cytaty z książek autora "Marlon James"
Coś Ci jeszcze powiem o czytaniu. Widzisz to? Za każdym razem jak to otwierasz, jesteś wolna. Wolność jest tutaj i nikt nie będzie wiedział, żeś wolna, tylko ty.
Jedyna pewna rzecz w życiu czarnucha to, że nie ma nic pewnego.
[...] kiedy za bardzo napierasz i napierasz, twoi wrogowie w końcu dadzą ci odpór. I jeśli ciągle robisz sobie nowych wrogów, prędzej czy później osiągniesz masę krytyczną. To tylko kwestia czasu, kiedy wyhodujesz sobie wrogów tak samo bezwzględnych jak ty sam, bo przecież to ty zawiesiłeś poprzeczkę na tej wysokości. Ja nigdzie nie zagrzeję miejsca na tyle długo, żeby moi wrogowie stanęli do boju. To takie samo gówno jak wszystko inne w życiu, przyczynisz się do czegoś albo się nie przyczynisz.
- Dokonało się!
- Jezus wie, że mu teksty podpierdalasz?
Prawda jest taka: boją się negrów. Boją się silnego ramienia, co łapie w garść trzy łodygi trzciny naraz i jednym cięciem przekrawa na pół. Boją się palców, cod zupy prószą czymś, co to raz może być pieprz, innym razem trucizna. Boją się, że dłoń, co skręci kark kurczakowi, może skręcić kark i białej damie. Boją się, że to, co między udami negra, rozpruje białą kobietę i zostawi ją z moruskiem, a to dla niej rujnacja.
Każda czarnucha może w tajemnicy stać się czarną kobietą. Dlatego mamy czarną skórę, coby w nocy znikać i przemieniać się w duchy. Kiedy skóra znika jesteśmy tym, kim chcemy być. Stajemy się tym, kim jesteśmy.
Chcę ruchać ruchać ruchać ale nie staje nie staje nie staje.
Jaka to straszliwa klątwa dla tego świata, że biały człowiek w ogóle się wziął. Co za podła, straszna, okrutna istota, nic innego nie będzie tak samo nikczemne.
Prawda pożera kłamstwo, jak krokodyl pożera księżyc.
Kobieta puszcza ucho. Malec chwyta się za nie i pociąga nosem.
- Nienawidzę cię! - krzyczy.
- I dobrze, bo ja tobą też nie jestem zachwycona, ale Bóg nas związał, więc razem pozostaniemy A teraz już cię nie ma, mały gnoju, bo wytarmoszę cię za drugie ucho.
Swoich cierpień ludzie strzegli jak najdroższego mienia, w przekonaniu, że ból jest oznaką życia.
Może to był bas, coś, czego nie widać, ale jak sie to czuje, to sie wie. Ale kobieta będzie gadać za trzech, rozpuści jęzor na podwórku, przeklinając przy każdym wyżęciu koszuli i spodni, co je pierze, ze ma dość syfsystemu i izmu i schizmu i ze najwyższy czas, żeby sie duże drzewo spotkało z małą siekierą. Ale tego nie mówi, śpiewa o tym, dlatego wiemy, że to twoje. I wielu w gecie, w Kopenhadze, w Remie i na pewno w Ośmiu Ulicach też o tym śpiewa. Ci dwaj, co przynoszą broń do geta, nie wiedzą, co robić, bo jak muzyka cie walnie w ryja, to jej nie oddasz.
U czarnucha nie ma nic czarniejszego jak blizna po bacie dozorcy.
Dzieciak nabiera lat, potem go zabijają, ale dla białych to jeszcze wspanialsze. Nie dziwne, że mają z tego tyle radości i wesela, bo nikt tak nie lubi zabijania dla uciechy jak backra.
Złe uczucia to kraina, do której żadnej kobiecie nieśpieszno. Chwytają więc każde dobre, z którejkolwiek strony by nadeszły.
O dzieciach da się powiedziec jedno. Zawsze znajdą w tobie coś do użycia. I jeszcze da się powiedzieć drugie. Nie potrafią sobie wyobrazić świata, w którym człowiek ich nie kocha, bo co robić jak ich nie kochać?
Może ci się zdaje, że zaświaty dotrzymują obietnicy bycia krainą wolną od bólu i cierpienia, ale to obietnica złożona wyłącznie umarłym.
Nie o wszystkim, co widzi oko, winny opowiedzieć usta.
Może tak kończą się wszystkie opowieści, te o prawdziwych ludziach, o rzeczywistych ciałach padających od ran i śmierci, z przelaną krwią. Może dlatego wspaniale historie opowiadane przez nas są tak inne. Bo my opowiadamy, by żyć, a taka historia wymaga celu, a taka historia nieuchronnie jest kłamstwem. Bo na końcu prawdziwej historii nie ma nic prócz marności.
Oto moja wiara. Pierwszy mężczyzna zazdrościł pierwszej kobiecie. Jej błyskawica była przepotężna, jej krzyki i jęki dostatecznie głośne, aby zbudzić umarłych. Mężczyzna ten nie mógł się pogodzić, że bogowie obdarzyli słabą kobietę takim bogactwem, więc nim każda dziewczyna stała się kobietą, mężczyzna gotował się, aby to skraść, wyciąć i wyrzucić do lasu. Ale bogowie włożyli to, schowali głęboko, żeby żaden mężczyzna nie mógł znaleźć. Mężczyzna za to zapłaci.
Tkwimy w wielkiej tykwie świata i Bóg Matka trzyma wszystko w swoich dłoniach, aby to, co jest na dnie kuli, nigdy nie wypadło. Zarazem świat jest płaski na papierze, z krainami naniesionymi jak plamy krwi przesączającej się przez płótno, o nierównych kształtach, które czasem wyglądają jak czaszki ludzi poronionych.