cytaty z książek autora "Joanna Olech"
Mały Potwór wypił aromat do ciast. Odbija mu się prostacko, ale aromatycznie.
Inteligencja odmówiła mi posłuszeństwa jak zawsze, kiedy próbuję coś ugotować.
Razem z tatą namawiamy mamę żeby rzuciła kozim bobkiem za okno.
Fifa, Klakson i Zarazek powiedzieli mu kilka ciepłych słów, tak że facetka od geografii wywaliła wszystkich czterech z klasy.
Latem spaliła się pralnia, która sąsiadowała z naszą szkołą. Dwie sekcje straży pożarnej ugasiły pożar. A szczęście było tak blisko!
Klasówka z biologii. [...] Fifa, który zna się na zoologii tak jak ja na fizyce kwantowej, napisał: "Królik rozmnaża się tak samo jak człowiek, tylko szybciej"...
- Okej! "Chwilowy zanik pamięci", ja wszystko rozumiem... - przerwał milczenie Eryk. - Ale skąd, kurza kitka, wzięły się te śmieszne ciuchy? Strój do konnej jazdy.. peleryna... Ograbiliśmy szmateks, czy co?
Nie jest łatwo kręcić biodrami, kiedy się ma figurę prehistorycznego mastodonta.
Milczenie nie ciążyło żadnemu z nich. Tuli dobrze się milczało z wujem Marianem, a i on potrafił ładnie milczeć.
Twardowscy, wszyscy oni tacy sami, szelmy! Końca nie widać tym utrapieniom z nimi. Ledwośmy pradziada na księżyc wyekspediowali, nie mija trzysta lat, a już nowe kłopoty. Czarnoksięskie nasienie.
Każdy czarodziej ma takiego kota, na jakiego zasłużył.
Czary były zawsze sprawą piekła i piekło upomni się o swoje. Dam sobie ogon uciąć, że już wysłali diabelski patrol na ziemię (...). Uważaj na nieokrzesanych brunetów o dziwnym wyglądzie. Zwykle wloką za sobą zapach siarki i stronią od mydła.
Czary były i będą rzemiosłem piekielnym. Nie ziemskim! Nie niebiańskim! W niebie nie ma czarów. W niebie są cuda.
Kaśka zjadła dwie paczki gumowych misiów i dostała wysypki na całym ciele. Dobrze jej tak, bo nie dała mi ani jednego.
- A więc tu pobiera edukacyją nasz Twardowski! Ani chybi, to jakaś czarnoksięska Akademia!(...)
-Wciórności, niewiasta uczy, białogłowy w ławach siedzą...jako żywo, białogłowy...pewnikiem czarownice nauki pobierają.
-Na twoim miejscu nie upierałbym się, że jesteś naszym Dyrem (...). W porządku, znudziło ci się nazwisko Twardowski... Powiedz: jestem Rambo albo Michael Jordan, ostatecznie Batman, ale dlaczego Rąbek? Dlaczego ten stary żółw?
Tam, gdzie inni ludzie mają poczucie humoru, u Dyra zionie wielka, czarna dziura. Nic, bracie...zero...nul! Widziałeś, jak on się uśmiecha? Na twarzy pojawia mu się taki bolesny skurcz, jakby go prąd kopnął. Biedny facet.
-A dokąd to, babciu idziecie z tą herbatką?- zagaił słodkim głosem Dusiołek.
Pani Helena stanęła jak wryta. Spurpurowiała na twarzy i zwróciła swój monumentalny korpus w stronę intruza.
- Babciu?!!! Do mnie mówisz, łachudro? Czekaj, ja ci pokażę babcię! Myślałby kto...Belmondo się znalazł!!!
-Widzi mi się, że to on- tam, wedle tej łozy.
- I nie sam, z dziewką płynie, szelma!
Rokita wściekle przygryzł wąsa. Nie od dziś był przekonany, że kobiety zwiastują niepowodzenie.
- Babę ze sobą wlecze, zła wróżba.
Bez słowa podniósł do ust kubek coca-coli, po czym wybałuszył oczy, plunął i prychnął ze wstrętem (...).
- Tfuuu! Psia krew! Koza by wrzeszczała, gdyby jej taki trunek do pyska lali.
Panowie są hydraulikami bioenergetycznymi. Przepychają zlewy siłą woli.
- Jak było u Dyra?- zapytał Eryk.
- A jak mogło być?- Mikołaj machnął ręką z rezygnacją.
-Myślisz, że mu się charaker od wczoraj zmienił na lepsze? Facet się minął z powołaniem. Jakieś trzysta lat temu zostałby pewnie Wielkim Inkwizytorem. Jak z nim rozmawiam, to mam wrażenie, że najchętniej widziałby mnie zakutego w dyby.
- Odwaliliście panowie partaninę! Jakbym chciał zamienić Zygotę w baranka, to i bez was bym sobie poradził! Ale ja mówiłem wyraźnie: łagodna JAK baranek...Zygota ma być łagodna JAK baranek! A ona beczy, zjadła wszystkie paprotki w szkole, tylko patrzeć, jak zacznie merdać ogonem! Na radzie pedagogicznej podobno tryknęła głową naszego dyrektora...że niby tak dla żartów.