cytaty z książki "Kierunkowy 22"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
A potem był poranek, dzień piąty. Wszystko, co pamiętam, to szum. A może to lodówka? Czuję się jak w chłodni.
Z pustką mamy do czynienia w dwóch stanch skupienia. Jest pustka uświadomiona i nieuświadomiona. Pustka wypełnia nas po brzegi, ale nazywamy to pustką, albo dziwnym ciśnieniem w bani (tak to nazywa P. i chyba instynktownosć tej nazwy zasłania nazwę właściwą).
Spaceruję między stonami, nie mogąc znaleźć zdania, w którym się osadzę, zagnieżdżę, pozostanę na zawsze jak wbity w ziemię. I nic w tym bardziej nie utwierdza niż oglądanie wiadomości.
Nagle sięgneła do kieszeni po telefon, zamieniła z kimś kilka słów i ruszyła w przeciwną stronę. Stałem i patrzyłem jakby z bezludnej wyspy na powolnie odpływający statek, jedyny ratunek, nie mogąc nic zrobić. Nie miałem prawa, byłem bezsilny, jak tylko może być zakochany człowiek. Kiedy zniknęła, zdzieliłem metalowym prętem sumienie, zamknąłem oczy i rozmasowłałem skronie. Wszedłem do baru naprzeciwko, gdzie grała jakaś chujowa muzyka, chodź wtedy wydawało mi się, że idealnie pasuje do mojego stanu. A stan w tej chwili był opłakany. Powodowany nienazwanym żalem, wytarłem sobie na gębę jakąś Moniką, a wychodząc nad ranem z jej mieszkania, myśli miałem zdemolowane do takiego stopnia, że trudno mi było oddychać.
Świat rozumiem jako ciąg pokoi w dużym domu, które fascynują, ale tylko przez chwilę. Po pierwszym zaciekawieniu przechodzę do następnego pomieszczenia. Nie jest to poszukiwanie, nie; niczego nie poszukuję, bo niczego nie potrzebuję, nie zastanawiam się nad swoimi pragnieniami. Jestem poza, a jednocześnie wewnątrz, bardziej śledzę swój los, niż świadomie go kreuję. Gdyby moja historia była książką, zapewne ja byłbym zakładką. Uciekam przed świadomością, samoświadomością w rzeczy samej. To jest jak choroba. Zachorować to znaczy odmówić sobie wolności, zgodzić się na jej pozory i na własne życzenie zamknąć się w ciasnej klatce słów. Uciekam, bo nie chcę udawać.
Potem pójdę na obiad do Chinola, wypiję , rozniosę resztę CV. Potem zaszumi deszcz, a ta drobna, śliczna brunetka, stojąc ze mną na przystanku, zapyta: "Słyszysz deszcz?". Nie: "Czujesz, że pada?", tylko: "Słyszysz deszcz?". Słyszę, jedziemy, autobus. Śmiechy, przepychanki, szczęk szklanek, siema, serwus, elo. Posyp to, chcesz, nie chcę, polej, jarasz, dwa razy, dla mnie to samo, nie, podwójna. Drży powłoka, rozsadza mnie od środka. Unikam momentów samotności, mów do mnie, niech coś do mnie gada, włącz telewizor, halo, porozmawiaj ze mną, rozmawiam przecież, halo, wyłącz ten telefon, sama się wyłącz, spierdalaj, przestań, mała, jest tak gorąco, jest tak gorąco... Czas ugrząsł w zawiesinie o konsystencji budyniu.
Potem pójdę na obiad do Chinola, wypiję , rozniosę resztę CV. Potem zaszumi deszcz, a ta drobna, śliczna brunetka, stojąc ze mną na przystanku, zapyta: "Słyszysz deszcz?". Nie: "Czujesz, że pada?", tylko: "Słyszysz deszcz?". Słyszę, jedziemy, autobus. Śmiechy, przepychanki, szczęk szklanek, siema, serwus, elo. Posyp to, chcesz, nie chcę, polej, jarasz, dwa razy, dla mnie to samo, nie, podwójna. Drży powłoka, rozsadza mnie od środka. Unikam momentów samotności, mów do mnie, niech coś do mnie gada, włącz telewizor, halo, porozmawiaj ze mną, rozmawiam przecież, halo, wyłącz ten telefon, sama się wyłącz, spierdalaj, przestań, mała, jest tak gorąco, jest tak gorąco... Czas ugrząsł w zawiesinie o konsystencji budyniu.