cytaty z książek autora "Wednesday Martin"
Stado (pawianów oliwkowych) jest ustrukturyzowane hierarchicznie w sztywny sposób, przy czym samice znajdujące się na szczycie mają dostęp do wszystkich zasobów - lepszego pożywienia, bezpiecznych miejsc do spania, lepszych samców jako "przyjaciół" i protektorów (...), wiele możliwości do kopulacji i większe szanse na sukces reprodukcyjny - co oznacza, że więcej ich potomstwa dotrwa do dorosłości i zacznie się rozmnażać. (...)
Daleko od sawanny, na korytarzach szkoły na Upper East Side w czasie ekonomicznego boomu byliśmy z mężem ssakami naczelnymi o niskiej pozycji w stadzie i rzucało się to w oczy.
Na Manhattanie przynajmniej od stu lat odbywa się specyficzny i sezonowy taniec społeczny.Podczas "sezonu gali" odbywają się kolacje ku czci kogoś,kto zapłacił ciężkie pieniądze za ten zaszczyt, charytatywne śniadania w dobrej sprawie i niekończące się uroczyste lunche.(...)Zasady są jasne. Możesz kupić bilet albo zostać zaproszona do czyjegoś stolika, a nawet - jeśli to ty wymyśliłaś sprawę lub zasiadasz w zarządzie albo komitecie, któremu użyczyłaś nazwiska - możesz wykupić cały stolik (...) za 3500 do 7500 dolarów za lunch.(...)Za każdym razem, gdy bywałam na tego typu śniadaniach czy lunchach, przypominał mi się obyczaj iskania obserwowany u innych niż ludzie naczelnych - kapucynek, wyjców i pawianów - które nieraz godzinami zajmowały się wyczesywaniem futra "przyjaciółek", wzmacniając tym samym więź między nimi.Przez bliskość i troskliwy dotyk budowały sojusze, mogące się w pewnym momencie bardzo przydać. My nie wyłapywałyśmy sobie nawzajem robaków, ale równie dobrze można to tak rozumieć.Rozmawiając ze sobą, jedząc i pijąc wspólnie, zbierając się we wspólnej sprawie, również pokrzepiałyśmy się, budowałyśmy więzi i dotykały się nawzajem.A zjawisko znane prymatologom jako altruizm wzajemny - "ja poiskam ciebie, a potem ty mnie" - widoczne jest w "sezonie gali" w pełnej krasie - "ja się dołożę do twojej imprezy dobroczynnej, a potem ty do mojej".
Nerwy i chudość idą w parze, niczym Dolce & Gabbana.
W plemieniu, które badałam na Upper East Side „piękno” mogło oznaczać na przykład powiększone piersi, po którym były one sztywne i plastikowe z wyglądu, a także traciły czucie – co było urzeczywistnieniem poglądu, że kobieta to obiekt, który dostarcza stymulacji innym, a nie podmiot, który sam jej doświadcza.