cytaty z książek autora "Arthur Rimbaud"
Pewnego wieczoru wziąłem na kolana Piękno. - I przekonałem się, że jest gorzkie.
I wiosna przyniosła mi okropny śmiech idioty.
Nigdy nie będę w stanie wyrzucić Miłości za okno.
Kiedy cały świat zamieni się w jeden czarny las dla czworga naszych zdumionych oczu - w jedną plażę dla dwojga wiernych dzieci - w jeden muzyczny dom dla naszej czystej sympatii - odnajdę cię.
Choćby pozostać miał na tej ziemi jedynie spokojny i piękny starzec otoczony "niebywałym przepychem" - będę u twoich kolan.
Choćby spełnione zostały przeze mnie wszystkie twoje wspomnienia - choćbyś ujrzał we mnie tę, co potrafi cię opętać - zaduszę cię.
Nie sądzę, bym wybrał się na zaślubiny, za teścia mając Jezusa Chrystusa.
Lecz zbyt wiele płakałem! Jutrznie są bolesne,
Srogie - wszystkie księżyce, gorzkie - wszystkie zorze.
Cierpka miłość mi dała strętwienie przedwczesne.
O, niechaj dno me pęknie! Niech pójdę pod morze!
Zdołałem wygnać ze swego umysłu wszelką ludzką nadzieję. Głuchym skokiem drapieżnika rzucałem się na każdą radość, by ją zdusić.
Wezwałem oprawców, żeby, konając, kąsać kolby ich karabinów. Wezwałem wszystkie plagi, by zadławić się piachem i krwią. Moim bóstwem było nieszczęście. Tarzałem się w błocie.
Suszył mnie wiatr zbrodni. Igrałem z obłędem.
I wiosna przyniosła mi okropny śmiech idioty.
Ach, nieskończony egoizm wieku dorastania, optymizm żarliwy.
Niesłusznie jest mówić: ja myślę. Należałoby raczej powiedzieć: Mnie myślą. Przepraszam za grę słów.
Poeta robi z siebie jasnowidza przez długie, bezmierne i wyrozumowane rozregulowanie wszystkich zmysłów. Wszystkie postacie miłości, cierpienia, szaleństwa; sam znajduje i wyczerpuje wszelkie trucizny, aby zachować z nich kwintesencję. Niewysłowiona tortura, do której potrzeba mu całej wiary, całej nadludzkiej siły i od której staje się wielkim chorym, wielkim przestępcą, wielkim potępionym – i najwyższym Mędrcem! – Bo dochodzi do nieznanego! Kultywował przecież swoją duszę bardziej niż ktokolwiek inny! Dochodzi do nieznanego i kiedy, oszalały, traci na koniec rozeznanie swoich wizji, wtedy je zobaczył! Niech się na śmierć zamęczy skacząc przez rzeczy niesłychane i nie nazwane; przyjdą inni straszliwi pracownicy; zaczną od horyzontów, gdzie tamten stracił siły.
Odnaleziono w końcu!
Ale co? Wieczność! Ona
Jest morzem, co się łączy
Ze słońcem.
(...) Spostrzegłem, że na wszystkie istoty rozciąga się fatalność szczęścia: działanie nie jest życiem, lecz sposobem marnowania siły, utratą wigoru.
Przyjdą inni straszliwi pracownicy; zaczną od horyzontów, gdzie tamten stracił siły.
Lecz ty, kupo wnętrzności, słodkie ukojenie,
Kobieto! tyś nam nigdy nie jest siostrą w męce.
Samogłoski: A czerń, E biel, I czerwień, U zieleń, O błękit.
Matka książkę zamknęła i, wielce kontenta,
Dumnie wyszła, nie wiedząc, że modre oczęta
I pełne wyniosłości czoło jej pociechy
Kryje duszę rojącą ohydę i grzechy.
Na stoku wzgórza anioły ciągną swoje wełniane szaty, krążąc w trawach ze szmaragdu i stali.
Łąki płomieni strzelają po szczyt pagórka. Na lewo wszystkie zabójstwa i wszystkie bitwy zdeptują gnojną ziemię na grani i snują swoją krzywiznę wszystkie wrzawy nieszczęść. Za granią na prawo linia wschodów, postępów.
I kiedy wirujące i porywiste szumy morskich konch i ludzkich nocy tworzą wstęgę u góry obrazu,
Kwitnąca słodycz gwiazd i nieba, i całej reszty opada naprzeciw pagórka, niby kosz - przed naszą twarzą, i wypełnia aromatem i błękitem przepaść przed sobą.
Walka duchowa jest równie brutalna jak bitwa ludzi; ale wizja sprawiedliwości to rozkosz samego Boga.
Po galijskich przodkach mam jasnoniebieskie oczy, ciasny umysł i niezręczność w walce. Zauważyłem, że noszę się równie barbarzyńsko jak oni. Tyle że nie smaruję włosów masłem.
Odnaleziono w końcu!
Ale co? Wieczność! Ona
Jest morzem, co się łączy
Ze słońcem.
Ale zegar nigdy nie wybije godziny samego tylko bólu.
Nuda nie jest już moją miłością. Przystępy wściekłości, rozpusta i szaleństwo – których znam wszystkie uniesienia i klęski – całe moje brzemię jest zdjęte. Oszacujemy bez przesady granice mojej niewinności.