W pewnym małym, polskim miasteczku

Marcin Zwierzchowski Marcin Zwierzchowski
04.06.2017

Najnowsza powieść Jakuba Żulczyka w pełni zasługuje na towarzyszący jej rozgłos. Gorzka, brutalnie realistyczna opowieść o miasteczku Zybork, pełnym złamanych, okrutnych ludzi przywodzi na myśl fabuły Wojtka Smarzowskiego.

W pewnym małym, polskim miasteczku

Nie dziw, że proszony w wywiadach o przedstawienie w kilku słowach Wzgórza psów Jakub Żulczyk ma z tym problemy – w swojej nowej powieści pisze o młodym pisarzu-celebrycie, który kiedyś odniósł oszałamiający sukces, by potem stoczyć się w odmęty narkotykowego nałogu; o jego żonie, która jest świetną reporterką, a którą właśnie wylano z redakcji i zaproponowano pracę na umowę o dzieło; o ich powrocie z podkulonymi ogonami (i bez pieniędzy) do rodzinnego miasteczka Mikołaja, Zyborka (fikcyjna miejscowość, budowana m.in. na szkielecie Nidzicy); o rozwodzie jego brata i jego walce o prawa do widzenia dzieci; o surowym ojcu, nie akceptującym tego, kim Mikołaj się stał i co w swojej książce nawypisywał o Zyborku (pisał niby na faktach, ale sporo nazmyślał, okrywając miasto złą sławą); o organizowanym przez ojca i brata referendum, by odwołać panią burmistrz, która władzą nad miasteczkiem dzieli się z gangsterami; wreszcie o samym Zyborku, pełnym ludzi ze złamanymi marzeniami, duchami z przeszłości Mikołaja, które ten spotyka po latach, a o których chciałby zapomnieć, ze względu na pewne traumatyczne wydarzenie; o Zyborku, gdzie nie sięga wielkomiejska sprawiedliwość. Jest zresztą w tej książce jeszcze więcej wątków, wszystkie się przeplatają, tak że trudno wyodrębnić te najważniejsze, tym bardziej, że powieść wykonuje kilka wolt, zmieniając się radykalnie – zaczyna się jako obyczajowa opowieść o chłopaku, który „uciekł” do wielkiego miasta, a teraz jako mężczyzna wraca do rodzinnego miasteczka, by pod koniec zamienić się w mroczny thriller.

Żulczyk nad tymi wszystkimi wątkami jednak panuje, pozwala każdemu należycie wybrzmieć – dlatego „Wzgórze” to ponad osiemset pięćdziesiąt stron. Z tej nieokreśloności powieści czyni zaletę, bo to wcale nie tak, że pisze o wszystkim, czyli o niczym – nie, tu te historie się splatają, te pomniejsze tematy uzupełniają, wynikają z siebie nawzajem, składają na bogaty, pełen obraz Zyborka i rodziny Mikołaja, pokazują różne ścieżki, którymi poszli jej członkowie. Jest to opowieść o Mikołaju, jest to opowieść o jego ojcu (fenomenalna postać, tak niejednoznaczna), o bracie który został, o żonie Mikołaja, która go uratowała, a teraz przy nim trwa, o terroryzujących miasto gangsterach, o morderstwie sprzed lat, o aktualnych porwaniach i zabójstwach, wreszcie o sprawiedliwości i o tym, jak wiele się pod tym pojęciem może kryć.

Wspomniany Smarzowski pewnie byłby „Wzgórzem psów” zachwycony, bo to przecież on pokazywał nam taką Polskę i w „Weselu”, i w „Domu złym” i trochę w „Drogówce” – taką, w której jest i zło, w której nie ma szlachetności, jest gniew, zepsucie, brutalność, nie ma tych dobrych i tych złych, bo wszyscy okazują się jednakowi.

Żulczyk doskonale buduje tu duszną, pesymistyczną atmosferę, zanurza nas w odpychającym Zyborku, a ponieważ pisze naprawdę świetnie, wpatrujemy się w to wszystko zafascynowani, mimo że moglibyśmy odwrócić wzrok od tej brzydoty.

„Wzgórze psów” to, podobnie jak choćby „Król’ Szczepana Twardocha, świetny przykład tak zwanej literatury środka, łączącej w sobie przystępność i przyjemność z lektury zwykłego czytadła z głębią treści, z opowieścią o rzeczach uniwersalnych, ze stawianiem niewygodnych pytań.


komentarze [3]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
ato  - awatar
ato 07.05.2018 19:14
Czytelnik

Jakub Żulczyk ,,Wzgórze psów''. Jestem po lekturze ,,Króla''Twardocha.
Pomijam różnice:prowincja-Warszawa,inny czas akcji. Uderza mnie jedno: kryzys męskości, tęsknota za kimś zdecydowanym, biorącym odpowiedzialność. Ta tęsknota wyziera z prozy obu autorów i jest pokłosiem czasu, specyficznego wychowania, rozmemłania, widocznym w pokoleniu Twardocha, Żulczyka i bardziej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Marcin Zwierzchowski - awatar
Marcin Zwierzchowski 02.06.2017 15:17
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
grafzero 11.08.2017 20:37
Czytelnik

Podobieństwo między Żulczykiem a Smarzowskim jest pozorne - ogranicza sie w zasadzie do estetyki. Smarzowski swymi bohaterami gardzi, jest trochę jak nasza eks-władza - lubuje się w pedagogice wstydu. Gdyby mógł pewnie zatrudniłby do swym filmów Testo. Tymczasem Żulczykowi bliżej bo Barei - on Polaków portretuje nie z góry a od środka. Tak jakby sam był jednym z mieszkańców...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się