cytaty z książek autora "Małgorzata Szczepańska"
Kocham cię nie z powodu tego, kim jesteś, ale kim jestem, kiedy jestem z tobą.
Poznałem kogoś dawno temu, jednak ta osoba zniknęła z mojego życia. Przez te wszystkie lata starałem się z całych sił wymazać obraz człowieka, który wzbudzał we mnie dziwne uczucia.
Nic mnie nie usprawiedliwia. Chcę tylko powiedzieć, że nie miałem szczęśliwego dzieciństwa, odkąd to się wydarzyło. Najgorsza była krzywda, jaką wyrządziła mi matka. Znęcała się nade mną. Na dodatek ojciec był seryjnym mordercą. Chodzę na spotkania z terapeutką, bo uważam, że mam w głowie pewne skrzywienie. Dopuściłem się w swoim życiu kilku złych, to mało powiedziane, niegodziwych brzmi teatralnie, a powiedzenie...
Pewnie nie domyślasz się, że dawno temu słuchałem wszystkiego, co robiłeś. Lubiłem wszystkie dźwięki, jakie wydawałeś. I wszystkie twoje słowa. Myśli. Twój oddech. Odgłos kroków. Wszystko. Czułem, że po raz pierwszy zobaczyłem i poznałem, kim jest człowiek.
Pamiętam cię. Przez kilka lat twojej nieobecności nienawidziłem cię, tęskniłem, czekałem na ciebie. Tak wyglądało moje życie. Byłeś dla mnie wszystkim. Jesteś — oznajmił, patrząc na mnie brązowymi oczami.
Wdepnąłem w rozlaną ciemną kawę, która wsiąkała w szczeliny podłogi. Zbyt długo się w nią wpatrywałem, dlatego przypomniał mi się ten obraz. Kobieta w brudnej, ciemnej piwnicy, odgłos zatrzaskiwanej kłódki, tępy nóż leżący u moich stóp oraz jej błagalne spojrzenie.
Kilka dni później ponownie pod moimi drzwiami pojawił się ten dzieciak. Tym razem ledwo trzymał się na nogach. Był skatowany. Oparł się o ścianę, lecz po chwili zaczął osuwać się w dół. Podtrzymałem jego ciało. Wziąłem go na ręce, pospiesznie położyłem na łóżku. Potem pobiegłem po apteczkę. Kiedy w końcu mogłem mu pomóc, zobaczyłem, jak bardzo jest okaleczony. Ślady po ranach ciętych, kłutych, tłuczonych, skutki oparzenia wrzątkiem. Poobijane plecy. Źle zszyte rany. Całe ciało wyglądało na jedno wielkie zakażenie. Nic nie goiło się prawidłowo. Nie mogłem na to patrzeć. Kiedy skończyłem go opatrywać, odwrócił się w moją stronę. Spojrzał na mnie.
— Jeszcze trochę muszę wytrzymać. Zniosę to. Jeszcze trochę — wydusił z siebie. Rozpłakał się.
Nie przytuliłem go, a jedynie poklepałem po ramieniu.
Ten moment. To wystarczyło. W jednej chwili spojrzałem na wiszącą reklamówkę, a w drugiej zarzuciłem siatkę na jej duży łeb. Zacząłem ją wciągać do swojego mieszkania. Rzuciłem tą kobietą o ścianę. Trzymałem dłonie na szyi. Mocno zaciskałem. Szamotała się, ale nie była w stanie się uwolnić. Folia wpychała się do jej wnętrza za każdym razem, gdy tylko starała się zaczerpnąć powietrza. Czułem, jak palce mocniej wbijają się w jej skórę. Całe to mroczne wydarzenie trwało bardzo krótko.
Popatrzyłem na idących za mną ludzi, a potem spojrzałem przed siebie, gdzie pojawiali się żołnierze z białą bronią.Nic sobie z tego nie robiłem.Podszedłem do leżącego wartownika i wyszarpnąłem z jego ciała strzałę, przeturlałem go na plecy, po czym wbiłem mu ponownie szpikulec w oko.Krew trysnęła na moją twarz, ciemne włosy,klatkę piersiową, a nawet poczułem ją w ustach.Uśmiechnąłem się pod nosem, a kiedy podniosłem głowę do góry,zobaczyłem, że wojsko mierzy do mnie z łuków, a moi ludzie stają przy moim boku.
–Przyszedłem po mojego człowieka Pal Hoona!–oznajmiłem zebranej dwudziestce.
–Chcesz zginąć?–spytał żołnierzyk, który wyłonił się z grupy.
–O to samo miałem spytać ciebie, głupcze! –krzyknąłem.
-Kim jestem dla ciebie, abyś zaryzykował dla mnie swoje życie?–spytała,spoglądając na moje ciemne szaty, które właśnie osłaniały jej coraz bardziej przemoknięte ciało.Po chwili ciszy dopowiedziała:– Jeśli to zrobisz, trudno mi będzie się odwrócić i odejść od ciebie.
-Ale królowa nie chciała mieć pod swoim dachem szpetnego dziecka.Była zbyt piękna i wyniosła,by opiekować się kimś ze skazą.Niedoskonałe dziecko szkodziło wizerunkowi idealnej matki.Straszne, ale prawdziwe.
-Tsume, twoje życie...
-Nigdy nie było cenne dla mojej matki, ojca, braci i w końcu nawet ja nie traktuję go jako coś wartościowego– powiedziałem i odwracając od niego wzrok, spojrzałem na czarne niebo, na którym pojawiła się czerwona łuna.
-Przepraszam, ale to nie pan chciał, abym spojrzała na niego? Abym zwróciła na niego uwagę?- spytała i opuściła twarz, która nadal znajdowała się w mojej dłoni.
-Nie- burknąłem.– Chciałem, abyś wyjaśniła mi, dlaczego nadal przebywasz w męskiej łaźni, kiedy ma w niej odpoczywać książę.
– Jeszcze się nie pojawił, więc...
– Stoi przed tobą, a ty okazujesz mu brak szacunku–rzekłem, a ona ponownie na mnie spojrzała, tym razem łagodniej.– Zawsze jesteś taka opryskliwa dla członków rodziny królewskiej?
– Nie–odpowiedziała.– Ale to ty... To ty, książę, zacząłeś...
– Co zacząłem? – przerwałem jej.
– A teraz drażnisz się ze mną! – podniosła głos i wyszarpnęła swoją twarz z mojego uścisku.