cytaty z książki "Recydywista"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jakież to tkliwe wspomnienia łączyłem z Sarą? Długie rozmowy o ludzkim cierpieniu i o tym, jak mu ulżyć - a potem, dla odprężenia, szczeniackie wygłupy. Oboje gromadziliśmy dowcipy. Oboje gromadziliśmy dowcipy na chwilę odprężenia. Jak maniacy, godzinami gadaliśmy przez telefon. Rozmowy te były najprzyjemniejszymi ze znanych mi narkotyków. Wyzbyliśmy się powłok cielesnych - jak swobodnie szybujące dusze z planety Vicuna. Ilekroć zapadła długa cisza, któreś z nas przerywało ją dowcipem.
- Czym się różni enzym od hormona? - pytała, na przykład, Sara.
- Nie wiem - odpowiedziałem.
- Enzyma nie słychać - mówiła Sara, otwierając w ten sposób tamę powodzi głupich żartów, chociaż pewnie za dnia, w szpitalu, naoglądała się strasznych rzeczy.
- Nie twoja wina, że urodziłeś się bez serca. Przynajmniej zawsze starałeś się wierzyć w to, w co wierzą ci, którzy mają serce - czyli, tak czy owak, byłeś dobrym człowiekiem.
Sarah i ja weszliśmy nie tymi drzwiami. Powiedziałem jej to, ona zaś odparła:
- To jest kwintesencja mojego życia. Zawsze wchodzę nie tymi drzwiami.
Jako pracownik gigantycznego konglomeratu przemysłowego powiem więcej: nikt z ludzi najlepiej sobie radzących w tym systemie gospodarczym nie zastanowi się nawet przez chwilę, co tu naprawdę jest grane.
Minąłem go jakby nigdy nic, zmierząjąc w przeciwnym kierunku. Nie miałem mu nic do powiedzenia, a stać i wysłuchiwać tego wszystkiego, co on miał prawo mi powiedzieć, tym bardziej mi się nie chciało.
Przez moment miałem wrażenie, że Mary Kathleen wyzionęła ducha w moich objęciach. Szczerze mówiąc, nie miałbym nic przeciwko temu. No bo dokąd mogłem ją zabrać? A i dla niej - cóż mogło być lepszego, niz wtulić się w ramiona mężczyzny, który pamiętał ją młodą i piękną, a stamtąd udać się prosto do nieba? Byłoby to cudowne.
Nic dziwnego, że nikomu nie śmiała zaufać. Na tej planecie, gdzie pieniądze znaczą więcej niż cokolwiek innego, nawet najsympatyczniejszemu człowiekowi mogłoby w pewnej chwili przyjść do głowy, że ukręcając łeb Mary Kathleen, zapewni dobrobyt swym najbliższym. Roboty na pół sekundy - a skutki z latami łatwo ulatniają sie z pamięci. Czas leci.
Sarah powiedziała, że to dobrze, że mimo wszystko nadal potrafimy się śmiać.
Czyż jest na świecie zjawisko bardziej różnorodne od cudzołóstwa? Nie ma.
Nie mam zamiaru przedstawiać tego bełkoczącego lewiatana jako religijnego hipokrytę, nic mnie też do tego nie uprawnia. Po prostu tak dalece otworzył się na pociechę, jaką daje wiara, że stał imbecylem.
Pamiętam dyskusję wokół pewnego śmiałego artykułu, który ukazał się podówczas w prasie. Artykuł dotyczył częstotliwości stosunków płciowych wśród różnych grup zawodowych mężczyzn amerykańskich. Największy temperament stwierdzono u strażaków, który kochali się dziesięć razy na tydzień. Najmniejszy – u wykładowców wyższych uczelni, którzy kochali się raz w miesiącu. A mój kolega z roku, który koniec końców poległ w drugiej wojnie światowej, smętnie pokręcił głową i westchnął: „O rany, co ja bym dał, żeby zostać wykładowcą na wyższej uczelni!”.
- Jak możesz - zapytała mnie w początkach naszej zażyłości - opowiadać o miłości kobiecie, która uważa, że nic złego by się nie stało, gdyby ludzie już nigdy nie mieli dzieci, gdyby rasa ludzka była po prostu wymarła?
- Bo wiem, że naprawdę wcale tak nie uważasz - odparłem. - Popatrz tylko, Ruth, jak pełno jest w tobie życia!
To była prawda. Każdy jej ruch, każde słowo były nieświadomie zalotne - a czymże jest zalotność, jak nie argumentem na to, że życie musi trwać, trwać i trwać?
[...]
- Jak możesz nie lubić życia, skoro sama jesteś tak jego pełna? - pytałem ją.
- Nie mogę urodzić dziecka, nawet gdybym chciała - odparła. - Widzisz, jaka jestem pełna życia?
A w ogóle to właśnie się zaręczyłem, wychodząc z założenia, że "kto by tam ze mną poszedł do łóżka oprócz żony".
Zapytałem kiedyś Ruth, czy przebywając w obozie koncentracyjnym, nigdy nie szukała pocieszenia w religii.
- Nie - odparła. - Byłam pewna, że Bóg nawet by się nie zbliżył do takiego miejsca. Naziści też o tym wiedzieli. Dlatego właśnie nic się nie bali. Stąd brała się siła nazistów - powiedziała Ruth. - Rozumieli Boga lepiej niż ktokolwiek inny. Wiedzieli, co robić, żeby się trzymał z daleka.
Wiele łyka uprzędło się dnia tego w złotą nić i niejedna złota nić po sprzędzeniu okazała się łykiem. A przędzenie dopiero się zaczynało.
Ekonomia to bezmyślny system meteorologiczny i nic poza tym.
Dać społeczeństwu coś takiego – to jest dopiero niezły kawał.
Czasem nie mogę oprzeć się myśli, że uczucie szczęścia zawsze ma w sobie aspekt religijny.
Nieważne – powiedziała. – Nie twoja wina, że urodziłeś się bez serca. Przynajmniej zawsze starałeś się wierzyć w to, w co wierzą ci, którzy mają serce – czyli, tak czy owak, byłeś dobrym człowiekiem.
Nasze życie tutaj nie ma żadnego celu, chyba że coś sobie sami wymyślimy. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Sytuacja człowieka w eksplodującym wszechświecie nie zmieniłaby się ani o jotę, gdybym, zamiast żyć jak żyłem, przez sześćdziesiąt lat nie robił nic innego, tylko przenosił gumowego loda z jednej szafki do drugiej.
A w ogóle to właśnie się zaręczyłem, wychodząc z założenia, że „kto by tam ze mną poszedł do łóżka, oprócz żony”.
Najważniejsza zasada, której uczą w Harvardzie – rzekł – brzmi tak: Można przestrzegać wszystkich przepisów, a i tak być najgorszym kryminalistą swoich czasów.
Zgadza się – Kilgore Trout powrócił. Nie powiodło mu się w szerokim świecie. To żaden dyshonor. Wielu porządnym ludziom nie wiedzie się w szerokim świecie.