Świat oczami zombie to zdecydowanie za mało by wyrazić o czym jest ta książka. Czy człowiek który umarł, którego serce nie pompuje już krwi, który nie potrzebuje powietrza by żyć, przestaje czuć skoro pamięta wszystko z swojego "poprzedniego" życia? Pamięta i tęskni za rodziną, najbliższymi, przyjaciółmi. Tęskni za spełnianiem marzeń, posiadaniem celów i dążeniem ku nim? Czy możemy o takim nie do końca żywym człowieku, gnijącym z zewnątrz powiedzieć, że wraz z śmiercią przestał być człowiekiem? I co tak naprawdę definiuje określenie "człowiek"? Czy jesteśmy ludźmi dlatego, że poruszamy się na dwóch nogach, mamy dwie ręce z przeciwstawnym kciukiem i większość naszych zachowań jest determinowana przez funcje mózgu i hormony? Czy może jesteśmy ludźmi wtedy gdy mamy emocje, potafimy współczuć i zastanawiać się nad tym czy coś jest naprawdę złe, czy tylko jesteśmy zbyt uprzedzeni by zaakceptować odmienność? Czy człowieiem jestem bo serce mi bije, czy wtedy gdy chcę założyć rodzinę, żyć wśród bliskich i walczyć o swoje prawa?
"Lament zombie" mnie rozbawił swoim czarnym humorem, wzruszył analizą ludzkiej tęsknoty za spełnianiem się w życiu codziennym, zmusił do postawienia sobie kilku pytań na które odpowiedź nie jest prosta. Której nie zawsze chcemy udzielać, nawet samemu sobie.
Książka zdecydowanie warta polecenia.
Bardzo lubię za nietypowy pomysł.
Bardzo lubię za czarny humor.
Ogólnie dobrze się czyta. Niestety tylko do połowy, potem jak dla mnie cała historia zmierza w beznadziejnym kierunku, traci swoją pierwotną magię, a pod koniec kompletnie umiera.
Wiem, wiem, to taka ironia losu, że zombie, które tak zawzięcie bronią się przed stereotypami w końcu stają się chodzącym stereotypem. Problem nie tkwi chyba w samych wydarzeniach, ale w tym, że autor nie potrafił ich sprzedać. O ile pierwsza połowa książki totalnie do mnie przemawia, tak druga jest... taka sobie? Historia o zombie sama w sobie jest nieprawdopodobna, ale na początku wzbudziła we mnie emocje. Było mi autentycznie żal głównego bohatera, a później nie czułam już nic, oprócz zniesmaczenia. Cały "realizm" gdzieś uciekł.
Nie mam pojęcia z czego to wynika. Takie rzeczy trzeba umieć robić z bohaterami swoich powieści, a tutaj niestety czegoś zabrakło. Szkoda, bo mogło wyjść coś naprawdę ciekawego.