cytaty z książek autora "B. A. Feder"
Była niegasnącą iskrą, która spalała mnie od środka – kawałek po kawałku, minuta po minucie. Nie potrzebowałem i nie planowałem tego, ale ta malutka kobieta całkowicie mną zawładnęła.
Zrozumiałam. Przypomniałam sobie, jak mówią na
niego mieszkańcy naszego miasta. Anioł śmierci. Samael
z Nowego Orleanu. Czyżby mieli rację? Wiedziałam, że jedyną właściwą reakcją byłaby w tym momencie ucieczka,
ale nie umiałam odejść. W głębi duszy czułam, że nie był
potworem, na jakiego się kreował.
Gdybym pokazał jej swoje prawdziwe oblicze, zgasiłbym całą jej radość i światło, które w sobie nosiła, a tego nie umiałbym sobie wybaczyć.
- Pomyślałam, że będzie ci znacznie łatwiej. Ja w tamtym czasie nie miałam nikogo, kto by mnie zrozumiał. Prawda jest taka, że gdy ktoś opowiada ci o swoich przeżyciach, to nie jesteś w stanie ich w pełni pojąć, nawet jak bardzo się postarasz, dopóki samemu czegoś nie doświadczysz.
Pozwoliłam sobie na chwilowe zatracenie się w fantazjach. Tutaj, na sali ćwiczeń – poza oficjalnymi godzinami jego pracy – udawałam, że jesteśmy innymi ludźmi, niespętanymi przez zasady i zależności.
– Zwyczajnie tańcz, Léa. I nie myśl. Stanowczo za dużo analizujesz, a to cię blokuje.
Zarumieniłam się, ale posłuchałam. Nieustannie fascynowała mnie jego spostrzegawczość.
Schowałam dłonie pod stołem i z całej siły zacisnęłam je w pięści. W moim wnętrzu złość toczyła zaciętą bitwę z żalem. Nie byłam pewna, które z nich tym razem zwycięży. Prawdę powiedziawszy, wolałam, aby wygrała złość, bo ona przynajmniej aż tak nie bolała. Żal z kolei wyżerał mnie od środka niczym najgorsza trucizna.
Moje durne serce wywinęło koziołka i mocniej zadudniło w piersi. Przez sekundę wydawało mi się, że instruktor zatrzymał wzrok na moich wargach, ale z równowagi wytrącił mnie czyjś głos, przez który odskoczyłam od Cédrica jak oparzona, chociaż wcale nie staliśmy aż tak blisko siebie.
Atmosferę zelektryzowało moje westchnięcie. Kierowana instynktem, automatycznie przysunęłam się bliżej. Cédric był jak magnes, który mnie przyciągał. Po chwili mnie puścił, ale wbrew temu, czego się spodziewałam, nie oddalił się. Zamiast tego położył ręce na oparciach fotela, nakrywając moje dłonie swoimi. Jego skóra była ciepła, lekko szorstka. Moje serce wyło do niego jak wilk do księżyca.
Nie miałam najmniejszych szans w pojedynku z własnymi uczuciami. Przepadłam i cholernie się wystraszyłam, bo wiedziałam, że za parę miesięcy się rozstaniemy. Na dobre. On zostanie tutaj, będzie dalej uczył, a ja wyjadę na drugi koniec świata.
– Często tak masz, prawda?
– Jak?
– Dużo myślisz. – Popukał mnie palcem w skroń.
– Ach, o to ci chodzi. – Zaśmiałam się. – Tak, chyba tak. To źle?
Złożył subtelny pocałunek na moim czole, czym rozczulił mnie jeszcze bardziej, mimo że jego wargi prawie niezauważalnie mnie musnęły.
– Nie, bo to świadczy o twojej dojrzałości. Chciałbym, żebyś kiedyś podzieliła się ze mną tymi przemyśleniami.
Wierzę, bo nadzieja zawsze wzrasta w myślach o przyszłości, a nie przeszłości.
Nie warto z kolei rezygnować z miłości tylko dlatego, że boisz się momentu, w którym zniknie, bo tak naprawdę ona wcale nie znika. Ta miłość zostaje z Tobą, w Twojej duszy, w Twoich wspomnieniach, a każda chwila spędzona z ukochanym zwierzęciem wynagradza Ci fakt, że poczujesz smutek, gdy czworonożny towarzysz odejdzie.
Czułam się jak ofiara w amoku uciekająca przed drapieżnikiem. Dopadłam do furtki. Nie mam pojęcia, jakim cudem odnalazłam przycisk zwalniający zamek. .........Odda łam się od rezydencji. Byle szybciej i dalej od przeszłości, chociaż ta już mnie dogoniła.
- Kto cię tak skrzywdził? - spytała cicho.
- To nie ma żadnego znaczenia.
Chcę ciebie, Léa. Dokładnie takiej. Niedoskonałej, zranionej, delikatnej, wrażliwej, dobrej, uroczej, odważnej.
Gdy tak na mnie patrzył, marszcząc brwi, po moim ciele wędrował rój niewidzialnych mrówek. Cédric uniósł wzrok, a ja przepadłam w otchłani jego szarych tęczówek. Zresztą... szczerze mówiąc, przepadłam już dawno, i miałam tego pełną świadomość.
-Przepraszam za włamanie, ale nie przeproszę za to, że tu jestem.
Obawiałem się spustoszenia, które zapanowałoby po naszym zbliżeniu. Ona pragnęła uczucia, perspektyw na przyszłość, a ja błyskawicznie zgniótłbym jej nadzieję. Nie potrzebowałem ani nie chciałem wikłać się w związek. Co więcej, nie byłem do tego stworzony.
Czułam się przy nim bezpieczna (...) Doskonale się uzupełniliśmy (...) Cédric był jednak perfekcyjnym prowadzącym i bezbłędnie odczytywał moje potrzeby, potrafił naprowadzić mnie na właściwy tor.
...lepiej żałować, że się próbowało i poniosło klęskę, niż przez całe życie zachodzić w głowę, jak by to było, gdyby się spróbowało.
Z każdym dniem Cédric zajmował coraz większą część mojego umysłu. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Stawał mi przed oczami, gdy je zamykałam, a jego serdeczny uśmiech był jedynym, który przynosił mi ulgę, kiedy tylko mnie nim obdarowywał.
Stał się dla mnie bezpieczną kryjówką. Uciekałam do niej za każdym razem, gdy tego potrzebowałam, a on mi na to pozwalał, nawet jeśli robił to nieświadomie.
Zanurzyłam się w głębinach jego przeszywającego spojrzenia. Sam jego wzrok sprawiał, że czułam się tak, jakby rozkładał mnie na części pierwsze. Nikt inny nie posiadał takiej umiejętności.
Kołysał mnie w swoich ramionach i uspokajał samą swoją obecnością. Nie chciałam znaleźć się nigdzie indziej. Tutaj było moje miejsce. Z nim, w jego objęciach.
Z całej siły starałem się ukryć gniew i urazę, które pojawiały się za każdym razem, gdy pozwoliłem sobie choćby na kilkanaście sekund wspominania jednych z najbardziej parszywych chwili mojego życia.
Na Boga… Nie dość, że miała dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiechała, to jeszcze przygryzała wargę. Przysięgam, że nabrałem ochoty, aby ją do siebie przyciągnąć i wytłumaczyć jej, jak bardzo to na mnie działa. Już to sobie nawet wyobraziłem.