cytaty z książek autora "Jared Diamond"
[...] los społeczeństw leży w ich własnych rękach i zależy w ogromnej mierze od własnych wyborów
Dla nich (Grenlandzkich Wikingów), w równym stopniu przejętych przetrwaniem co zachowaniem odwiecznych obyczajów, było nie do pomyślenia, by na przykład zaprzestać inwestowania w kościoły, wzorować się na Inuitach lub żenić się z nimi, by więc, krótko mówiąc, zapewniać sobie wieczność w piekle za cenę przeżycia jeszcze jednej zimy na ziemi. To ich uporczywe trwanie w europejskości i wierze było może przejawem owego widocznego w koloniach konserwatyzmu: byli bardziej europejscy od samych Europejczyków, a przez to niezdolni do istotnych innowacji kulturowych, które mogłyby ich ocalić.
(...) Struktura normańskich społeczności spowodowała konflikt między krótkoterminowymi interesami ludzi władzy a długoterminowymi interesami społeczeństwa jako całości. Większość tych dóbr, które cieszyły się powodzeniem u wodzów i duchowieństwa, okazała się w ostatecznym rachunku szkodliwa dla społeczeństwa. Wartości wyznawane przez Wikingów były źródłem zarówno ich siły, jak i słabości. Wikingowie odnieśli sukces, gdyż udało im się stworzyć na Grenlandii jedyną w swoim rodzaju placówkę europejskości i przetrwać 450 lat jako najdalej wysunięty przyczółek Europy. My, współcześni Amerykanie, nie powinniśmy zbyt lekko mówić o ich porażce, gdyż zdołali przetrwać na Grenlandii dłużej niż my - jak dotąd - w Ameryce. W końcu jednak ich wodzowie zostali sami, bez klientów i zwolenników. Zdołali jeszcze skorzystać z ostatniego przywileju, jaki im pozostał: przeżyli wszystkich i zginęli jako ostatni.
Przeszłość oferuje nam bogatą bazę danych, z której możemy czerpać, ażeby wyciągać właściwe wnioski.
Każdy skrawek użytecznych gruntów na Terytoriach Zachodnich i Wschodnich (Grenlandii) albo należał do jednego z gospodarstw, albo był wspólną własnością grupy gospodarstw, które razem dysponowały wszystkimi zasobami, nie tylko pastwiskami, ale także żyjącymi na tym obszarze karibu, dzikimi jagodami, a nawet znoszonymi przez morze pniami drzew. Każdy, kto chciałby żyć samotnie, nie miałby więc nawet prawa do polowań czy zbierania runa. Na Islandii ten, kto tracił swoje gospodarstwo lub podlegał wygnaniu, mógł próbować żyć gdzie indziej na własną rękę - na jednej z przybrzeżnych wysepek, w porzuconym gospodarstwie lub w górach wewnątrz wyspy. Na Grenlandii takiej możliwości nie było, bo nie istniało też żadne realne "gdzie indziej".
Efektem tego było społeczeństwo silnie scentralizowane, w którym kilku właścicieli najbogatszych gospodarstw mogło skutecznie sprzeciwić się jakimkolwiek działaniom szkodzącym ich interesom - w tym próbom wyłamania się z rutyny i innowacjom, które nie gwarantowałyby pomnożenia dóbr elity. (...) Taka struktura społeczna mogła przyczynić się do przypieczętowania losu grenlandzkich Normanów.
Podsumowując, europejska kolonizacja Afryki nie miała nic wspólnego z odmiennością Europejczyków i Afrykanów, choć uważają tak biali rasiści. Była raczej rezultatem zbiegu geograficznych i biogeograficznych przypadków - zwłaszcza zaś różnic wielkości kontynentów i ułożenia ich osi oraz składu zestawów dzikich roślin i zwierząt. Odmienność historii Afryki i Europy powstała na skutek istnienia różnic między tymi kontynentami.