Popularne hasła / tagi
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mirosław Hermaszewski

- Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik, reportaż
- Oficjalna strona: Przejdź do strony www
- Urodzony: 15 września 1941
Mirosław Hermaszewski, pilot wojskowy, pierwszy Polak - kosmonauta. Obecnie generał brygady w stanie spoczynku.
Zaczął latać w 1960 na szybowcach w Aeroklubie Wrocławskim, a później na samolotach na lotnisku w Grudziądzu. W 1961 wstąpił do Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie, gdzie opanował pilotaż samolotu tłokowego TS-8 i uzyskał kwalifikacje pilota myśliwskiego 3 klasy na samolocie odrzutowym MIG-15. Po szkole, którą ukończył jako prymus, został przydzielony do pułku obrony powietrznej w Poznaniu, tam po dwóch latach uzyskał uprawnienia pilota 1 klasy i odbył szkolenie pilotażu na samolotów naddźwiękowych MIG-21.
Ukończył z wyróżnieniem Akademię Sztabu Generalnego w Warszawie. W latach 1964-1978 służył w wojskach obrony powietrznej kraju, jako dowódca eskadry w Słupsku, zastępca dowódcy pułku w Gdyni oraz dowódca 11. pułku myśliwców we Wrocławiu.
W 1976 roku trafił do grupy kandydatów na kosmonautów i rozpoczął szkolenie w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą. W 1978 został wyłoniony z grona kilkuset polskich pilotów jako kandydat do lotu kosmicznego w ramach międzynarodowego programu Interkosmos, utworzonego przez ZSRR.
27 czerwca 1978 wystartował z kosmodromu Bajkonur na statku Sojuz 30 pod dowództwem kosmonauty radzieckiego, pułkownika Piotra Klimuka. Po dwóch dniach załoga połączyła się ze stacją orbitalną SALUT-6, gdzie wykonano program badawczy. Lot trwał 7 dni, 22 godziny, 2 minuty i 59 sekund. Lądowanie nastąpiło 5 lipca w stepach Kazachstanu. Dokonano 126 okrążeń Ziemi, a przy okazji ustanowiono kilka rekordów Polski, zatwierdzonych przez Międzynarodową Federację Lotniczą.
Za udział w tym locie odznaczony medalem "Złotej Gwiazdy", Orderem Lenina i tytułem honorowym Bohatera Związku Radzieckiego.
W latach 1981-1983 był członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.
W latach 1987-1990 był komendantem Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych (gdzie w 1988 otrzymał nominację generalską),potem zastępcą dowódcy Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej (1991-1992) i szefem bezpieczeństwa lotów WLiOP (1992-1995). Od 1995 Inspektor ds. Sił Powietrznych w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego.
Jest członkiem Komitetu Wykonawczego Stowarzyszenia Kosmonautów i Astronautów Świata, członkiem Kapituły medalu Akademii Polskiego Sukcesu i członkiem Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN oraz ASE – Stowarzyszenia Odkrywców Przestrzeni.
- 183 przeczytało książki autora
- 265 chce przeczytać książki autora
Książki i czasopisma
Cytaty
Pewnego majowego dnia wracaliśmy kluczem z lotniska Kamień Śląski do Krzesin. Trasa wiodła w pobliżu Wołowa. W tym dniu Emilia zdawała maturalny egzamin pisemny. By podtrzymać ją na duchu, dałem nura ze stratosfery i zameldowałem się nad dachem liceum. Nie wiem, czy pomogłem, ale efekt był wyraźny. Z odnalezieniem swojej grupy nie miałem problemu. Wysoko na niebie koledzy kreślili trzy smugi kondensacyjne. Dowódca klucza nie zauważył mojej chwilowej nieobecności. Emilia od razu domyśliła się, kto mógł być autorem „efektu". Jej krytyka mojego „wyczynu" była stokroć bardziej bolesna niż ewentualne konsekwencje służbowe. Obiecałem, że już nigdy więcej...
Pewnego majowego dnia wracaliśmy kluczem z lotniska Kamień Śląski do Krzesin. Trasa wiodła w pobliżu Wołowa. W tym dniu Emilia zdawała matur...
Rozwiń ZwińŻona na tysiąclecie Państwa Polskiego wzbogaciła naszą rodzinę o synka - Mirosława. Na drugi dzień po narodzinach pierworodnego przebazowywałem samolot bojowy z Babimostu (...) do Wrocławia. Trasa wiodła prosto przez Wołów, więc najpierw tam, a za chwilę nad szpitalem na Gaju z lotniczym fasonem zademonstrowałem moją szczególną radość. Tym razem do rozumu przemówiła mi mama. Odtąd Wołów omijałem szerokim łukiem.
Żona na tysiąclecie Państwa Polskiego wzbogaciła naszą rodzinę o synka - Mirosława. Na drugi dzień po narodzinach pierworodnego przebazowywa...
Rozwiń ZwińLatać jeszcze szybciej i wyżej niż dotychczas — to było coś. Tylko lotnictwo dawało możliwość zaznania fascynacji prędkością. Pamiętam mój pierwszy „rekord" 160 km/h osiągnięty i utrzymany przez parę sekund na szybowcu. Świst powietrza opływającego kabinę wyzwolił we mnie głód prędkości. Samolot odrzutowy dawał możliwość wyżycia się. Magiczną prędkość 1000 km/h osiągnąłem w Szkole Orląt. Tajemnicza bariera dźwięku długo opierała się mym karkołomnym wysiłkom. Wielokrotnie w stromym nurkowaniu spadałem ze stratosfery na Migu-17 przy pełnym ciągu silnika i na dopalaniu. Jakaś niewidzialna siła hamowała rozpędzoną maszynę, jednak rozsądek czy instynkt życia rozkazywał przerwać eksperyment. Po latach nierzadko przekraczałem nawet dwukrotną prędkość dźwięku już bez tak silnych emocji i zaglądałem na ponad 20 tysięcy metrów w czarne niebo na samolocie, którego prędkość lądowania była większa od prędkości maksymalnej naszych myśliwców z 1939 roku.
Latać jeszcze szybciej i wyżej niż dotychczas — to było coś. Tylko lotnictwo dawało możliwość zaznania fascynacji prędkością. Pamiętam mój p...
Rozwiń Zwiń