cytaty z książek autora "Lidia Ostałowska"
Bóg dzielił dobra między ludzi. Mówił: ty będziesz królem, ty pasterzem, ty szlachcicem. Cygan przyszedł ostatni, bo spał . Bóg rzekł: ty spłodzisz dzieci, będziesz śpiewał, tańczył, pił i jadł. Dlaczego Bogu tylko to zostało?
Trzeba urodzić się na nowo, powiązać wczoraj z dziś i jutro mocną nicią. Odgrzebać coś dobrego, coś na przekór. Bronić się przed okropnymi wspomnieniami choćby jednym, które nie prowadzi do rozpaczy.
Historia żyje pamięcią. Umiera, gdy przestaje z nią rozmawiać".
Nastąpiła kobieta, która rzuciła mnie jak zużytą ścierkę.
Warszawscy dygnitarze pod moskiewskim butem chcieli to wykorzystać. Stworzyli plan tak karkołomny, że aż imponujący. Cel: przejąć międzynarodowy symbol wojennych cierpień, wpisać go w polską martyrologię i wymachiwać ludobójstwem jak dowodem tożsamości, bo nie były nim przecież sfałszowane wybory.
Wieka Brytania nie jest krajem o miekkim sercu dla fałszywych poszukiwaczy azylu
Przez kilka minut milczą. To milczenie nie krępuję. Ludzie, którzy na co dzień są ze sobą, nie zawsze muszą rozmawiać.
Ulica Piotrkowska to Europa: najdroższe samochody, luksusowe restauracje, witryny z cenną biżuterią. Elegancja. A na Bałutach jeszcze Polska. Małe sklepiki, gdzie się kupuje na kreskę, i plastikowe sztućce w barach. Dziadkowie grają w karty na ławce pod drzewem, kobiety niosą pomidory z działki, przystają przy trzepaku, żeby porozmawiać. Co krok lombard. Mnóstwo zakładów fryzjerskich ze świeżym afiszem: solarium. Zamiast wakacji - kabiny opalające. Zamiast klubu - boisko, wersalka.
Wcześniej Magik radził się żony.
Justyna: - Smacznie śpię i nagle światło. "Posłuchaj!". Otwieram oczy, mówię mu, że fajne. "Ale posłuchaj! Nie słuchałaś". Nawet moja ciocia Marysia, co ma sześćdziesiąt lat, stwierdziła, że z Piotrka prawdziwy artysta. Bo osobowość, wygląd, filozofia, żeby robić to, co w sercu. Muzyka to dla niego powietrze i chleb.
Każda ich mina, uśmiech, gest manifestują pogardę. Tak bardzo chcą ją okazać grupie pod ścianą, że nawiązują rozmowę.
Wąsaty: - Uważacie, że wszystko wam wolno? Blokersi!
Makaron: - Nie jestem żadnym blokersem. Jestem człowiekiem.
Śliwa: - Co myśmy takiego zrobili? Za prawdziwych złodziei się weźcie!
Wąsaty policjant: - Złodzieje mają swoją pracę, a my swoją.
Johnny: - Tu się nie da żyć! Przez was się nie da!
Na to ten z brzuszkiem: - Mam nadzieję, że zmienisz kraj. I tak to zostawmy.
Nie do wiary! Johnny natychmiast odpala:
- Taki sam twój kraj jak mój!
Rahim: - Gangsterski rap niech sobie inni uprawiają. Śpiewamy o hardkorach, które w nas zachodzą. Każdy ma problemy z sobą. Czemu o tym nie mówić? Albo czemu nie szukać w sobie radości? To na maksa trudne, bo dajesz w utwór własne wnętrze. Nie handlujesz produktem, tylko sobą.
Justyna: - (...) Tłumaczyłam mu: "Będziesz wolny". Odpowiedział: "Wiesz, że każdy nasz czyn ma ogromny wpływ na cały świat?". Poradziłam, żeby myślał o sobie, nie o całym świecie. Ale to on, skubany, miał rację. Dobro - uśmiech, podanie ręki - rozchodzi się jak fala. Zło tak samo. Człowiek jest częścią świata. Ma udział w tworzeniu jego przyszłości.
Kinematografia trafiła do sklepów płytowych rok temu, tydzień przed Bożym Narodzeniem. W drugi dzień świąt o szóstej piętnaście rano Magik wyskoczył z okna bloku w Bogucicach.
Niedługo po śmierci Magika warszawska dziennikarka robiła wywiad z Rahimem i Fokusem. Ustawiła kamerę pod mostem Grota. Spytała, jak teraz sprzedaje się płyta. Bo śmierć podobno dobrze robi na promocję. Fokus rzucił się na nią z pięściami. Robak go powstrzymał.
Są kumplami, ale u siebie nie bywają. Żegnają się przed drzwiami mieszkania i milczą o tym, co za progiem.
Aż kiedyś Mariusz mówi Robertowi przerażony:
- Wyrzuciłem starego z domu.
A Robert: - To trzeba ci robotę jakąś znaleźć.
Wie, bo zrobił ojcu to samo.
Urodzili się w 1980. Mieli wtedy po szesnaście lat.
W Dubeninkach szkoła dostosowała się do bezrobotnych. Nie korzysta z nowych, dobrych podręczników, żeby te używane znowu się przydały. Nie wymaga podręczników połączonych z ćwiczeniami. Wybiera najtańsze. Jeśli ćwiczenia są drogie, pozwala rodzicom odbić je ze szkolnego egzemplarza na szkolnej kserokopiarce. Nie wszyscy odbijają. Nauczyciele nie stawiają za to dzieciom pał. Nie ma języków zachodnich, nie ma kół zainteresowań, nie ma lekcji dla mniej zdolnych. Nie ma pieniędzy. Gdy dyrektorka czegoś potrzebuje, telefonuje do wójta. Wójt odpowiada:
- Pani to dobrze! Ja nie mam do kogo dzwonić.
Na taśmie wideo sprzed roku teść Wandy, Zenon Ł., w wianuszku mikrofonów. Głos zza kadru:
- To pan o wszystkim wiedział? Że ona rodziła te dzieci?
- Tłumaczę pani, że to córka Małgośka poszła i znalazła to, i przyniosła do kuchni. To wiele to było? Dwa, trzy miesiące temu. (Kłamie, znalazła jesienią 1999).
- I co pan z tym zrobił?
- No w woreczek. (Pokazuje przesypywanie).
- Widział pan szczątki noworodków. Nie przeraziło to pana?
- Nie takie rzeczy widział i nie przerażali. A to? To ludzka rzecz.
Dobrze to wymyślili. Teraz Benek ma rentę i tysiąc trzysta złotych alimentów. Wanda siedzi, to się o swoje nie upomni. Dzieci biegają samopas, a oni chodzą po wsi z podniesioną głową. Mówi mi Benek, że o niczym nie wiedział. Pytam go: "Nie wiedziałeś, że włazisz żonie na dupę?". To do bicia się rzuca. Ale doigrał się, dostał za Wandę parę kopów. Babka chodzi na noc do Małgośki. W domu nie może zasnąć, zabite dzieci jej płaczą.
A na prawdę kobiet brak miejsca w publicznej przestrzeni. Nie tylko w sprawie aborcji.
Lekarz nie powinien zastępować księdza, a próbuje.
Takie jest życie teraźniejsze, kiedyś tego nie było. Świat jest coraz gorszy.
Cały świat się zmienia, ale rodzice zmieniają się wolniej niż dzieci.
Na osiemnastkach pijaństwo było zawsze. Ale kiedyś żeby koleżanka puściła się na imprezie, to był ewenement. A dziś jak się nie puści, to ewenement. Jakaś lewa. Chłopak przyniesie wódkę na balangę i jest wtedy spoko gość. A niech się przyzna, że czyta poezję, to powiedzą "pedał". Panienka wciąga nosem ścieżkę i się kiwa, w jednej ręce papieros, w drugiej piwo. Uważa, że to w porządku. Kiedyś więcej było wstydu.
Pamiętasz, jak w Terezinie byliśmy zafascynowani syjonizmem? Przyjrzyj się tutaj ludziom. Kim są? Syjonistami? Asymilantami? Radykałami? Komunistami? Wszystko, co było dla nas ważne, jest już nieaktualne. Jesteśmy ludźmi - nadzy i nędzni.
Policyjna notatka z dnia odkrycia zwłok: "Jesienią 1999 roku Małgorzata M, potknęła się na strychu w domu rodziców o pudełko. W środku był szkielet. Powiedziała o tym ojcu Zenonowi. On włożył zwłoki do worka i powiesił na gwoździu w garażu". Drugi worek odkryła kiedyś mała Diana, córka Wandy. Spytała dorosłych co to.
To jest nasz bar, w barach śmierdzi. Przecież nikt nie ma, żeby pójść do baru. Nikt tu się nie wozi po Piotrkowskiej, bo tam browar kosztuje osiem złotych. Tu jest nasz cały dzień. Całe życie. Wzywają na nas straż miejską, a ci: "I kto was wychował?". My się wychowaliśmy sami! Tu. Więc tutaj będziemy siedzieć.
- Zostają z tego przyjaźnie?
- Największe! Nie takie jak z domu Wielkiego Brata. Takie jak z kryminału. Tam też siedzą w jednym miejscu i gadają sobie. Jeden dzień w celi to długo, tydzień jeszcze dłużej, no a miesiąc? Po miesiącu to dobry kolega. Po miesiącu siedzenia na klatce ekipa jest nie do rozwalenia.
Moskwa: - Bijesz mojego kolegę w twarz! Zabierasz go do samochodu i bijesz, chociaż my jesteśmy spokojni. To jest prawo?
Policjant: - Takie prawo nasze polskie, a ty go nie szanujesz. To jaki z ciebie Polak?
Ko: A wy co robicie? Stawiacie nas pod ścianą. Stoisz przede mną z bronią. Tak Polak robi? Jesteśmy jednym narodem!
Co tu się dzieje? O czym oni mówią? To rok 2002 czy stan wojenny?
Tu nie jest taka bieda, że trzeba żebrać. Na wegetację starcza. Ale nie na to, żeby naprawdę żyć.