cytaty z książki "Gej w wielkim mieście"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Z szamba można się jakoś wygrzebać, ale smrodu, jaki zostawiło, nie da się usunąć. I nieważne, że może go czuć tylko i wyłącznie ten, od kogo bije. Smród zawsze będzie smrodem.
To był dzień pełen wrażeń. Wykąpałem się w nie swojej wannie, wszedłem do nie swojego pokoju. Był ciemny i smutny. Nie było zdjęć na ścianach, nie było moich szpargałów, gazet, karteczek. Była za to jałowa, zimna przestrzeń. Cisza grał w nie moim pokoju swój wielki koncert. I z każdą piosenką szło jej coraz lepiej, a im lepiej dla ciszy, tym gorzej dla mnie. Słyszałem swój każdy oddech. Nawet radio nie mogło mi odpowiedzieć, bo radia nie było. Nie mówiąc o telewizorze. Usiadłem na łóżku i się rozpłakałem.
-Jak będziesz chciał sie ruchać, to sie ruchaj, ale bezpiecznie. Teraz tyle świństw ludzi w sobie noszą. Hify i inne Adisasy. Rozumiesz?
-Rozumiem.
Pokolenie naszych rodziców, nie wiedzieć czemu, było bardzo podatne na nałogi, ale niezmiernie odporne na rozmowy o problemach, i nie chciało ich rozwiązywać. Rodziny naszej kilkuosobowej paczki były takimi sklonowanymi rodzinami Dulskich.
Przytulił mnie, trzymał przez chwilę w ramionach, w tym samym momęcie zaczął padać śnieg. Pocałował mnie w czoło i powiedział:
- Uciekaj. Jest zimno, ciemno i przytula cie obcy facet.
Wyrabiałem sobie poglądy na ten temat. I już wiedziałem, że nazywanie związku dwóch facetów małżeństwem to przegięcie. Związek partnerski? Tak. Małżeństwo? Nie. Adopcja dziecie przez gejów czy lesbijki też raczej nie wchodzi w grę. I to wcale nie dlatego, że geje byliby złymi rodzicami i nie umieli wychować dziecka. Umieliby. Chodzi głównie o społeczeństwo, które nie jest na to gotowe. W przyszłości przekonam się, że gejowskie związki są bardzo kruche i nietrwałe. To nie jest środowisko odpowiedznie dla dziecka. Geje szybko się nudzą, rozmyślają, zmieniają plany. Jednak w tamtej chwili nic o tym nie wiedziałem. Do tych wniosków miałem dojśc za kilka lat.
Dopiero Nina podczas którejś z naszych rozmów, opowiedziała mi o "modzie na geja". Na szczęście nie chodziło o bycie gejem, lecz o posiadaniu takiego wśród znajomych. Z gejem się wychodzi, geja się pokazjue, z geja jest się dumnym. Poczułem się trochę jak rasowy piesek, z którym spaceruje sie po modnych miejscach. Aż dziw bierze, że nikt jeszcze nie wpadł na pomysł ustawienia przed Rotundą klatki, w której trzymałoby się gejów. Albo lepiej! Można wynająć sale w Zachęcie- będzie bardziej elitarnie- i zamknąć homoseksualistów za szkłem, żeby nie możnabyło żadnego z nich dotknąć i niechcący zniszczyć. W oststeczności mogliby nas pokazywać w zoo. Może obok flamingów. I one różowe i my -podobno- też. Tylko surowe ryby jakoś mnie nie przekonują...
Miałem ochotę złapać tę sarą pudernicę za jej krzywo obciętą, ufarbowaną na inny odcien rudego niż reszta włosów, grzywkę i przez parę minut uderzać jej glową o futrynę. Tak, żeby inne debilne pomysly wypadły z tej przestrzeni między uszami, która u normalnych ludzi nazywa się mózgiem.
Duży ogolony prawie na zero dresiarz i chudy gej w błękitnej koszuli siedzili na schodach i rozprawiali o sensie egzystencji i problemach tego drugiego faceta.
Przypomniałem sobie, że jest w niej cos czego nie chcę zostawiać Mariuszowi. Bokserki z Kaczorem Donaldem. Stanowią część prezentu, który w dzien wyjazdu do Warszawy dała mi mama. Z bokserkami na których jest Myszka Miki i pies Pluto tworzą całość. Były zbyt cenne by je tu zostawić. A Mariusz na pewno nie zasłużył na taki prezent.
Panowie nawiązali werbalny kontakt z dziewczynami.
-Dobry wieczór- zagaili.
-Dobry wieczór- zaświergotała swoim zwyczajem Patrycja
-Przepraszam bardzo, mam pytanie. Czy są panie może dziwkami?- zapytał jeden z nich nader uprzejmie.
-Bardzo nam przykro, ale nie- odparła Pati
-A to przepraszamy, udanej zabawy. Dobranoc.
- Nic nie szkodzi, dobranoc- Dziewczyny na zupełnym luzie porzegnały dwóch amatoród dziwek.
-Jezu! Makaron macie! Zostało jeszcze coś? Jestem strasznie głodna.
[...]
-Maluchem przyjechałyście?- zapytałem zdziwiony
-A czym? Mercedesem?- roześmiała się matylda
-Całą drogę musiałam trzyać drzwi w tej limuzynie!- oznajmiła Maria -Co z tym makaronem? Bo umrę z głodu!
Ściemniało się, szukalem jakiegos środka transportu. , którym mógłbym dojechac na dworzec. A może lepiej na policję? Tylko co im powiem? Że dorośli faceci ruchają się w willi pod lasem? Przecież to nie jest karalne.
Do rana już zupełnie ostygnę, będzie można mnie tylko zapakować do plastikowego worka i wysłać do miasteczka z karteczką dla mamy: "Zamordowany na własne życzenie".
- O cód w Krakowie! Dzwoni rozładowana komórka! Czuję, że zaraz dostanę stygmatów! A ty się rozglądaj za krzewem ognistym!
Miała na sobie kremową kurteczke przed pupę i wysokie dżindsy, a na głowie beżowo-białą chustę. W jednej ręce trzymała siatkę z zakupami, w drugiej- bukiet żonkili. Wyglądała zjawiskowo, jak pani wiosna. A ja jak pan kupa.
I w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia po dwa razy poszła do łóżka z każdym z nich. Wiedziałem, że jest otwarta, ale nie przypuszczałem, że aż tak.