cytaty z książek autora "Gustave Flaubert"
[...] czyż może być coś milszego, jak siedzieć z książką wieczorem przy kominku, podczas gdy wiatr buje w szyby, a w pokoju pali się lampa?
[...]
Nie myśli się wówczas o niczym [...] i tak mijają godziny. Nie ruszając się z miejsca człowiek przechadza się po krajach, które widzi oczyma duszy, i fantazja wplatając się w baśń igra ze szczegółami lub biegnie za głównym wątkiem. I zdaje się nam, że sami jestesmy bohaterami tych opowieści, że pod ich szatą biją nasze serca.
Czyż nie wie pani, że istnieją dusze wiecznie udręczone? Potrzebują kolejno marzeń i czynów, najczystszych uczuć i najdzikszych namiętności i tak popełniają wszelkiego rodzaju wybryki i szaleństwa.
Oczernianie tych, których jeszcze kochamy, odrywa nas od nich po trosze. Nie należy tykać bóstw: pozłota zostaje na rękach
Przesadna mowa zwykła kryć miernotę uczuć – myślał, jakby bogactwo ducha nie wyrażało się czasem przez puste zgoła metafory, gdyż nikt nigdy nie może dać dokładnej miary swych potrzeb, myśli i cierpień, a słowo ludzkie jest jak pęknięty kocioł, na którym wygrywamy melodie godne tańczącego niedźwiedzia, gdy tymczasem chcielibyśmy wzruszyć gwiazdy”.
Niczego bardziej nie pragnęła, jak oprzeć się na czymś pewniejszym niż miłość.
Książki mówią: Zrobiła to ponieważ. Życie mówi: Zrobiła to. W książkach wszystko zostaje wytłumaczone; w życiu nie. Nie dziwię się, że ludzie wolą książki. Książki nadają życiu sens. Kłopot jedynie w tym, że życie, któremu nadają sens, to życie innych ludzi, nigdy zaś twoje własne.
Pragnęła może zwierzyć się komuś z tego wszystkiego, ale jak wypowiedzieć ten nieokreślony smutek, zmienny jak rozpływające się obłoki, nieuchwytny jak wiatr.
Brakowało jej słów, okazji i śmiałości.
Serce jest bogactwem, którego się nie sprzedaje, ani się nie kupuje, ale które się ofiarowuje.
Są ludzie, których jedynym zadaniem jest służyć innym za pośrednika, przechodzi się po nich jak po mostach i idzie sie dalej.
I nuda - milczący pająk - snuła w mroku swą nić we wszystkich zakątkach jej serca
Lubiła morze jedynie za jego burzliwość, a zieleń tylko wśród ruin. Z każdej rzeczy musiała wydobyć jakąś korzyść dla siebie i odrzucała jako zbędne to wszystko, co w danej chwili nie mogło być pokarmem dla jej serca.
Bo czyż miłość, jak egzotyczna roślina, nie wymaga właściwie przygotowanego gruntu i odpowiedniej temperatury?
Było to jedno z tych czystych uczuć, nie zakłócających życia, które pielęgnuje się, bo są rzadkie, i których utrata martwi bardziej, niż posiadanie raduje.
Nie, nie wierzę w „możliwość szczęścia”, wierzę w spokój. Z tej przyczyny unikam tego, co mnie irytuje. Jestem aspołeczny. Więc uciekam od społeczeństwa. Wychodzi mi to na dobre.
W moim biednym życiu, tak płaskim i spokojnym, zdania są przygodami i nie zbieram innych kwiatów prócz metafor.
Przed ślubem zdawało się jej, że go kocha, ale oczekiwane szczęście nie nadeszło. „Pomyliłam się więc” – myślała i starała się dociec znaczenia słów: szczęście, namiętność, upojenie, słów, które tak pięknie brzmiały w książkach.
Spotyka się je pewnego dnia - powtórzył Rudolf - pewnego dnia, niespodzianie, gdy straciło się już nadzieję; otwiera się wówczas niebo i jakby głos jakiś wołał: 'Oto ono!'. Czujemy potrzebę zwierzenia się tej osobie z całego życia, pragniemy poświęcić jej wszystko. Porozumiewają się bez słów ci, co spotkali się niegdyś w marzeniach. Oto właśnie jest przed nami ów skarb, tak długo poszukiwany, mignie, lśni się. A jednak wątpimy jeszcze, nie śmiemy weń uwierzyć. Stoimy oślepieni jak ktoś, kto z ciemności wyjdzie nagle na światło.
Gdyby cierpienia nasze były komuś potrzebne, myśl, że się poświęcamy, przynosiłaby nam ulgę.
Im wyraźniej uświadamiała sobie swą miłość, tym głębiej spychała ją na dno, by ją ukryć i stłumić.
Dajcie mi spokój z tą waszą ohydną rzeczywistością! Cóż to jest rzeczywistość? Jedni widzą czarno, drudzy niebiesko, większość widzi głupio. Nie ma nic mniej naturalnego niż Michał Anioł i nic odeń potężniejszego. Troska o zewnętrzną prawdę jest znamieniem upadku naszych czasów; jeśli tak dalej pójdzie, sztuka stanie się jakimś błazeństwem mniej poetycznym od religii i mniej zajmującym od polityki
Miłość powinna spaść wśród gromów i błyskawic jak huragan, który z niebios wtargnąwszy nagle w życie tratuje wszystko, porywa ludzkie postanowienia, jak liście, i serce pociąga za sobą w otchłań.
W głębi duszy wyczekiwała jednak jakiegoś zdarzenia. Jak marynarze w niebezpieczeństwie rzucała zrozpaczone spojrzenie na swe samotne życie, wypatrując zjawienia się białego żagla na mglistym widnokręgu. Nie wiedziała, co by to mógł być za przypadek, jaki wiatr go przywieje i ku jakim wybrzeżom ją zaniesie, czy będzie to mała łódeczka, czy okręt o trzech pokładach naładowany niepokojem czy wypełniony szczęśliwością, aż po brzegi. Ale co rana, gdy się budziła, miała nadzieję, że nastąpi to właśnie tego dnia.
(...) nie zastanawiała się wcale nad tym, czy kocha Leona. Myślała, że miłość powinna spaść wśród gromów i błyskawic jak huragan, który z niebios wtargnąwszy w życie tratuje wszystko, porywa ludzkie postanowienia, jak liście, i serce pociąga za sobą w otchłań. Nie wiedziała, że gdy zatkają się rynny, deszcz może zalać taras domu, i czuła się wciąż bezpieczna, gdy nagle pewnego dnia odkryła rysującą się na ścianie szczelinę.
A kobieta jest wiecznie skrępowana. Bierna i zarazem ulegająca wpływom, ma przeciw sobie wraz z pokusami ciała i zależność prawną. Drży z każdym powiewem, jak jej własna woalka, przypięta do kapelusza. Zawsze jakieś pragnienie ją pociąga, a powstrzymuje jakiś wzgląd na pozory.
(...) [S]łowo ludzkie jest jak pęknięty garnek, na którym wybijamy melodie dla tańczących niedźwiedzi, choć chcielibyśmy poruszyć gwiazdy.
Nic bardziej upokarzającego jak widok głupców, którym się powiodło tam, gdzie myśmy ponieśli klęskę.
Nie zawsze mam pewność, że całkiem istnieję, a kiedy indziej czuję ogromne zmęczenie, jakby rozwarstwione nadmiarem istnienia.
(...) wreszcie zbuntowała się w niej duma. Umilkła dławiąc wściekłość z niemym stoicyzmem i wytrwała tak aż do śmierci.
Ja napisałbym rzecz okrutną i żałosną, podejrzewam, że serce się nie starzeje. - U niektórych nawet z wiekiem rozkwita, dwadzieścia lat temu byłem bardziej oschły i brutalny niż dzisiaj. Czas, który innych wysusza, dodał mi kobiecości i dobroci. Bardzo mi się to nie podoba. Czuję, że krowieję. Byle co mnie wzrusza. Wszystko wyprowadza mnie z równowagi. Jestem jak trzcina, najmniejszy zefirek jest dla mnie wichurą.