Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marja-Leena Tiainen
1
5,9/10
Pisze książki: literatura dziecięca
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,9/10średnia ocena książek autora
201 przeczytało książki autora
100 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wyszedł z domu Marja-Leena Tiainen
5,9
"Mała fińska wioska położona malowniczo nad brzegiem jeziora..." - właśnie dlatego zwróciłam uwagę na książkę "Wyszedł z domu". Jako wielka pasjonatka Finlandii liczyłam na coś niesamowicie wciągającego z fińskimi akcentami. Ale niestety... Kiedy już byłam po lekturze i przeczytałam, że to jedna z najchętniej tłumaczonych fińskich książek, po prostu parsknęłam śmiechem.
Wszystko zaczyna się dość obiecująco. Szesnastoletni Mikko Matias podczas wakacji na Krecie poznaje dziewczynę, która, jak się okazuje, mieszka niedaleko jego rodzinnego domu. Tuuli robi mu zdjęcie i po pewnym czasie chłopak dostaje je pocztą. Umawiają się na spotkanie, z którego już nie wraca.
Fabuła ciągnie się i dłuży, bo jest to po prostu opis życia codziennego rodziny, która boryka się z zagniciem brata, syna, wnuka, kuzyna. Może brzmi interesująco i w rzeczywistości byłoby tak, gdyby coś w tym czasie się działo. A nie dzieje się nic. Akcja jest za bardzo rozciągnięta. W książce znajduje się też mnóstwo zbędnych fragmentów, które nic nie wnoszą, a zakończenie jest bardzo przewidywalne. Niekiedy jednak Marja-Leena Tiainen dobrze zobrazowała stan rodziny podczas tak dramatycznych wydarzeń. Przykładem może być zabawa małej siostry Mikka, Lotty, niedawno poinformowanej o zaginięciu brata. Starsza siostra Hanna zastaje ją w namiocie, bawiącą się ciężko ranną lalką. Dziewczynka mówi, że lalka umrze. Chyba że Mikko odnajdzie się i zdąży na czas, aby ją uratować.
Niestety, takich scen jest mało. Zazwyczaj są one zbyt powierzchowne, żeby przedstawić wyraźnie cierpienie bliskich, chociaż opis obiecuje czytelnikowi "psychologiczny portret rodziny naznaczonej tragedią, a trzymający do ostatniej strony w napięciu wątek detektywistyczny sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem". Trzymający w napięciu wątek detektywistyczny? Jaki wątek detektywistyczny?! Przyznam się, że ominęłam kilkadziesiąt stron i... nic. Podczas około siedemdziesięciu stron nie wydarzyło się nic. Później wróciłam do nich i prześledziłam je wzrokiem, bo nie mogłam w to uwierzyć. A jednak! Nie ominęło mnie zupełnie nic...
Ale jeśli zagadka zaginięcia chłopca nie posuwa się do przodu, brakuje dokładnych opisów zachowań członków rodziny, to liczyłam chociaż na przedstawienie jakichkolwiek fińskich obyczajów. Niestety, na tym tle również się przeliczyłam. Osoba, która nie interesuje się Finlandią, może być jedynie lekko zaskoczona pewnymi zachowaniami, bo są wspomniane w zasadzie tylko ogólniki znane osobom, które słyszały o tym kraju i jego mieszkańcach może z pięć zdań. Sięgnęłam po tą książkę z miłości do kraju tysiąca jezior, ale czy poleciłabym ją takim zapaleńcom jak ja? Mimo wszystko, chyba tak. Czytając ją, poczułam się trochę jakbym zmuszała się do czytania lektury, którą będę omawiać w szkole. Więc może poleciłabym ją jako odrobienie pracy domowej, skoro jest to pozycja tak chętnie tłumaczona na inne języki? Jeśli ktoś chce czytać literaturę fińską, zdecydowanie nie polecam "Wyszedł i nie wrócił" na początek, bo bardzo zniechęca.
Ale jeśli mówimy o samej książce, a nie o pochodzeniu, zdecydowanie nie polecam. Nudna do tego stopnia, że wystarczy przeczytać tylko kilka pierwszych i ostatnich stron, a wiadomo o co chodzi. Bez stracenia czasu na smętne dwieście stron pośrodku.
Wyszedł z domu Marja-Leena Tiainen
5,9
Czyta się błyskawicznie. Normalne życie bardzo przeciętnej rodziny zmienia się gdy w niewyjaśnionych okolicznościach znika Mikko - syn i brat. Każdy z trudną sytuacją próbuje sobie radzić po swojemu. Czytając miałam wrażenie, że naprawdę mam do czynienia ze zwykłymi ludźmi, którzy starają się po prostu żyć dalej. Było tak zwyczajnie, tak normalnie, że aż nudno, niestety.
Sposób narracji przypominał nieco pamiętnik nastolatki, która relacjonuje przebieg dnia: z kim się spotkała, co powiedziała, gdzie poszła i co zrobiła. Wszystko przedstawione nieco beznamiętnie.
Trochę przytłoczyła mnie ilość fińskich nazw i imion, nie bardzo mogłam to wszystko spamiętać. Wspomniano też przynajmniej jedno święto, którego zupełnie nie znam - szkoda, że nie zostało w żaden sposób wyjaśnione o co w nim chodzi (choćby przez tłumacza).
Końcówka taka, że aż mi się wyrwało "o jezu!". Mocna, ale to dlatego, że było właśnie tak zwyczajnie, tak byle jak. Bez żadnego szalonego mordercy z piłą mechaniczną czy innego zwyrodnialca.