rozwiń zwiń

Nie znacie, to przeczytajcie

Bogdan Bogdan
30.08.2014

Książce czasem trzeba pomóc znaleźć drogę do czytelnika (i vice versa). Zwłaszcza gdy nie jest to nowość, mogąca liczyć na swoje medialne pięć minut za sprawą funduszy reklamowych wydawnictw, ani na skłonność wielu czytelników do zwracania uwagi przede wszystkim na głośne premiery. Oczywiście nie mam nic przeciwko nowościom – bardzo uważnie je śledzę (nie tylko z recenzenckiego obowiązku). Przecież ich lektura daje przyjemne poczucie bycia na czasie, trzymania ręki na pulsie i w ogóle aktywnego uczestniczenia w kulturze. Warto jednak pamiętać, że jest też całe mnóstwo wybitnych powieści, o naprawdę atrakcyjnej fabule, które zdecydowanie przewyższają lekko licząc 90% aktualnie reklamowanych nowości. Szkopuł w tym, że mało kto o tych książkach słyszał. W jakimś sensie miały one pecha; nie dość, że nie są nowościami, to jeszcze po ukazaniu się nie wywołały żadnego skandalu, nie zostały zekranizowane, a ich autorzy nie dostali Nagrody Nobla.

Nie znacie, to przeczytajcie

W corocznej ankiecie amerykańskiego miesięcznika jazzowego „Down Beat” obok takich kategorii jak muzyk roku czy płyta roku znajduje się szczególnie interesujące zestawienie: talent deserving wider recognition, co można przetłumaczyć jako: nie znacie, to posłuchajcie. Szkoda, że nigdy nie spotkałem się z taką kategorią w odniesieniu do książek. A przecież tyle z nich zasługuje na przypomnienie. Pora zatem coś z tym zrobić. Spróbuję więc powalczyć o czytelniczą uwagę dla pięciu z moich ulubionych powieści, których wspólnym mianownikiem jest przynależność do kategorii, którą można określić jako „najlepsze z zapomnianych”. Każdą z nich przeczytałem kilka razy, na przestrzeni wielu lat, więc na pewno nie jest to pochopny wybór. Oto pięć pereł z lamusa:

Thornton Wilder – Idy marcowe (1948). Ta powieść to moje ulubione dzieło Wildera. Składa się na nią kapitalny zbiór fikcyjnych listów i notatek autorstwa takich postaci jak Cezar, Kleopatra, Brutus, Cyceron, Katullus czy Klodia, napisanych w ostatnich miesiącach życia Cezara. Wszystkie listy są jak najbardziej osobiste, ich treść nieraz jest do bólu szczera, pełna humoru i złośliwości. Autorzy korespondencji bywają przy tym dużo bardziej dosadni niż polscy ministrowie przy kolacji. W końcu jakakolwiek cenzura nie dotyczyła tej korespondencji, a polityczna poprawność nie istniała. Dlatego np. Cycero mógł bezkarnie snuć swoje mizoginiczne dywagacje na temat kobiet: Gdyby rozwój naszej cywilizacji leżał w rękach kobiet, po dzień dzisiejszy mieszkalibyśmy w jaskiniach, a wynalazczość człowieka skończyłaby się na odkryciu ognia. Od jaskini zaś wymagają one tylko tego, by dawała schronienie i by w miarę możności była okazalsza od jaskini sąsiadki. Podobnie o relacji żona – mąż: Mężczyzna może ocalić swój kraj, rządzić całym światem, zdobyć wieczną sławę jako filozof, jednakże dla swojej żony będzie zawsze tylko zwykłym głupcem. „Idy marcowe” to, jak dla mnie, najlepsza powieść epistolarna od czasu „Niebezpiecznych związków”.

#####

Artur Lundkvist – Wola Nieba (1970). Jedna z ostatnich powieści szwedzkiego pisarza i poety, lewicowca i szarej eminencji Akademii Szwedzkiej. Ponoć to z racji jego poetyckich upodobań i znajomości języków słowiańskich Nagrodę Nobla otrzymali Jaroslav Seifert i Czesław Miłosz. „Wola Nieba” to biograficzna powieść o Dżyngis-chanie. Jedna z nielicznych powieści historycznych napisanych do tego stopnia sugestywnie, z tak niesamowitą empatią i wyobraźnią, że można by podejrzewać autora o umiejętność podróżowania w czasie. Styl jest gęsty, momentami poetyzujący, jakże daleki od banalnej przezroczystości popularnych czytadeł - ale za to każda chwila tej lektury to naprawdę dobra inwestycja. Oto fragment opisujący grozę burzy w otwartym stepie: Także i najlepsze konie bojowe łatwo wpadają w panikę w czasie burzy, podrywają się i pędzą w dal na równinę, ścigane przez burzę w różnych kierunkach, stają dęba i zawracają, błyszczą przemoczonymi ciałami jak ściemniałe srebro i pryskają wokół siebie wodą, dopóki piorun nie przeleci przez nie swoją ognistą kosą i nie skosi ich jak zboże, aż padną długim szeregiem, zwalone na siebie, zabite i żywe pospołu. [...] Wielki Chan przez krótki czas nie był lepszy niż jakikolwiek inny śmiertelnik, wystawiony na gniew Nieba, tak jak wszyscy inni.

Sven Delblanc – Speranza (1980). Kto przeczytał „Rytuały morza” Williama Goldinga i polubił postać Edmunda Talbota, ten bez problemu zaprzyjaźni się z hrabią Malte Moritz von Putbus. Trwa Rewolucja Francuska. Młody arystokrata jest owładnięty ideami oświeceniowymi, zostaje więc na wszelki wypadek wysłany przez ojca do Indii Zachodnich. Podróż rozpoczyna się pogodnie: O, jaka błogość być młodym w świetle poranka na morzu! Młodzieńcze ideały zostają wkrótce skonfrontowane z bezlitosnymi żywiołami, czyhającymi na młodego podróżnika zarówno na morzu, jak i na samym statku. W tym błyskotliwym pastiszu powieści oświeceniowej Delblanc dokonuje bezlitosnej dekonstrukcji optymistycznych wyobrażeń bohatera na temat ludzkiej natury, kreując na pokładzie swoiste kręgi piekielne, z których żaden nie będzie hrabiemu oszczędzony. „Speranza” to powieść lekka i zabawna, a jednocześnie skrajnie pesymistyczna i niemal brutalna. Już dla samej tej ambiwalencji – warto.

Józef Hen – Królewskie sny (1989). Władysław Jagiełło nie był rozpieszczany przez historyków. Krytykował go Długosz, nie inaczej Jasienica. Z kolei w ekranizacji „Krzyżaków” został przedstawiony w sposób nieznośnie wręcz posągowy. Na tym tle Jagiełło, jakiego poznajemy w „Królewskich snach”, to zupełnie inna postać. Narrator powieści, błazen Olesko, przenikliwie i bezceremonialnie opisuje króla i jego otoczenie. Z perspektywy zaufanego sługi widzimy monarchę pełnego wątpliwości, przeróżnych słabości, ale też mądrego, wykazującego dystans i poczucie humoru. Zwycięzca spod Grunwaldu wprawdzie nie czytał Seneki ani Marka Aureliusza, ale podziela ich stoicką postawę wobec ludzkiej natury. Mimo to większość otoczenia uparcie widzi w nim litewskiego barbarzyńcę i poganina. Narracja skupia się na ostatnich latach życia władcy i jego związku z ostatnią żoną, Sonką. Ta, choć ponad 40 lat młodsza, obdarza króla i potomkami, i uczuciem. Jednocześnie z powieścią powstał serial telewizyjny pod tym samym tytułem, w którym wielką kreację stworzył występujący w głównej roli mistrz nad mistrzami - Gustaw Holoubek. Zapewniam, że warto zadać sobie trud i odszukać zarówno książkę, jak i serial.

Anders Bodelsen – Otwarte drzwi (1997). W Polsce ta niewielka objętościowo książka ukazała się w roku 1999 roku, a więc kilka lat przed polskimi wydaniami powieści Larsona i Mankella, które zapoczątkowały boom na kryminał po skandynawsku. „Otwarte drzwi” to także kryminał: podczas wycieczki do Szwecji grupy młodych Duńczyków znika bez śladu dziewczyna, Frida. Dzieje się to w roku 1954, celem wyprawy było zobaczenie całkowitego zaćmienia Słońca. Po ponad 40 latach tajemnica jej zniknięcia nie daje spokoju zauroczonemu Fridą organizatorowi wyjazdu. Pisze on listy do pozostałych uczestników. Za wszelką cenę chce dociec prawdy. Szuka jej w sprzecznych relacjach, jakie otrzymuje w odpowiedzi, a także we własnych wspomnieniach, w których jest więcej wskazówek niż przez lata sądził. Na niespełna 100 stronach tekstu otrzymujemy tajemnicę jak z „Miasteczka Twin Peaks”, niemal Proustowską wyprawę w głąb pamięci, a także opowieść o miłości, naszkicowaną z subtelnością japońskich obrazów na jedwabiu: Frida była Słońcem, gwiazdą. Piękniejsza i bardziej pociągająca niż człowiek może sobie wyobrazić. I do tego mądrzejsza. Pamiętam ją jako kogoś, przed kim nie można było mieć sekretów. Kto przenikał cię wzrokiem na wskroś. Przejrzyste szare oczy. Patrzy na mnie z zaciekawieniem, przekrzywia lekko głowę, a ja plączę się w swoim opowiadaniu, bo wiem, że ona nie pozwoli sobie wmówić byle czego.

Zachęcam do poszukania tych tytułów na bibliotecznych półkach czy w antykwariatach. Jestem też pewien, że każdy z czytelników o nieco większym stażu posiada, podobnie jak ja, na honorowym miejscu swojej biblioteczki takie właśnie książki: zasługujące na więcej. Proponuję, aby choćby w tym miejscu podzielić się takimi indywidualnymi „odkryciami”. Bo cóż z tego, że autorzy (i wydawcy) sprawili się znakomicie, kiedy bez czytelników cały ich wysiłek na nic.


komentarze [18]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Aneta 02.09.2014 08:04
Czytelniczka

A ja dzięki artykułowi sięgnęłam po "Otwarte drzwi" A. Bodelsena i nie żałuję. Książka bardzo dobra, dziękuję za propozycje i czekam na kolejne.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
KotGacek 01.09.2014 18:32
Czytelnik

Dzięki! Jeśli ktoś odkurza literackie starocie, to trzeba się nimi zainteresować, jest szansa na kawał dobrej książki. Jakoś z automatu nie wierzę recenzentom sezonowych bestsellerów :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Senyera 31.08.2014 21:11
Czytelniczka

Jestem pod wrażeniem artykułu. Naprawdę ciekawy pomysł z utworzeniem zestawienia "Nie znacie, to przeczytajcie". Na pewno postaram się sprawdzić wszystkie w/w tytuły i liczę na rozwinięcie się jakiejś większej akcji związanej z zapomnianymi książkami.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
jatymyoni 31.08.2014 13:48
Bibliotekarz

Do tej listy dodałabym książki, które po przeczytaniu zapamiętałam na długo, a do niektórych wracałam.
1."Kajtuś czrodziej"(1934 rok), Janusz Korczak - ulubiona książka z dzieciństwa.
2."Kobieta z wydm" (1962) Abe Kobo
3."Księga z San Michele" (1929) Axel Munthe
4."Obłęd" (1980) Jerzy Krzysztoń
5. "Głód" (1890) Kunt Hamsun
6. "Kocia kołyska" (1963) Kunt Vannegut
7. "Sedno...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
allison 31.08.2014 11:35
Czytelniczka

@Varant
Czasem udaje mi się zrobić takie zakupy w Poznaniu i Wrocławiu w antykwariatach stacjonarnych.
Najwięcej jednak kupuję w antykwariatach na allegro.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Varant 31.08.2014 18:31
Czytelnik

Sam jestem związany z Wrocławiem i dość często tam szperam, ale najczęściej widuję tam klasykę niemiecką i francuską a one mi się już opatrzyły, cóż dzięki za Allegro bo rzadko tam zaglądam.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Ariadna 31.08.2014 09:10
Czytelnik

Sięganie po książki zapomniane ma w sobie coś z fascynującej podróży. Uwielbiam czytać powieści z początków XX w, a także późniejsze do mniej więcej lat 70. Aby mieć dostęp do tego rodzaju, dawno nie wznawianych dzieł, zapisałam się do osiedlowej biblioteki, która jest ich prawdziwą kopalnią. Współczesne powieści są tak przewidywalne, tak powtarzalne i tak konformistycznie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
allison 30.08.2014 22:27
Czytelniczka

Wiele perełek, tych zapomnianych i niedocenionych, można znaleźć w antykwariatach za małe pieniądze. Ostatnio za 6 takich książek z klasyki angielskiej zapłaciłam zaledwie 10 zł. Przeczytałam już dwie i jestem bardzo usatysfakcjonowana (mam na myśli powieści Joyce Cary).

Dla mnie takie szperanie w antykwariatach to od wielu lat nałóg. W takich chwilach nawet moja alergia...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Varant 31.08.2014 00:43
Czytelnik

Ooo a gdzie takie okazje? To sam bym się skusił na angielską klasykę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Profesorek 31.08.2014 11:45
Czytelnik

Ja, na przykład, byłem na wakacjach w górach, w małej miejscowości. Wszystkie książki, które zabrałem ze sobą, przeczytałem. Ale w mieście natknąłem się na stary antykwariat. Wszedłem i znalazłem stare książki, których od dawna poszukiwałem. Cena za jedną - 5zł.
Ależ byłem uradowany!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
jatymyoni 31.08.2014 16:10
Bibliotekarz

Klasykę w języku angielskim czasami można kupić na "ciuchlandach". W ten sposób kupiłam parę książek po 2 zł.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Mateusz Cioch 30.08.2014 21:43
Czytelnik

Warto by zrobić z tego cały cykl artykułów, gdzie różni ludzie (pisarze, recenzenci etc.) przedstawialiby książki, które cenią, a które nie są dziś znane na szeroką skalę. Byłby to chyba o wiele lepszy pomysł niż "wstydzę się, że nie przeczytałem".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Jagoda 30.08.2014 15:25
Czytelniczka

Kiedyś oglądałam Królewskie sny i nawet kawałek w jakimś czasopiśmie przeczytałam. Całkiem zaś niedawno wysłuchałam audiobooka w interpretacji Henryka Machalicy. Warto.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
30.08.2014 13:34
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto