Nina Tinsley

Robiąc kiedyś z mamą porządki znalazłam ją w stercie starych lektur. Okładka od razu przykuła mój wzrok, dlatego zabrałam "Testament" ze sobą. Jak sam tytuł wskazuje rozchodzi się o testament, a to budzi wiele konfliktów w rodzinie. Zwłaszcza jeśli siostry Janice i Susan nie widziały się odkąd ojciec postanowił ni stąd, ni zowąd powtórnie się ożenić. Starsza Janice w rozpaczy uciekła do Londynu i dopiero śmierć ojca, a w związku z tym sprawa rodzinnej posiadłości w Carrigmuir zdołała ją przekonać do powrotu. Niestety straconego czasu, ośmiu lat rozłąki, nie da się nadrobić. Siostrzany konflikt, tajemnice rodzinne i chęć obrony rodzimej własności, nie tyle zawirują dotychczasowym życiem Janice, ale również przyniosą nieoczekiwane uczucia. Powieść czyta się dosyć szybko, jest to niewielka lektura, którą udało mi się przeczytać w jeden dzień. Idealna na wolny weekend, czy na zabicie nudy. Wątek kryminalny, trzyma czytelnika w ciągłej ciekawości i niepewności. Nie rozczarowałam się nią, nie dziwię się też, że moja mama czytała ją pod szkolną ławką z zapartym tchem. Gdyby nie przymusowe wolne też chętnie bym to zrobiła ;)