Żona mormona Irene Spencer 7,1
ocenił(a) na 76 lata temu Po "Żonę Mormona" sięgnęłam w dużej mierze ze względu na opinie koleżanki i jej rodziny - sama pewnie trafiłabym na tę książkę dużo później.
Książka jest napisana ciekawie, lekkim językiem, miejscami zabawna, ale i niekiedy bardzo smutna. Autorka była drugą spośród dziesięciu żon Verlana LeBarona, żyjącą według zasad mormońskich, wychowaną nawet w tym duchu. Co mnie najbardziej dziwi i przeraża w jej historii to to, że sama, będąc dzieckiem doświadczyła głodu, biedy, a i tak zdecydowała się na takie życie. Widziała, jak jej własna matka cierpi, a pomimo tego wyszła za Mormona chociaż miała obok zakochanego w niej z wzajemnością chłopaka, dla którego byłaby tą jedyną i najukochańszą. Jak bardzo trzeba wierzyć w nauki, aby świadomie powielać życie, które przynosi praktycznie tylko cierpienie? Jak bardzo być zmanipulowaną przez rodzinę aby wierzyć, że można osiągnąć szczęście przez poligamię? Jak czułaby się każda z nas gdyby mąż w noc poślubną opowiadał o tym, że marzy mu się siedem żon i jaką to się jest wspaniałą, bo od niej zaczyna prawdziwie mormońskie życie? Irene dopiero później zrozumiała, że takie życie jakie prowadzi nie ma sensu, że nieustanna walka o uwagę męża, ciągłe przeprowadzki, bieda nie dadzą szczęścia, a niebo jest zbyt odległe, żeby pocieszać się możliwością zostania boginią w przyszłym życiu.
Ogólnie książka jest bardzo ciekawa, wciągająca, ale i przerażająca, a nawet przykra, gdy za mocno wczujemy się w sytuację Irene. Jest wkładka ze zdjęciami całej rodziny, co dopiero daje rzeczywisty obraz całej sytuacji.
Gorąco polecam :)