cytaty z książki "Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Melancholia w swoim pragnieniu ciszy i odosobnienia, szczególnego zamknięcia się w sobie, twarzą do siebie samej, wyraża nie tylko lęk spotkania z rzeczywistością, która rani, lecz, w ostatecznym rozrachunku, intymne ciążenie duszy w stronę wielkiego centrum, pęd ku wnętrzu i głębi, ku przestrzeni, w której życie wymyka się spod ucisku przypadków, jakim wcześniej podlegało. Tam, w głębi, dusza przenika wreszcie w miejsce strzeżone, gdzie rozwijać się może w „mnogiej prostocie pierwotnych głębi”. Tam wchodzi w związek z ciemnymi podwalinami, z zakrytymi złożami istnienia, z mocą bytu, tam dociera do Matek.
Tak jak wino zależnie od różnych jego ilości, znajdujących się w organizmie, wywołuje odmienne zachowania i zakreśla, rzec można, drogę stylu zachowań, która prowadzi od chłodu i ciszy do przypływu elokwencji, dowcipu, do uniesienia, a nawet gwałtowności i szaleństwa, i wreszcie do otępienia (...), tak obecna w organizmie czarna żółć powoduje analogicznie, w zależności od swej masy i temperatury, całą serię zmiennych stanów, właściwych melancholii (...).
Melancholia, której wzrok nie spoczywa na niczym, widzi przedmioty tylko w przelocie, dostrzega co najwyżej ich kruchą, rozpaczliwą materialność, nie chce wnikać w ich możliwą wyższą istotę, ześlizguje się z nich – w przeciwieństwie do kontemplacji, która dostrzega w tym, przez co jej spojrzenie przechodzi, prawdę i logos rzeczy. W obu przypadkach należy mówić o spojrzeniu całościowym. Kontemplacja widzi wszystko naraz, obejmuje całość rzeczywistości prostym niczego niewyróżniającym spojrzeniem.
Jeśli się melancholika zapyta, co leży u podstaw jego melancholii, co go gnębi, to odpowie, że nie wie, że nie potrafi tego wyjaśnić. Odpowiedź ta jest ze wszech miar prawdziwa, albowiem z chwilą rozpoznania przyczyny melancholia mija.
W tym szaleństwie nasycenia, w tym obłędzie wyczerpywania produkcyjnych możliwości, jak również w rozwoju psychologicznych i sportowych technik "spełniania" siebie samego, "wyśrubowywania" naszej tożsamości i skuteczności, osiągnęliśmy - na podobieństwo niezużywalnej płyty kompaktowej - przerażający, niebezpieczny stan nasycenia, w którym nie ma miejsca na brak, stratę, na być może zbawienne w tej nowej sytuacji cywilizacyjnej stany melancholijne: wyobcowanie, różnicę, tęsknotę.
W lustrze swego istnienia ogląda melancholik siebie samego i widzi siebie ciągle w odbiciu, jako przedmiot własnego oglądu; lustru swego istnienia prezentuje swoje libido, wycofane „w głąb ja”, pozbawione zewnętrznego obiektu, z którym miałby możliwość lub byłby zdolny się związać.
Melancholik w wizyjnych napadach smutku nosi w sobie całą ziemię – dlatego nazwę go Gargantuą smutku, albo wszechświatowym boa dusicielem – ale już zawczasu, na mocy kataklizmu, który już się zdarzył przez to, że ma się zdarzyć, nosi ziemię rozpadłą, świat rozklejony, zastygający, pole ruin, czarną wodę. Ten świat jest pejzażem melancholii, treścią jej olbrzymiego brzucha.