cytaty z książki "Słówka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
...Nawet przy szklance wódki,/ Społeczeństwa wyrzutki/ Śnią o własnym domeczku/ W ciepłym szyneczku...
...Ciotka uczy, kto był Gallus, / On poprawia: 'Ciociu, Phallus ! / Ciotka znów z innego wątku / Baje o świata początku, / Józio się ząb za ząb kłóci, / że świat cały powstał z chuci./ (Mruknie ciotka w pasji szewskiej: / 'Wciąż ten łajdak Przybyszewski)' / Ciotka znów o ideałach - / Józio: 'Ciociu, co to wałach ?
Byle chciał tylko, znajdzie szczęście człowiek,
Nie ma co mówić: dobrze jest, jak jest!
Więc choć świat biada: «lepiej wcale nie żyć»
I pesymizmu słychać zewsząd jęk,
/ Najmilsi bracia, zechciejcie mi wierzyć,
Życie jest piękne, życie ma swój wdzięk!!
Pamiętajcie, drogie dziatki,/ nie żartować z ojca, matki,/ bo paraliż postępowy / najcenniejsze trafia głowy.
Barbara się bawiła z Bernardynem bardzo,
Lecz że taką zabawą zacni ludzie gardzą,
Teraz każde z osobna winy swoje maże,
Bernardyn beczy Bogu, a bęben Barbarze.
Pamiętajcie, drogie dziatki,
Nie żartować z ojca, matki,
Bo paraliż postępowy
Najzacniejsze trafia głowy.
Takiej dostał dziwnej manii,
Że chciał tylko od Stefanii.
Bo to zawsze jest najgłupsze,
Kiedy się kto przy czym uprze.
Z kobietami trzeba twardo,
A nie cackać się z pulardą.
Złe sobie daje świadectwo,
Gdy kto wyszydza kalectwo.
Nie masz nic milszego ponad
Ciągnący żeński pensjonat.
Literacki nasz ogródek
Pachnie wśród księgarskich półek
Wonią mirtów, niezabudek
I przeróżnych innych ziółek.
(...) I ty, uroczysta klempo,
W twojej wiecznej sukni bordo,
Z twoją beznadziejnie tępą
— Powiedzmy otwarcie — mordą (...).
Rzecz aż nazbyt oczywista,
Że jest piękną polska mowa:
Jędrna, pachnąca, soczysta,
Melodyjna, kolorowa (...).
Wy! «świetlanych duchów związek»
Wy! «idei stróże czystej»,
Wasz to jest psi obowiązek
Kształcić język ten ojczysty!
Język naszym skarbem świętym,
Nie igraszką obojętną;
Nie krwią, ale atramentem
Bije dzisiaj ludów tętno;
Musi naprzód iść z żywemi,
A nie tępić życia zaród,
Soków pełnię czerpać z ziemi:
Jaki język — taki naród!!!
Wszędzie nową czuć herezją —
W całym stawku płytko-grząskim,
Gdzie obowiązek poezją,
A poezja obowiązkiem,
Wszystko czeka z utęsknieniem,
Skąd zaświta nowa era:
Wreszcie słyszym z serca drżeniem,
Że — — kabaret się otwiera!
Choć pod oknem trubadury
Giną w lirycznej agonii,
Drwij z całej literatury,
Oknem właź bez ceremonii!
Do pracy są zwykłe dzionki,
A Niedziela dla małżonki.
Ale, kto ma liczną dziatwę,
Nic mu w życiu nie jest łatwe.
Kiedy człowiek sobie podje,
Dziwnie tkliw jest na melodie.
Lada kiep, co od kolebki
Ani pije, ani… pali,
Afiszuje swoje klepki
Wprawdzie cztery — lecz ze stali.
I choć wrogie siły czasem
Sznur pępkowy… panie… przedrą…
(Cóż u diabła z tym kutasem!
Jak powiada stary Fredro…)» (...).
Miałam cienkie rączyny i nóżki,
Ciałko różowe,
Zawinięto mnie mocno w pieluszki
Po samą głowę.
Co chwileczkę potrzeba je było
Zmieniać na inne,
Ale znowu to samo robiło
Dziecię niewinne.
Myśli zmęczone rozpuścić samopas,
Niech senne błądzą w ulicznym rozgwarze,
Niech w każdym szynczku przystaną na popas,
Pomarzą tęsknie w każdym lupanarze,
I niech wędrówki swojej znaczą szlaki,
W atramentowe kreśląc się zygzaki...
Gdy się człowiek robi starszy,
Wszystko w nim po trochu parszy-
wieje;
Ceni sobie spokój miły
I czeka, aż całkiem wyły-
sieje.
Smutek w sercu moim mieszka
I tak gryzie mnie jak weszka.