Siódmy krzyż Anna Seghers 6,8
ocenił(a) na 64 lata temu Ciekawa, udana książka, i to pod kilkoma względami.
Akcja „Siódmego krzyża” toczy się w okolicach Frankfurtu nad Menem jesienią 1937 roku, niespełna 2 lata przed wybuchem wojny. Osią powieści są losy 7 zbiegów z obozu koncentracyjnego Westhofen. Wszyscy zbiegowie mają jakiś związek z niemieckimi komunistami lub bezpośrednio z Komunistyczną Partią Niemiec – i z tego właśnie powodu zostali uwięzieni. Komendant obozu daje sobie i swoim podwładnym maksymalnie tydzień na złapanie uciekinierów, nie jest to jednak takie proste – tym bardziej, że niedawno przybyli gestapowcy, którzy natychmiast rozpoczęli przesłuchania i coraz uważniej przyglądają się komendantowi i załodze Westhofen. Napięcie w obozie rośnie, a niebezpieczeństwo ze strony hitlerowskiego reżimu grozi również rodzinom zbiegów…
Książka Seghers nie jest jednak powieścią sensacyjną, chociaż akcji w niej nie brakuje – w końcu jest o uciekinierach, którym, gdy zostaną złapani, grozi śmierć. I o ich znajomych oraz rodzinach, starających się pomóc zbiegom. Zdecydowanie najciekawszy jest w niej jednak obraz niemieckiego społeczeństwa, głównie robotników i rolników, niedługo przed wybuchem wojny. Gospodarka już została przestawiona na wojenne tory, szpicle krążą po ulicach, niemieccy Żydzi powoli znikają z miast, NSDAP, SS i Hitlerjugend ciągle rosną w siłę, terror jest już zauważany, a żyć jakoś trzeba.
I to właśnie te obrazy codziennego życia zwykłych Niemców, którzy pracują, chodzą do szkoły i starają się jakoś w miarę normalnie funkcjonować, są najbardziej interesujące i najdłużej zapadają w pamięć. Jeżeli dodamy do tego dodatkowo kontekst historyczny (możemy się domyślić, że za kilka lat większość tych młodych, zasadniczo miłych ludzi, którzy występują w powieści, trafi na wojnę, być może nawet do Polski – i już tacy mili nie będą),to książka nabiera dodatkowej głębi. Można się delikatnie przyczepić do tego, że w sumie ta niemiecka prowincja wraz ze swoimi mieszkańcami przedstawiona jest jako dość sielska i anielska, a to inni Niemcy są tymi złymi, no ale złośliwi nie będziemy. To nie miejsce na rozrachunki.
Ciekawa jest też kwestia ideologii w powieści. Anna Seghers była zadeklarowaną komunistką, łatwo się więc domyślić, że komuniści w powieści są dobrzy, lud dobry lub neutralny, natomiast wszyscy wysługujący się reżimowi są źli lub głupi. Książka jednak pozbawiona jest taniej dydaktyki i przemówień wychwalających Marksa, Lenina itp. Wręcz przeciwnie – gdyby zamienić komunistów na jakiekolwiek inne prześladowane wówczas polityczne ugrupowanie, „Siódmy krzyż” wciąż byłby stosunkowo spójny. Wiadomo, komu kibicuje autorka, ale jak jestem wręcz przeczulony na punkcie ideologii w literaturze, tak tutaj wyglądało to zaskakująco neutralnie i zbytnio nie przeszkadzało – zdecydowany plus.
Jak kogoś interesuje literatura niemiecka lub chciałby wiedzieć, jak wyglądały Niemcy z perspektywy zwykłych ludzi tuż przed wybuchem wojny - warto przeczytać „Siódmy krzyż”.