cytaty z książki "Istoty ulotne. Opowieści psychoterapeutyczne"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jestem teraz żywa i tylko to się liczy.
Nikt i nigdy nie żyje wiecznie.
Moje zadanie polega na tym, by żyć aż do śmierci.
Rzeczywistość to nie to co nas otacza, lecz to co sami budujemy.
Widzę, że jest pan zakochany w słowach (...). Wręcz tańczy pan z nimi walca. ale słowa to tylko nuty. Melodię tworzą myśli. To m y ś l i nadają strukturę naszemu życiu.
Decyzje kosztują bo wymagają wyrzeczeń. Podjęcie decyzji odcina nas od wielu innych.
Trzeba ufać własnej nieświadomości, ona podpowie najlepszą reakcję. Ważne jest nie to, co powiem o swoich myślach, lecz sam fakt że jestem gotowy się nimi podzielić.
Oto czego nauczyłam się o raku -
[...]
„Coś ci odebrano i coś otrzymałeś w zamian”.
[...]
To, co otrzymujemy, to nowa perspektywa życiowa, a to, co tracimy, to iluzja nieskończoności życia i wiara w naszą własną wyjątkowość, wyjmującą nas spod władzy prawa natury.
Czasem sobie myślę, że terapeuci przywiązują za dużą wagę do relacji międzyludzkich. Świat się na tym nie kończy. Ja nie mam ochoty stykać się z innymi ludźmi. Doskonale się bez nich obchodzę. Niektórzy po prostu lubią samotność.
Tkwiłem w tym zawodzie wystarczająco długo, by wiedzieć, że wielu pacjentów potrzebuje kilku cyklów terapii. Wykonają pewną pracę, coś osiągną i nie chcą kontynuować. Po przerwaniu terapii przez parę miesięcy albo lat utrwalają swoje zdobycze, żeby dopiero kiedyś w przyszłości podjąć ją na nowo, często w pełniejszy sposób.
Myślenie o końcu życia zachęca nas by śmielej chwytać teraźniejszość.
Któryś już raz poczułem się upokorzony nieskończoną złożonością ludzkiego umysłu i załamany daremnością wysiłków ludzi mojej profesji, by tę złożoność uprościć, skodyfikować w jednolity sposób i ująć w ramy podręczników terapeutycznych.
Mając wybór między życiem a rozważaniem życia, zawsze wybiorę to pierwsze. Uniknąłem choroby szukania uzasadnień i tobie też to zalecam. Pęd do wyjaśniania wszystkiego jest epidemią współczesnej myśli, a głównymi jej nosicielami są terapeuci: każdy, z którym się zetknąłem, cierpiał na tę chorobę, a jest ona zaraźliwa i uzależniająca. Uzasadnienia to iluzja, miraż, sztuczna konstrukcja, usypiająca kołysanka. Uzasadnienie nie jest realnym bytem. Nazwijmy je tak, jak na to zasługuje: tchórzliwa obrona przed szarpiącą nerwy i rzucającą na kolana grozą przypadkowości, nijakości i kaprysności czystej egzystencji.
Między dwoma osobami zawsze jest przestrzeń nie do przekroczenia, ale chciałbym, żeby w tym gabinecie owa szczelina była możliwie wąska.
Życie nie trwa wiecznie - nigdy i dla nikogo. Wszyscy nosimy w swoich ciałach zalążek śmierci. Ale poczuć jego obecność, poczuć konkretną śmierć noszącą konkretne imię - to coś zupełnie innego.
Myślę, że mniej się teraz boję umierania niż przedtem, zanim zachorowałam na raka, ale bardziej jestem na nim skoncentrowana. Nie muszę się martwić, że się starzeję. Nie dręczę się tym, że coś robię lub czegoś nie robię. Czuję, że mam nie tylko nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek cieszyć się życiem. Uwielbiam radę, którą znalazłam na jakimś forum dla chorych na raka: "Ciesz się każdą kanapką!".
Schopenhauer przyrównał gdzieś głęboką miłość do oślepiającego słońca. Kiedy w późniejszych latach przygasa, nagle zaczynamy sobie uświadamiać obecność wspaniałego, gwiaździstego nieba, dotąd skrywanego przez blask słoneczny.
Był materialistą, chyba tak jak większość lekarzy. Uważał, że umysł ziała, dopóki funkcjonuje mózg, a wraz z nim świadomość, postrzeganie i tak dalej. Śmierć to po prostu zgaszenie światła.