Studiowała polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. W początkach lat 80. XX wieku była działaczką opozycji demokratycznej i redaktorką jednego z podziemnych czasopism. Od 1984 znalazła się na emigracji w Paryżu, gdzie zaczęła się jej znajomość ze środowiskami irańskich emigrantów.
Po 1989 wróciła do Polski. Została reporterką "Gazety Wyborczej" gdzie pracowała w latach 1990-2000. Pisała o Polsce i świecie islamu. Według Ryszarda Kapuścińskiego: Beata pisała o islamie jak nikt inny w polskiej prasie. Mistrzowsko łączyła wiedzę z wrażliwością, pasję z odpowiedzialnością, pracowitość z niezwykłą determinacją, by objaśniać ten świat.
W marcu 2002 roku wyruszyła w podróż po Azji. Z Indii przez Nepal, Tajlandię i Malezję dotarła do Indonezji. Zginęła 12 października 2002 roku w zamachu terrorystycznym na indonezyjskiej wyspie Bali.
Od 2003 roku przyznawana jest nagroda im. Beaty Pawlak za tekst na temat innych kultur, religii i cywilizacji opublikowany w języku polskim. Na jej życiu Wojciech Tochman oparł powieść "Córeńka" (Znak, 2005).
Sięgnęłam po tę krótką książeczkę po tym, jak poznałam historię jej autorki, co stało się po przeczytaniu książki Wojciecha Tochmana pt. "Córeńka" - i już sama kaskada tych zdarzeń jest dla mnie zadziwiająca. "Aniołek" nie podbił rynku czytelniczego i to się raczej nie zmieni, nie ma takiego potencjału, a jednak mnie ujął. Sposób, w jaki autorka pisze o utracie bliskiej osoby, radzeniu sobie z żałobą i starością jest naprawdę oryginalny. W "Córeńce" splatała się opowieść o autorce i fragmenty książki, której ona sama nie zdążyła skończyć, i w tym zestawieniu z "Aniołkiem" widać wyraźnie pewne zabiegi pisarskie i pewne myśli, które autorkę przepełniały. Myślę, że gdyby miała możliwość, powiedziałaby jeszcze niejedno w polskiej literaturze.
Reportaże to zdecydowanie to, co czytające tygrysy lubią najbardziej. Coraz głośniej mówi się o tym, że ten rodzaj prozy stał się polską specjalnością. A i ja należę do tej części społeczeństwa, która z napięciem czeka na kolejne wydanie "Dużego Formatu". Do reportaży mam nieco przekorne nastawienie. Czasami zostawiam je na dłużej same sobie, czytając wtedy literaturę piękną. A potem dopadam ów jeden i wsiąkam, pochłaniając jeden po drugim, jak opętana. I wiem, że psychofanek Szczygła (określenie ukute przez Monikę) i jemu podobnych jest wiele.
Najciekawsi i najlepsi przedstawiciele gatunku piszą dla "DF" i dlatego nie zaskakuje, że antologia sygnowana jego marką ujrzała światło dzienne. Każdy z autorów wybrał jego zdaniem najlepszy tekst i tak oto powstało "Made in Poland". Czytamy więc teksty Mariusza Szczygła, Wojciecha Tochmana, Włodzimierza Nowaka, Lidii Ostałowskiej. Na najwyższym poziomie.
Jako osoba ciekawa świata i wnikliwie obserwująca to co obok z dużym uznaniem podchodzę do tekstów dziennikarzy "Dużego Formatu". Niemal za każdym razem odkrywają przede mną fragment świata, o którym nie miałam pojęcia. Pokazują miejsca, które znikają, ludzi niewidocznych, odsuniętych. Poszerzają horyzonty i uczą zauważać pozornie ukryte. Są tematy o których wygodniej nie wiedzieć (reportaż J. Hugo-Badera o przemocy wśród młodzieży) lub takie, których aktualność przemija na naszych oczach (dostępność papieru toaletowego w PRL-u czy książki skarg i zażaleń, które odeszły do lamusa dopiero w połowie lat 90.). Ogromne wrażenie zrobił na mnie tekst Ireny Morawskiej opowiadający o młodzieży bez przyszłości. Autorka specjalizuje się w dokumentowaniu ludzi marginesu i ukazywaniu ich w niezwykle ciekawy sposób (to przecież współscenarzystka kultowej "Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym" czy "Czekając na sobotę").
"Made in Poland" wydaje się być broszurą w porównaniu z antologią polskiego reportażu pod redakcją jedynego słusznego Mariusza Szczygła, jednak dla początkujących w odurzaniu się takim rodzajem literatury jest wręcz idealna. Jest słabsza o absolutnie doskonałego "20 lat nowej Polski w reportażach" (zgadnijcie kto redagował ;) ),ale i tak gorąco polecam.
Opinia ukazała się uprzednio na moim blogu: http:/bazgradelko.blogspot.com