Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Dan Parkinson osiągnął w świecie DragonLance, to czego innym autorom cyklu "Bohaterowie" się nie udało. Zrozumiał klimat uniwersum pary Weiss/Hickamn i odwzorował go w swojej książce, częściowo kalkując pewne rozwiązania fabularne. Przygoda, pełna krasnoludów i kenderów, znowu pachnie lekkością, dobrym humorem, zagrożeniem wojną i zawadiackością. Historia cały czas gna do przodu i oferuje nam mnóstwo niespodzianek, z potyczkami na miecze i absurdalnym humorem na czele. Książkę niestety psuje ostatni akt, napisany jakby pośpiesznie w celu zbyt szybkiego rozwiązaniu wątków, co odbija się na całości i jej odbiorze w tonie negatywnym. Co prawda fan DragonLance nie znajdzie tutaj nic nowego, lecz i tak będzie bawił się doskonale, reszta odbiorców wyjdzie niestety niezaspokojona.