Kiedy patrzę z perspektywy lat na pracę odbudowy Polski, to zawsze nasuwa mi się porównanie z paralitykiem, który po długim okresie niemocy zaczyna się uczyć chodzić na nowo. Robiono krok, dwa naprzód; ale zaraz przychodziło zmęczenie i niechęć, na skutek niedostatecznych sił i poczucia, że droga do przebycia jest taka jeszcze długa. Wpadaliśmy na przeszkody, których nie umieliśmy przewidzieć, a ambicje były wielkie. Szliśmy w przód niepewnie i chwiejnie, bo chód wymaga harmonii ruchów i płynącej stąd automatycznej niemal wprawy. Byt państwa opiera się na tradycji, własnej tradycji historycznej, która od półtora wieku była przerwana. Nie mieliśmy doświadczenia na polu ekonomii, prawa konstytucyjnego i gospodarki pieniężnej, na skutego czego musieliśmy popełniać błędy. Błędy czyni każde państwo, ale w mniejszym lub większym stopniu zapobiega im mocna administracja, którą my dopiero musieliśmy tworzyć. A przy tym - skarb świecił pustkami, kredytu nigdzie nie mieliśmy.
Kiedy patrzę z perspektywy lat na pracę odbudowy Polski, to zawsze nasuwa mi się porównanie z paralitykiem, który po długim okresie niemocy ...
Rozwiń Zwiń