała, by krzyknęła na niego, zrobiła mu awanturę — wszystko byłoby lepsze niż to straszne, chłodne milczenie. Przeklinał się w myślach, przezywał słabym głupcem; chciał wzruszyć ją, zranić, widzieć, jak krzywi się z bólu. Bezradnie i niechcący znów zrobił błąd.
To wszystko. Było wspaniale znać cię, było przedziwnie, cudownie. Ale nic z tego nie będzie...
... myśli jego krążyły jak oszalałe między potężnym pragnieniem jej pocałunków a równie potężną chęcią zadania jej bólu i upokorzenia...
Gdy była z nim, pochłaniała go całkowicie, nie tak, jak Gloria, lecz uspokajając w nim tę erotyczną wrażliwość, która drżała o Glorię.
... natknął się jednak na Glorię. Spotkanie było bardzo krótkie. Pozdrowili się, ale żadne z nich nie słyszało, co mówi drugie.
Wzrok jego padł na dwoje innych spacerowiczów — i w tej samej, przerażającej chwili dziewczyna przeistoczyła się w Glorię.
Osłupiał. Tamtych dwoje podeszło bliżej. Dostrzegła go. Oczy jej rozszerzyły się. Uśmiechnęła się uprzejmie. Poruszyła wargami. Nie dzieliło go od niej więcej niż pięć stóp.
— Dzień dobry — wymamrotał bezwiednie.
Gloria — szczęśliwa, piękna i młoda — i do tego z mężczyzną, którego dotąd nie widział na oczy!
Oboje wiedzieli, że najlepsze chwile miłości mają już za sobą — ale trwali przy tym, co im pozostało.
Anthony przekonał się, że żyje z bezwzględnie samolubną dziewczyną o straszliwie napiętych nerwach; Gloria już po miesiącu wiedziała, że jej mąż to skończony tchórz w obliczu każdego z miliona widm stwarzanych przez jego wyobraźnię.
Szczególnie drażnił go jej brak poczucia sprawiedliwości. Potem zauważył jednak, że jeśli coś ją zainteresowało, to on nudził się tym czymś szybciej, nie ona. Nie, brakowało mu w niej czegoś innego: owego pedantycznego poczucia celu, poczucia porządku i dokładności, widzenia życia jako układanki o tajemniczo powiązanych kawałkach; później dopiero zrozumiał, że taka cecha byłaby w niej całkowicie absurdalna.
Ona, zdawałoby się, najmądrzejsza i najlepsza z wszystkich kobiet świata, stała się ciężką, błyszczącą kotarą, która zasłoniła mu słońce.
I nagle Anthony wiedział już, czego chce — chce narzucić swą wolę tej chłodnej nieczułej dziewczynie, jednym wspaniałym posunięciem uzyskać nad nią pełnię władzy — tego tylko pragnął.
Przez całą drogę w gęstniejącą ciemność zachodu siedziała skulona po swojej stronie siedzenia, od czasu do czasu przerywając milczenie jedynie suchym, pojedynczym szlochem. Anthony wyglądał przez okno, a jego umysł rozważał tępo zmieniającą się powoli ocenę tego, co zaszło.
Dopiero ostatnio odkryła, że mimo całego uwielbienia, jakie miała dla niego, mimo swej zazdrości, służalczości i dumy, głęboko nim pogardza — a pogarda ta niepostrzeżenie połączyła się w jedno z innymi uczuciami... Taka była jej miłość, ta żywotna, kobieca iluzja, która pokierowała nią pewnej kwietniowej nocy wiele miesięcy wcześniej.