cytaty z książek autora "Anna Kłodzińska"
Za tego gwarantuję. zbowidowiec, zasłużony człowiek.
Z baru "Mimoza” wytoczył się na chodnik pijany mężczyzna. Z trudem zachowując równowagę przystanął obok latarni, aby rozejrzeć się w sytuacji. Od najbliższego postoju taksówek dzieliło go na oko ze dwieście metrów.
"Bardzo daleko” - pomyślał smętnie. Zastanawiał się przez chwilę, czyby nie spróbować na czworakach.
Jezus Maria! - powiedział sekretarz, który miał stare nawyki.
A ta babka, to straszna k...! - wykrzyknęła nagle, pokazując na sąsiedni stolik.
- Zawracanie gitary. Kto go przywiózł do szpitala?
- Jakiś przypadkowy przechodzień, student. Jechał taksówką, zobaczył leżącego i...
- Nie bredźcie Kowalski - powiedział oficer surowo. - Student jechał taksówką? W nocy, za podwójną taksą? Znajdźcie mi takiego studenta.
Zabrać wiceministra na komendę tylko dlatego, że... sam rozumiesz. Powinniśmy do cholery pamiętać, jak wyglądają ministrowie i wiceministrowie.
- Kiedy ich jest tak dużo - westchnął mały porucznik...
Porucznik Szczęsny odszukał drzwi z napisem "Dział Kadr", wszedł i zapytał o kierownika. Jedna z kobiet, z ustami zapchanymi chlebem, który gwałtownie usiłowała przełknąć, wskazała mu sąsiednie drzwi. Oficer zastukał. Doleciało stamtąd coś pośredniego między warknięciem a okrzykiem. Nacisnął klamkę.
Było mi jej żal i jednocześnie poczułem ulgę: nie umie kłamać. Jeszcze nie umie. Nauczy się.
Zamykanie ludzi to najbardziej ostateczne wyjście (...). Zamkniemy stu, a morderca będzie na wolności. Nic nam nie pozostaje jak tylko uparta, systematyczna robota.
On jest jakiś taki... bez gnata. (...) Nie ma kośćca ideologicznego. Ni z pierza, ni z mięsa.
Chęć posiadania pieniędzy zaślepia ludzi najbardziej ze wszystkiego.
Bardzo lubił ładne kobiety, ale nie w czasie śledztwa.
-Przepraszam, czy Szczęsny to pańskie imię, czy nazwisko? Jeżeli wolno...
- Wolno – roześmiał się kapitan. – Tak się śmiesznie złożyło, że mam takie samo imię i nazwisko. Moi rodzice mieli, widać, poczucie humoru.
Deszcz to wróg milicjanta. Zmywa wszelkie ślady niczym sprzymierzeniec mordercy. Należałoby właściwie oddać deszcz pod sąd.
Każdy dzień, każda godzina, którą podejrzany, a może niewinny człowiek przebywa w areszcie, obciąża jego milicyjne sumienie.
Morwa czekał na swoją dziewczynę. Aktualnie była to nieduża, pulchna blondynka z niebieskimi oczami, podobna do tej, jaką kiedyś widział na pudełku czekoladek, kiedy jeszcze czekoladki można było bez trudu kupić w sklepach.
- Nie bał się pan ryzyka, kapitanie?
Szczęsny zamyślił się na chwilę. Nie odpowiedział.
- Wolę jasne sytuacje, bez tych tam takich... Podobasz mi się, Andrzej.
- Więc po co my tu siedzimy? – spytał cicho.
Istnieją tylko trzy przyczyny zabójstw. (...) Pieniądze, baba i zemsta.
Nie zawsze potrafimy uzasadnić, co nas prowadzi właśnie w tym, a nie innym kierunku.