15 lat temu w mojej domowej biblioteczce znalazła się książka Diane Ackermann "Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim ZOO".
Żydach ukrywanych w trakcie wojny przez Jana i Antoninę Żabinskich. Dyrektora ZOO i jego żonę.
Myślę , że od lektury "Azylu" powinien zacząć Czytelnik żeby lepiej zrozumieć "Nasz dom w ZOO".
Jan był dyrektorem ZOO, a Antonina była czarodziejką ZOO. Miała niesamowity dar, intuicję, porozumienie ze zwierzakami. Zupełnie niezamierzenie czarowała swoich podopiecznych, a one jej ufały.
"Nasz dom w ZOO" z 1970 r to trzy historie (barwne, szczegółowe, pełne uczucia zapiski)
o zwierzętach, które były częścią życia Antoniny:
dwie małe rysice Tofi i Tufa,
hienka Dżolly,
borsuk Borsunio.
Piękne wspomnienia pani Antoniny Żabińskiej , dyrektorowej ogrodu zoologicznego w Warszawie. Historia zaczyna się , gdy Jan Żabiński zaczyna przed wojną zakładać warszawskie ZOO. Potem wojna, czas gdy niektóre zwierzęta trzeba zastrzelić , inne wypuścić lub pogrzebać . W tym trudnym czasie warszawski ogród zamienia się początkowo w tuczarnię , potem w fermę lisów i ogródki działkowe.
Historia kończy się , gdy po wojnie , po odbudowie i pozyskaniu nowych okazów ogród otwiera swoje podwoje dla warszawiaków.
Wspomnienia , w których ciągle przewijają się przeróżne zwierzęta , wydawałoby się nie do udomowienia , a jednak.