Urodzona we Florencji absolwentka tamtejszego uniwersytetu, od 1983 roku mieszka w Polsce. Przez ponad 20 lat pracowała w Katedrze Italianistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Od lat związana z „Twoim Stylem”. Publikowała również w „Elle”, „Kuchni”, „Gazecie Wyborczej”, „W drodze” oraz „Rzeczpospolitej”. Autorka książek Moja kuchnia pachnąca bazylią, Dziennik toskański i wielu innych publikacji o historii kuchni i kulturze jedzenia. Mieszka i pracuje w Warszawie.
Mam bardzo mieszane uczucia wobec tej książki. Z jednej strony była dla mnie inspiracją, zapisałam wiele nazw książek, obrazów, nazwisk, do których na pewno wrócę, by dowiedzieć się o nich więcej. Wiele historii (np. o wystawnych ucztach, jak się odbywały i co było na nich podawane) było dla mnie nowych i ciekawych. Bardzo podobał mi się rozdział o kwestii kobiet w kuchni i co zrobić, by ich obecność była bardziej zauważona i doceniona. Natomiast moje negatywne uwagi odnoszą się głównie do części redakcyjnej. Książka nie ma spójnego tematu przewodniego - tzn. teoretycznie jest o związkach kuchni i kultury, ale raczej wydała mi się luźnym zbiorem tematów, bez większej myśli przewodniej. Druga sprawa to forma - czasami autorki rozmawiają osobiście, czasami jest to wymiana korespondencji, przytoczona razem z przywitaniem i pożegnaniem mailowym, a innym razem są to "przedruki" z czasopism. Takie zmiany narracji bardzo mnie wybijały z rytmu i denerwowały. Rozumiem, że autorki porozumiewały się w różny sposób, ale NAPRAWDĘ można to było ujednolicić, bo to nie sposób komunikacji, ale merytoryka były najważniejsze w tej książce. Czytało mi się ją szybko, przyjemnie, acz z poddenerwowaniem. Na pewno wrócę do zapisanych nazwisk i historii, zaciekawiła mnie też postać pani Tessy. Warto przeczytać, ale bez ciśnienia. Za to okładka naprawdę, naprawdę piękna i aż żałowałam, że czytałam książkę na czytniku, bo nie mogłam nacieszyć oczu pięknem okładki.
Łapię w locie wszystko, co o Włoszech (prawie, bo grube książki z pizzą na okładce i tytułem w stylu "Kochanek z Toskanii" jakoś nie zachęcają) a do Tessy Capponi - Borawskiej mam duży sentyment. Najczęściej jednak czytam ebooki, a "Smak kwiatów pomarańczy" mam w wersji papierowej i to już od ponad 4 lat. Więc w końcu musiałam dać szansę tej ciekawostce. No i szkoda, bo forma zniechęca. Raz jest to rozmowa, raz wymiana maili, nierówna narracja nie zawsze wciąga. Brak ogromny kolorowych ilustracji wszystkich tych obrazów, o których mowa w książce. Bardzo ciekawe wspomnienia Tessy z PRL-u, choć wiele z nich już znałam z jej innych publikacji. Mimo wszystko i tak warto przeczytać.