Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant1
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński18
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tomasz Kocowski
1
6,0/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Urodzony we Wrocławiu prawnik, gra w amatorskich teatrach oraz teatrach tańca. Interesuje się historią, literaturą, polityką i sportem. W wolnych chwilach chodzi po górach (obecnie najciekawszą jego wyprawą był trekking w Himalajach) oraz zajmuje się produkcją alkoholu domowej roboty (piwa, wina oraz nalewek).
6,0/10średnia ocena książek autora
38 przeczytało książki autora
11 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Brassel Tomasz Kocowski
6,0
Do “Brassel” Tomasza Kocowskiego podeszłam z dużym entuzjazmem, ponieważ rzecz dzieje się w moim rodzinnym mieście - z tym że prawie dwieście lat temu, a krasnoludy nie są tam tylko rzeźbami spotykanymi w miejskich zaułkach, ale faktycznie żyją pod ziemią i chętnie kupują beczki z piwem. Czy autorowi udało się podtrzymać mój zapał? Po odpowiedź zapraszam do recenzji.
Fabuła nie jest skomplikowana i rozgrywa się w Brassel (czyli Wrocławiu, nazywanym tak w dialekcie dolnośląskim języka niemieckiego),a skupia się na konflikcie z królem Prus oraz na próbach przywrócenia kontaktów handlowych z żyjącą w podziemiach rasą Zwergów. Mieszkańcom pod rządami pruskimi nie wiedzie się bowiem dobrze - wiele zakładów i fabryk zamknięto, ponieważ transakcje z sąsiadami spod powierzchni zostały zakazane, a wejście łączące oba światy, Oderthor, zawalone. Dodatkowo ludzie są obciążeni podatkami na utrzymanie stacjonującego tu wojska i w końcu, doprowadzeni do ostateczności, buntują się przeciwko władzom i ruszają tłumnie pod ratusz walczyć o swoje prawa.
Nasi bohaterowie to przywódcy rebelii oraz osoby mocno w nią zaangażowane. Bernard jest mózgiem operacji, a Bolko (syn jego najbliższego przyjaciela) młodym chłopakiem zamieszanym w przemyt ze Zwergami. Z tymi dwoma mamy największą styczność, ale poza nimi jest jeszcze cała galeria postaci drugoplanowych. Moim zdaniem trochę ich za dużo, jak na książkę liczącą trzysta pięćdziesiąt stron, dlatego że ciężko nakreślić na takiej przestrzeni jakieś wyraźniejsze charakterystyki. Przykładowo Bernard, Otto (ojciec Bolka) i Johan (brat Ottona) niezbyt się według mnie różnią między sobą, a wszyscy, których poznajemy, są raczej zwyczajni i nie budzą specjalnych emocji. Osobiście najbardziej polubiłam Agnes, mądrą żonę Bernarda, i choć nie zostało jej poświęcone dużo uwagi, to doceniałam fragmenty, gdzie wprowadzała ciepły, domowy klimat. Mam też skargę, że tak niewiele miejsca zostało dla Augusta Füllfederhalterdorfa - poety i złodzieja tuby.
Jeśli chodzi o odbiór powieści, to ma ona swoje plusy i minusy i zacznę od tych drugich. Spora ilość rozdziałów poświęconych romansowi Bolka z ukochaną Mathilde w moim odczuciu była niepotrzebna, gdyż wątek ten ani nie wnosił niczego do historii, ani nie rozwijał postaci. W dialogach, w których uczestniczyło wiele osób, miałam trudności ze zrozumieniem, kto aktualnie mówi, parę razy niezbyt jasno zostało również zaznaczone, ile upłynęło czasu pomiędzy rozdziałami. Dostrzegłam też nieco potknięć w redakcji i korekcie, najczęściej w postaci literówek i powtórzeń wyrazowych, a zakończenie, jak na mój gust, poszło za bardzo w kierunku deus ex machina. Przechodząc do plusów, to największym była dla mnie możliwość przeniesienia się do dawnego Wrocławia. Przedmieścia i okoliczne wsie wspominane w książce to teraz centrum miasta lub jego dzielnice. Wzmianki o moich najbliższych okolicach, czyli Rosenthal i Carlowitz, przywołały oczywiście uśmiech na mojej twarzy, a te dotyczące nieistniejących już: Kładki Białoskórniczej, Mostu Czterofenigowego czy Międzymurza - nieodpartą nostalgię. Podobało mi się też zróżnicowanie narodowościowe mieszkańców Brassel, mamy tu bowiem Niemców, Polaków, Prusaków i Ślązaków. Korzenie Bolka na przykład sięgają kilku z tych grup i chłopak próbuje odnaleźć przynależność do którejś z nich.
Podsumowując, “Brassel” to lekka lektura i mogę ją polecić czytelnikom, którzy lubią poczuć ducha przeszłości doprawionego odrobiną fantastyki, a także tym znającym Wrocław i jego zakątki.
Recenzja powstała dla klubu recenzenta na facebookowej grupie Książki Fantasy
https://www.facebook.com/groups/399240960159910/posts/4194230033994298
Brassel Tomasz Kocowski
6,0
Książka „Brassel” Tomasza Kocowskiego to powieść typu historia alternatywna wzbogacona o elementy fantastyczne – żyjących pod ziemią Zwergów. Akcja dzieje się w połowie XIX wieku i nawiązuje do wydarzeń tzw. Wiosny Ludów. Możemy znaleźć tu wszystkie jej przejawy. Mieszkańcy Brassel, czyli po naszemu Wrocławia – chcą wyrwać się spod pruskiego panowania. Ludzie są niezadowoleni i dążą do otwarcia Oderthoru i wznowienia kontaktów z podziemnym ludem, które zapewniały rozwój handlu. Pojawiają się też dysputy o przynależności narodowej. Niemiec, Polak, Ślązak – bohaterowie zadają sobie pytanie, kim właściwie są.
Akcja zaczyna się w momencie, kiedy w mieście wybucha bunt. Jego przywódcy, Bernard i Bolko, z determinacją walczą o realizację postawionych celów. Główny to ponowne nawiązanie kontaktów handlowych ze Zwergami. Z dwójki głównych bohaterów to Bolko zajmuje w powieści więcej miejsca, chociaż Bernard wydaje się tym ważniejszym. Ten pierwszy jest chętny do działa, do tego jego ojciec od lat mieszka wraz z żyjącymi pod ziemią krasnoludami, więc ma osobiste pobudki, aby odwiedzić ich korytarze. Pojawia się też wątek miłosny, wszak to młody chłopak i krew mu w żyłach buzuje. Bernard natomiast to dojrzały mężczyzna i realny przywódca. Jest opanowany i ma – nazwijmy to – polityczne umiejętności i charyzmę, aby poruszyć tłum.
Od początku miałam ogromne trudności, żeby poczuć klimat tej powieści. Czułam się, jakbym czytała którąś z kolejnych części cyklu. Zostałam wrzucona w wir wydarzeń i nie potrafiłam zrozumieć z czego one wynikają – chociażby dlaczego stosunki ze Zwergami zostały zerwane. Pierwszy rozdział jest napisany fatalnie. Skaczemy po mieście i obserwujemy bunt raz z perspektywy wojska, a raz protestujących. Połapać się w tym kto jest kim jest bardzo ciężko. Nie wiemy na czym się skupić i co będzie istotne w toku wydarzeń.
W kolejnych rozdziałach Tomasz Kocowski uspokaja się i zaczyna relacjonować historię dłuższymi fragmentami. Krystalizują się główne postacie i wątki. Akcja jest wartka. Jeżeli ktoś da się ponieść jej nurtowi może świetnie się bawić. Ja niestety ledwie pomoczyłam stopy na brzegu tej rzeki. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, to co mi się najbardziej podobało, tego było najmniej. Bardzo ciekawiło mnie jak autor opisze podwrocławskie krasnoludy. Kiedy bohaterowie wkroczyli w podziemne korytarze moje rumieńce mogłyby rozświetlać im drogę. Tak nie mogłam doczekać się spotkania z małym ludem. Szkoda, że w ogólnym rozrachunku Tomasz Kocowski postawił na politykę a nie fantastykę.
Po drugie, z jednej strony odniesienia do Wiosny Ludów są jasne, ale mi podczas czytania towarzyszyła myśl, że wystarczy zmienić, daty, miejsca, nazwiska i przeniesiemy się do innej epoki. Dodać również chcę, że jedni mają większą inni mniejszą wiedzę historyczną i nie każdy te powiązania zauważy. Myślę, że autor mógł zrobić nieco więcej, aby jego intencja była jasna, lepiej oddać opisywany czas, aby powieść z dumą nosiła miano historii alternatywnej.
Wrocław i krasnoludy skusiły mnie do przeczytania „Brassel”, jednak nie okazały się gwarantem sukcesu – w moich oczach. Niewątpliwie zaletą powieści jest wartka akcja. Tomasz Kocowski wymyślił dużo wątków, jednak potencjał wszystkich nie został wykorzystany. Może w tym przypadku mniej okazałoby się czytelniej i ciekawiej? Trudno powiedzieć. Ja niestety klimatu tej powieści nie poczułam. Nie porwała mnie ani fabuła, ani pisarski warsztat autora (swoją drogą redakcja/korekta też nie błyszczy w tej książce). Krótko mówiąc nie miała tej charyzmy co Bernard, porywający do buntu mieszkańców Brassel.