cytaty z książek autora "Tomasz Polak"
System kościelny jest systemem uniwersalnym, czyli takim, który według własnej świadomości obejmuje swoim (co najmniej teoretycznym) zasięgiem także te osoby, które do niego formalnie nie należą, w tym i tych, którzy do niego nie należą z własnego świadomego wyboru. Tym samym system kościelny jest systemem nieuchronnej uzurpacji: skutecznie sięga po wszystko, co jest w jego zasięgu i co mogłoby do niego należeć.
System kościelny całkowicie uniezależnił się od odpowiedzi na pytanie o istnienie Boga. Z wnętrza tego systemu usłyszymy wprawdzie, że jest przeciwnie: że jego działanie, podobnie jak działanie objętych nim ludzi, ma według jego samoświadomości odpowiadać na obecność w nim Boga. Jednakże system kościelny wprowadził Boga do swojej definicji nie jako odniesienie obiektywne, ale jako odniesienie funkcjonalne: z perspektywy tego systemu , od momentu jego narodzin w połowie pierwszego stulecia, Bóg to ten, "który wskrzesił Jezusa". To właśnie mocą takiego funkcjonalnego odniesienia system kościelny, a za nim chrześcijańskie Kościoły, definiują się same jako bezwzględnie wyróżnione, zbawcze, uniwersalne i ostateczne, czyli w swojej zasadzie "boskie" - lub skromniej: należące do Boga. Nie ma już jednak znaczenia, czy ów Bóg istnieje obiektywnie, czy nie; znaczenie ma tylko ta właśnie uniwersalna konstrukcja religijno-polityczna oparta na uznaniu "boskiej niezwykłości" losu Jezusa i jej skutki w postaci "boskiej niezwykłości" wspólnot, które na ów los się powołują.
Po zderzeniu klasycznych idei późnego średniowiecza z ich egzystencjalną interpretacją w myśli reformacyjnej zostały tylko dymiące zgliszcza: świat który usiłuje sugerować, że jest odpowiedzią na najważniejsze ludzkie pytania, ale w istocie przedstawia wyłącznie zbiór bezsilnych zaklęć. Tak jest od tamtej epoki po nasze czasy.
W odmienionej przestrzeni cywilizacyjnej Zachodu Kościoły stały się obiektem lekceważenia połączonego z elementami uznania. Są uznawane ze względu na swoje możliwości socjalizacyjne, akceptację społeczną i deklarowane wartości, ale w jeszcze większym stopniu są lekceważone, ponieważ nie są w stanie wnosić w tę przestrzeń niczego nowego i wartościowego - są raczej obecnym w niej historycznym residuum, bez którego nie może się ona (na razie) obyć, lecz któremu nie przypisuje już realnej dynamicznej wartości. Kiedy społeczeństwa Zachodu rezygnują z przywiązania do chrześcijańskiej „kościelności", nie dzieje się w istocie nic. Przywiązanie to jest już z punktu widzenia własnej dynamiki tych społeczeństw praktycznie bez znaczenia.
Ludzie przez takie systemy zagarnięci płacą oddaniem swojej energii życiowej (czasem aż po samozatracenie) za to, że mają nierozwiązane problemy egzystencjalne i co ważniejsze: płacą, by pozostały one nierozwiązane. Uruchomienie tej właśnie możliwości korzystania z ludzkiej energii jest źródłem i oparciem trwałości kościelnego systemu.
Dlaczego katedra? Odpowiedź tkwi w najprostszym systemowym ujęciu idei gotyckiej katedry. Jeśli jej opis sprowadzimy do tego, co najważniejsze, będzie on wyglądał mniej więcej tak: katedra jest nadludzką pustą przestrzenią objętą minimalistyczną kamienną konstrukcją, której to konstrukcji zadaniem jest wynieść ową pustą przestrzeń jak najwyżej, umożliwić przeniknięcie jej maksimum światła, a zarazem umiejscowić w niej ludzi jako tych, którzy liczą się w niej tylko o tyle, o ile zgodnie z jej intencją zwracają się ku temu, co wysokie, jasne i wzniosłe, czyli święte. (...) System kościelny jest "katedrą", ponieważ jego najważniejsze oddziaływanie to właśnie jednoczesne uwznioślenie i degradacja wszystkiego, co zostaje nim objęte.
Istota problemu ujawnia się w charakterystyczny sposób we współczesnej kościelnej świadomości - przede wszystkim przez narastające w niej napięcie między zrozumieniem konieczności i nieodwracalności zmian a przekonaniem, że system kościelny opiera się na decyzjach dawno już podjętych (i to podjętych raz na zawsze), wobec czego zmiany muszą być traktowane w najlepszym razie jako nieporozumienie, w gorszym jako zagrożenie tożsamości systemu. Napięcie to ujawnia zarazem bezradność wobec sedna problemu.
Pierwotny "ruch Jezusa" był impulsem odnowy religijnej wewnątrz palestyńskiego (ściślej: galilejskiego) judaizmu pierwszego stulecia, "antysystemowym", a zarazem też niepolitycznym, to znaczy niepretendującym do objęcia realnego przywództwa w społeczności religijnej Izraela, czy tym bardziej uniwersalnego przywództwa religijnego. (...) W wielkim skrócie: impuls Jezusa i związanego z nim antysystemowego ruchu odnowicielskiego umożliwił ukształtowanie się najbardziej "systemowej" spośród światowych religii.
Praktycznie wszystko, co dziś wiemy o Jezusie z Nazaretu, jest nam dostępne w ramach konceptu ukształtowanego w pierwszych dwudziestu latach po jego śmierci. Nie jest to wiedza o realnym Jezusie, jakim był, zanim skazano go i zabito, ale wyobrażenie - albo lepiej właśnie: koncept Jezusa, jakiego potrzebowała rodząca się wspólnota jego uczniów, by przetrwać. Chrześcijaństwo jako system zerwało z Jezusem z Nazaretu do tego stopnia, że nie jest mu już potrzebne odnoszenie się do niego w konkretności jego ludzkiego życia - zamiast tego odnosi się do swojego obrazu Jezusa, a to bynajmniej nie jest to samo.
Zakłócony stosunek do winy jest jedną z tożsamościowych cech systemu kościelnego. (...) Można powiedzieć, że jest to jedna z podstawowych aktywności tego systemu, pozwalająca mu na odtwarzanie własnej tożsamości w każdych nowych/zmienionych warunkach. To połączenie indukowania winy i uwalniania od jej ciężaru jest kluczem do zrozumienia istoty kościelnego systemu w jego wymiarze praktycznym.
Problem leży w tym, że "wielki projekt", jakim okazał się chrześcijański system kościelny, w całości wchłonął ów impuls, z samym człowiekiem, Jezusem z Nazaretu, włącznie - czyniąc właśnie z niego i z jego orędzia objaśnienie i usprawiedliwienie siebie samego jako systemu.
Przekonanie uczestników tego projektu, że jest on w istocie "boski" i "wieczny", ma oczywiście zasadnicze znaczenie dla samousprawiedliwienia Kościoła. Me też niewątpliwie znaczenie dla zrozumienia źródeł siły kościelnego systemu. Nie ma jednak zupełnie znaczenia z perspektywy identyfikacji i krytyki tego systemu spoza niego samego. Inaczej mówiąc, system kościelny okazuje się nie do obrony, kiedy spojrzymy nań z zewnątrz - spoza gry, która się w nim toczy i której jest on produktem - i kiedy odmówimy podstaw dokonującemu się w ubóstwieniu, a zarazem odczłowieczeniu Jezusa.