SMS. Słowa mają siłę Daniel Senderek 5,2
ocenił(a) na 112 lata temu Książka, która miała szansę być ciekawa
(bardzo dobry koncept, świeży i na miarę czasu - zwłaszcza w momencie wydania),jednak niestety wszystko w niej kuleje.
Główny bohater, uzależniony od sms-owych romansów brzydal, po raz kolejny idzie do boju. Podchodzi swoją ofiarę ze zdolnością wprawnego pedofila.
Jakiego pedofila, skoro mimo, że Denisa i jego wybrankę Nadię dzieli sześć lat różnicy o pedofilii być mowy nie może(Nadia ma 17 lat)?
Otóż cała książka przypomina internetowy zbiór "słodkich" smsków, które mogą wzruszyć chyba tylko 13latki.
Bronią naszego amanta są wiadomości, w których on to Miś, ona to Aniołek, "Sweetest Nadia", a treść...jaka treść? No chyba, że za treść ktoś uzna "Dziś jest pełnia, w pełnię Misie marzą o tym, by obok siebie mieć Tą Jedyną... Śpij, otul się kołderką i pomyśl, że to moje ręce". Typowa próba dostosowania się starego konia do słodziutkiej i naiwnej nastolatki.
Tutaj tkwi główna słabość ksiązki. Bohaterowie są potwornie płytcy, o niczym nie rozmawiają ze sobą. Wymieniają słodkie, ale puste słówka.
Ale cóż, widać infantylność zawsze w modzie.
Odradzam dzieło Daniela Senderka.
Autor miał pomysł, ale gorzej już z wykonaniem....
Szkoda czasu na taką ksiązkę.