Z tą pozycją Wiesława Królikowskiego zetknąłem się już wiele lat temu, jednakże w znacznie uboższej szacie graficznej i mniejszej objętościowo. W tej wersji otrzymujemy więcej, zwłaszcza opowieści o kulisach powstawania kolejnych dokonań, płyt, a także atmosferze koncertów w Holandii i Związku Radzieckim, bo do tych krajów Breakout jeździł wielokrotnie. Interesujący jest tutaj sposób opowieści o ojcu polskiego bluesa, bo dzieje się to za sprawą kilkunastu "taśm" z zapisem wywiadów przeprowadzonych przez Królikowskiego z mistrzem bluesowej kompozycji. Zresztą, nie tylko bluesowej, bowiem Nalepa tworzył też utworzy bliższe konwencji pop rocka, czy wręcz popowe - "Anna", "Zaśpiewam ci tak". Od razu też czuć, że autor jest zafascynowany dziełem artysty, co wyziera nadto czytelnie z treści zadawanych pytań i komentarzy odautorskich przy omawianiu poszczególnych płyt. Interesującym zabiegiem jest umieszczenie obok każdego wywiadu wypowiedzi którejś z osób związanych twórczo z Nalepą, jak choćby z Krzysztofem Dłutowskim, Franciszkiem Walickim, Piotrem Nalepą czy Bogdanem Loeblem - nadwornym poetą Breakoutu, potem Nalepy solo. W tej bogatej opowieści zabrakło mi miejsca na jedną z najważniejszych postaci w Breakoutach, mianowicie szerszego wspomnienia o Mirze Kubasińskiej. w końcu to z jej głosem i niezapomnianą sylwetką - tudzież ruchem scenicznym - kojarzą się największe przeboje zespołu. Tymczasem wzmianki o niej pojawiają się przypadkiem, przy omawianiu kolejnych płyt. Nawet sam Królikowski w pewnym momencie pisze, iż żałuje, że nie porozmawiał z nią dłużej, bo przecież przy kilku rozmowach z Nalepą uczestniczyła. Ale szczątkowe ślady Kubasińskiej w tej książce nie zaniżają ogólnego waloru poznawczego twórczości Tadeusza Nalepy i jego zespołów. Warte polecenia tym wszystkim fanom historii polskiego rocka, którzy chcą tamten czas ocalić od zapomnienia.
Jedyne, co mi pozostaje to powtórzyć niemal słowo w słowo to, co napisałem o pierwszym tomie: Na tej książce (i jej pierwszym tomie) uczyłem się polskiego rocka (wcześniej w zasadzie uznawałem tylko rock anglosaski). Ale nie tylko. Styl pisania Autora uczył mnie pisania recenzji, a nade wszystko myślenia o muzyce i przeżywania muzyki. Więc od czasu do czasu sięgam po tę pozycję i czytam od deski do deski. I do dziś nie mogę się nadziwić, jak może mieć ona układ encyklopedyczny i równocześnie wciągać jak wspaniała powieść. O wspaniałej muzyce. Napisana przez wspaniałego Autora. Dziękuję. I dodatkowo: do tej pory wierzę, że kiedyś powstanie jej trzeci tom...