cytaty z książek autora "Sonia Raduńska"
Tęsknię. Nie wiem, za czym dokładnie. Rozpoznaję w sobie tęsknotę. Po prostu.
Zbiór zaleceń życiowych autorstwa Leszka Kołakowskiego:
"Po pierwsze przyjaciele.
A poza tym:
- chcieć niezbyt wiele
- wyzwolić się z kultu młodości
- cieszyć się pięknem
- nie dbać o sławę
- wyzbyć się pożądliwości
- nie mieć pretensji do świata
- mierzyć siebie swoją miarą
- zrozumieć swój własny świat
- nie pouczać
- iść na kompromis ze sobą i światem
- godzić się na miernotę życia
- nie szukać szczęścia
- nie wierzyć w sprawiedliwość świata
- z zasady ufać ludziom
- nie skarżyć się na życie
- unikać rygoryzmu i fundamentalizmu".
Wiem, czego mi w tobie brakuje i nie zamierzam tego szukać u innych.
Nie chcę cię widzieć, słyszeć.
Nie chcę do ciebie płakać.
Za bardzo mnie bolisz.
Myslę, że powolne umieranie wygląda tak jak czuje się dziś i wczoraj: wrażenie , że energii nie ma nawet tyle, żeby p;omyśleć , usiąść na poduszce , wziąć do ręki słuchawkę. Odczucie stopniowego wyciekania duszy. Brak siły na cokolwiek
Zapisałam się do biura matrymonialnego, chcę przerwać swoją samotność.( i tu jest parę informacji o panach którzy chcieli się z Raduńską spotkać, a ona tak po prostu nie znajdowała czasu na spotkanie)(...) Co jest grane? Co ja robię? Mogę to skwitować powiedzeniem: "Chciałabym, a boję się", ale to niewiele tłumaczy. Mogę drążyć dalej: czego ja chcę?
Czasem niewiele: móc zadzwonić do niego przed snem i usłyszeć coś przyjemnego i czułego. Pójść z nim na długi spacer brzegiem morza, ramię przy ramieniu. Rozmawiać. Ugotować coś wspólnie. Cieszyć się, że on jest i cieszy się z tego, że ja jestem. Często jednak bardzo tęsknie za bliską obecnością mężczyzny. Za kimś, kto byłby mój, mój bez wątpienia. Za kimś, z kim dzieliłabym łóżko i stół, smutek i radość. Za krzątaniem się razem po domu i za jedzeniem we dwoje. Za wspieraniem się nawzajem. Za tym, żeby ktoś mój znów przyjechał po mnie, gdy kończę pracę późno wieczorem, żeby zawiózł mnie, nakrył kołdrą, potrzymał za rękę i pocałował na dobranoc. Za prawdziwym tańcem i seksem z mężczyzną, którego pragnę i który pragnie mnie. Za łagodnym współbyciem i żeby było do kogo wracać...
Czego się boję? Że spotkam jakiegoś oszusta, psychopatę, złego człowieka. Albo, że będzie chciał ode mnie czegoś, czego nie chcę mu dać, a ja nie zdołam tego ochronić. Że będzie kolejnym mężczyzną, przy którym zdradzę siebie; przestanę siebie słyszeć i czuć. Że nie będę umiała być przy nim swobodna. Że nie będę mogła pracować, pisać, czytać. Że będę zmuszona być żoną w tradycyjny sposób. Że ktoś będzie wymagał, żebym zawsze "wyglądała" i zdobiła go oraz żebym gotowała. Ja nie chcę.
Czuję niepokój. Znam go dobrze. Łączy się ze stworzonym przeze mnie oczekiwaniem, że zdarzy się po mojej myśli. I jednocześnie ze zwątpieniem: to mimo wszystko niemożliwe, żebym była dla kogoś naprawdę ważna, aż tak ważna, jak on dla mnie.
On jest (lub choćby bywa częściej niż ktokolwiek inny) częścią mojej ciszy i mojej samotności.
Zdecydowanie wole samotność niż poczucie utraty siebie, zdrady siebie
Tak. Ideałem byłoby nie przywiązywać się do niczego - złego ani dobrego. Przywiązanie równa się uzależnieniu - oczekiwaniu - cierpieniu.
Zdarza się, ze życie nas zaskoczy, a potem my zaskakujemy samych siebie.
Już nigdy nie chcę się czuć jak bezduszna, szmaciana lalka , bez wpływu na to czy jest przygarnięta i ulubiona, czy odepchnięta i niezauważona...
Jestem bardzo świadoma jego nieobecności (...). To jest chłodne uczucie. Na zewnątrz nic się nie zmienia: nie ma go, po prostu. Uczucia przepływają między obojętnym lub nawet pogodnym (gdy słońce!) poczuciem odrębności a smutkiem osamotnienia. Czasem aż do głębokiego, bolesnego poczucia opuszczenia. Wszystko inne jest płycej i jakby na niby. Inni ludzie są jak obce miasta i hotele w nich - niektórzy obcy (aż odrażający), inni po prostu przyjemni. Nigdzie nie czuję się w Domu. Mój splot słoneczny i serce nie promieniują ciepłem, wystygły. To nawet nie jest tęsknota. Tylko bezdomność.
Kiedy patrzę, jak wielu ludzi wokół mnie unicestwia swoje związki, w swej ignorancji sądząc, że jest to droga do wolności i szczęścia, żałuję, że nie istnieje człowiek, o którym mówiłabym dziś : mój mąż. I to nie mój kolejny mąż albo jeden z moich mężów, lecz jeden jedyny, raz na całe życie. Zdaje się, że dopiero teraz, mając pięćdziesiąt lat, zrozumiałam istotę małżeństwa, dojrzałam do niego. Późno. Chciałabym umieć przekazać moim dzieciom, że małżeństwo to najpoważniejsze zobowiązanie, poświadczone niegołosłowną przysięgą, raz na zawsze, na dobre i na złe. Kiedy wchodzi się w małżeństwo, kiedy się w nim jest, warto pozbyć się z pamięci słowa "rozwód". Trwać, budować, zmagać się, pielęgnować. Dawać z siebie wszystko. Tak teraz myślę.
Kryształki mojego ja rozpuszczaja się jak cukier w gorącej herbacie i jest już wyłącznie herbata.
Nie chcę CIę widzieć, słyszeć
Nie chcę do ciebie płakać
Za bardzo mnie bolisz
Czasem czuję, że nie istnieję, kiedy pokazujesz mi, że nic nie mogę poradzić na Twoją samotność i rozpacz.
Moja dusza bardzo tęskni za Twoją duszą. Chciałabym, żeby przyszło do mnie Twoje uśmiechnięte, spokojnie oddychające ciało, caluteńkie wypełnione duszą. Bez historii, bez lęku, bez ego. Żebyś Ty Taki spotkał mnie - duszę - w spokojnym, miękkim, ciepłym ciele, bez historii, bez skryptów, bez ego. Wierzę, że kiedyś tak będzie. Przebudzimy się. Wszystko stanie się jasne i proste.
Kropla trafi do oceanu.
W tym roku miałam szczęście uważnie przyjrzeć się swojej masce. Żeby ją poznać i zdemaskować; zrozumieć, skąd się wzięła i do czego służyła; podziękować za jej wierną służbę i wreszcie uwolnić się spod jej panowania.
Czy nadaję się do bliskiego kontaktu? Na pewno bliski kontakt jest jedynym, do którego nadaję się naprawdę.
czy on wie, że jest dla mnie ważny? Myślę, że wie po tysiąckroć, ale to niekoniecznie znaczy, że czuje się ważny naprawdę. Ja w każdym razie dostaję liczne dowody na to, że jestem ważna i bliska: słowem i oczami, w mowie i na piśmie, w pamięci, niespodziankach, deklaracjach, działaniach. Często czuję się w tym bezpiecznie, zwłaszcza gdy jesteśmy tylko we dwoje. Ale jak niewiele trzeba, żebym myślała: "chyba mi się zdawało". Albo żeby pojawił się lęk, że jestem bez znaczenia, albo myśli o trampolinie, albo smutek, że inni tak szybk "awansują", a ja przestaję się liczyć. Strach, że jak wyciągnę rękę po... jak otworzę usta, żeby powiedzieć ważną prawdę, to zostanę wyśmiana, odrzucona, zignorowana... We are fragile, he and me.
...nie czuje się szczęsliwa w sensie bycia na haju, ale jestem spokojnie szczęśliwa , w harmonii ze sobą...
...
Jak trudno jest akceptować kochanego człowieka, gdy jest on w sprzeczności z moim wyobrażeniem o tym, jaki być powinien.(...) To moje wielkie ograniczenie.
Jeśli nie cieszy cie to, co masz, czy możesz być szczęśliwy, mając więcej...
Nałóg to nieuwaga. Ilekroć przez kilka dni palę. potem próbuje nie palić i w stanie "świeżego niepalenia" czuję się niezwykle: jakby każda minuta była godziną. Kolory stają się bardziej jaskrawe, a kontakt ze sobą pozbawiony jest mgielnej zasłony. To cudowne ale takie kuruche, a nałóg taki krzepki, taki naturalny.
Żeby ktoś pokochał mnie całą, od stóp po końce skrzydeł.
Życie towarzyskie w miejsce bliskości, intymności - jak trudno to znieść.
Kiedy zasmakowało się w byciu blisko i naprawdę z Kimś, uwiera potem "normalne" bycie z kimkolwiek.
Nadal we mnie siedzi kawał prymuski, która mnie prawdziwą zamyka w ciemnym pokoju i nie pozwala się ludziom na oczy pokazać.