Detektywi typowo nietypowi

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
15.12.2019

Ponoć nic tak nie ożywia akcji, jak ścielący się gęsto trup, ale komuś, kto miłuje kryminały, nie wystarczy byle denat z rozłupanym czerepem. Bo, co wydaje się przecież najważniejsze, trzeba jeszcze sprawcę wytropić i udowodnić mu popełnienie zarzucanej zbrodni, a podobnej sztuce nie podoła byle przeciętniak bez ikry. Intryga, choćby i gęsta jak pamiętana z dzieciństwa pomidorowa babuni, jest bowiem tylko tak dobra, jak dobry jest rozwiązujący sprawę bystrzacha.

Detektywi typowo nietypowi

Oczywiście nie zbadam tego, o czym za moment napiszę, żadną metodą naukową, ale skłonny jestem postawić nie tak znowu ryzykowną i bynajmniej nie nowatorską tezę, że kryminały czytamy przede wszystkim ze względu na osobę detektywa. Jeśli uda się pisarzowi stworzyć postać, która chwyci nas za serducho, to przestaje być aż tak bardzo istotne, czy chodzi o misternie planowany latami mord, czy zabranie dziecku cukierka. I odwrotnie: nawet zapleciona z pietyzmem intryga traci cały swój powab, gdy z obowiązkową lupą gania pierwszy lepszy mydłek.

Latami wyrabialiśmy sobie pewien obraz detektywa (używam tego terminu dość luźno, bo nie chodzi mi o profesję per se, ale określoną rolę), w czym pomagały nam pozycje uznane dla gatunku za kanoniczne. I tak, jeśli czarny kryminał, to od razu staje nam przed oczyma ktoś odbity od szablonu Philipa Marlowe’a, czyli niewylewający za kołnierz cynik o gołębim sercu, a kiedy dorwiemy fabułę, jak zwykłem mówić, szaradziarską, wyobrażamy sobie lwa salonowego, który ze zmarszczonym czołem wskazuje paluchem sprawcę, poprzedzając ten gest płomiennym przemówieniem o zbrodni i karze. Ale to nic złego, bo przecież kryminał to gatunek, jakby nie było, mocno skonwencjonalizowany, co nie oznacza, że nie ma tam miejsca na siurpryzy.

Zacznijmy jednak od tego, że mimo powyższego akapitu, z reguły sprzeciwiam się prostym kategoryzacjom i „typowy bohater kryminału” dla mnie nie istnieje. A przynajmniej gdy mówimy o dobrej książce, a takie przyjmijmy założenie. Sięgając do klasyki, na której zbudowano potem całe uniwersa, z łatwością zauważymy, że takiemu Sherlockowi Holmesowi daleko do zwyczajnego detektywa. I nie chodzi o jego nadzwyczajne umiejętności dedukcyjne czy nawet daleko posuniętą ekscentryczność, ale, chociażby, wybiórczość zainteresowań, z którymi związana jest absolutna pogarda dla literatury pięknej czy filozofii, które konsultant z Baker Street uznaje za całkowicie mu zbędne. Idąc dalej tropem klasyki, nie jest też „typowy” adwokat do zadań specjalnych Perry Mason, którego umiejętności analityczne i dochodzeniowe ratują niesłusznie oskarżonych, najczęściej o morderstwo, od niezasłużonej kary – choćby dlatego, że mecenas ten nigdy nie posuwa się do czynu licującego z etyką wykonywanego zawodu. A tego o Holmesie powiedzieć nie można. Albo taki Nero Wolfe, nowojorski smakosz i miłośnik luksusu, który najchętniej rozwiązywałby sprawy z wygodnego fotela, między jedną a drugą myślą podjadając ulubione przekąski przygotowane przez zaprzyjaźnionego kucharza. O cierpiącym na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne Herculesie Poirocie nawet nie napomykam, bo stał się on jednak, tak jak i rzeczony Marlowe (który zresztą został wymodelowany na bazie Sama Spade’a – obu unieśmiertelnił Humphrey Bogart – a potem zainspirował postać Lewa Archera), swoistym domyślnym modelowym detektywem, tyle że nie twardzielem z zalatujących smrodem zbrodni kalifornijskich ulic, ale gentlemanem przesiadującym w bogatych brytyjskich bawialniach.

Na małych i dużych ekranach też niejednokrotnie, i chyba jeszcze częściej, obserwowaliśmy postaci udziwnione, które mimo swej ekscentryczności, a nierzadko dzięki niej, rozwikływały najbardziej pogmatwane tajemnice. O ile taki Kojak wydaje się może i całkiem stereotypowy, to już Columbo, nonszalancki i umyślnie flegmatyczny, kłóci się z wypracowanym przez lata obrazem silnego, sprawnego faceta, gotowego na pościgi, strzelaniny i mordobicia. Innymi słowy, postać wykreowana przez znakomitego Petera Falka to destylat pracy umysłowej. A jeszcze dalej poszli twórcy serialu o prześladowanym przez, jak naliczono, przeszło trzysta różnorakich fobii byłym śledczym z wydziału zabójstw, Adrianie Monku, który na pierwszy rzut oka wydaje się niemalże płaczliwym szaleńcem, ale zachwyca niezmienną bystrością umysłu. Można by chyba z pełną odpowiedzialnością rzec, że ich pierwowzorem był nie kto inny jak fajtłapowaty francuski inspektor Clouseau z filmowego cyklu Blake’a Edwardsa „Różowa pantera”. Ekran potrzebuje wyrazistości, która będzie manifestowała się poprzez proste, mocne sygnały, a owe słabości, przekuwane często na mocne strony, nieodmiennie budują sympatię dla bohatera. Nie inaczej będzie w nadchodzącym „Osieroconym Brooklynie”, adaptacji powieści Jonathana Lethema. Tam detektyw cierpi na syndrom Tourette’a, choć akurat w tym przypadku, przynajmniej na stronach książki, autor wykorzystał ten zabieg nie dla draki, ale interesująco ograł go lingwistycznie.

Ale wszyscy oni, to mniej lub bardziej ludzie powiązani z zawodem, a przecież sprawy kryminalne nawet u Agathy Christie czasem rozwiązywali, z powodzeniem, amatorzy. Do sedna rzeczy dochodzili i pisarze (Dostojewski u Coetzee’ego, King u Kaplowa i Castle z telewizji, żeby rzucić pierwsze przykłady, które przyszły mi teraz do głowy), i damscy fryzjerzy (cały cykl Mendozy), i duchowni różnych wyznań (brat Cadfael i ojciec Chambers, nie mówiąc już o „Imieniu róży”), i dziennikarze śledczy (Mikael Blomkvist), i rozmaite nastolatki (za dużo by wymieniać, ale jeśli już, to Veronicę Mars, która narodziła się jako postać powieściowa, a skończyła na ekranie), a to dopiero początek listy. U podstawy podobnych fabuł zdaje się leżeć, poza obowiązkową intelektualną partyjką rozgrywaną pomiędzy autorem a odbiorcami starającymi się domyślić, kto faktycznie zabił, chęć przekonania czytającego czy oglądającego, że każdy może dojść do prawdy. No, rzecz jasna niezupełnie każdy, ale ograniczenie roli detektywa do przedstawicieli owego zawodu czy funkcjonariuszy policji może niektórym zamykać pewne drogi prowadzące do identyfikacji z bohaterem. Dlatego też detektywi z powieści, seriali, kina czy komiksu (a jakżeby inaczej, toć przecież taki Batman przede wszystkim pracuje głową, a prowadząca swoje biuro niegdysiejsza superbohaterka Jessica Jones nadludzkiej siły używa okazjonalnie) są pełni skaz, niedoskonali i nierzadko śmieszni, innymi słowy: typowo nietypowi. Jak i każdy z nas.


komentarze [19]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Michał 21.12.2019 20:19
Czytelnik

A gdzie detektyw "Pikuś" Konopka? Dla mnie był wybitnie nietypowy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gocha 17.12.2019 17:27
Czytelniczka

Jest jeszcze Maigret Simenona Na przykład Maigret zastawia sidła
Powstały też filmy z Rowanem Atkinsonem w roli komisarza Maigret. Pewnie wszyscy pamiętają go jako Jasia Fasolę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Maigret zastawia sidła
Ola 17.12.2019 14:55
Czytelniczka

Najbardziej lubię kryminały z wątkiem obyczajowym i skomplikowanymi postaciami. Obecnie powstaje dużo seriali i filmów kryminalnych, które prześcigają się w intrygująco poprowadzonej fabule, niekiedy pełnej akcji i emocji. Takim fundamentem dla mnie była książka "Milczenie owiec", a potem film, a następnie serial "Hannibal" , który zwraca uwagę na pogłębioną psychologię...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Aleksandra Owczarek 16.12.2019 12:22
Czytelniczka

Ja właśnie poznaję niejakiego Cottona Malone'a z książek Steve'a Berry'ego. Moim skromnym zdaniem można go uplasować pomiędzy Jamesem Bondem, a Harrym Hole'm.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Jolka 16.12.2019 09:04
Czytelniczka

U mnie na pierwszym miejscu króluje niezłomna panna Marple _Agaty Christie :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Wiedenka 15.12.2019 22:48
Bibliotekarka

A ja z ogromną przyjemnością sięgam po kryminały retro, których akcja rozgrywa się w Nowym Jorku na początku XX wieku, a których bohaterką jest niejaka Molly Murphy imigrantka z Irlandii, fertyczna, sprytna, ruda Pani Detektyw, zakochana w przystojnym kapitanie nowojorskiej policji Danielu Sullivanie. Te książeczki są przeurocze. Raczej nie jest to proza dla facetów, ale...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
betsy 17.12.2019 21:37
Czytelniczka

O tak, książki o Profesorowej Szczupaczyńskiej są znakomite! A sama Profesorowa to rzeczywiście nietypowy acz bardzo skuteczny detektyw.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
betsy 15.12.2019 21:46
Czytelniczka

Jak Harry Hole, to też i charyzmatyczny, tragiczny Wallander z ponurych, lecz świetnych kryminałów Henninga Mankela. Ale ja najbardziej lubię komisarzy-Włochów: weneckiego Brunettiego z książek Donny Leon i sycylijskiego Montalbana Andrei Camillieiego. Bez nadmiernego przywiązania do procedur, za to z zamiłowaniem do dobrego, włoskiego jedzenia i miejsc w których żyją....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Guzikowianka 16.12.2019 16:45
Czytelniczka

O tak - Wallander koniecznie!!!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
awita 15.12.2019 21:10
Czytelniczka

Nie czytałam książek Jo Nesbo, ale po tak wnikliwej analizie jo-hannesa nabrałam ochoty na poznanie Harry'ego Hole'a - wtedy musiałabym przeczytać chyba wszystkie kryminały pisarza, a może wystarczy tylko jeden?
Nie jestem wielką fanką kryminałów, mam jednak kliku ulubionych detektywów:
Emmę Graham, dociekliwą dwunastolatkę mieszkającą w hotelu Paradise z serii kryminalnej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
betsy 15.12.2019 21:34
Czytelniczka

Też uwielbiam Emmę Graham z Hotelu Paradise i Erasta Fandorina!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
15.12.2019 20:58
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Piratka 18.12.2019 14:31
Czytelniczka

Braciszek Cadfael mym skromnym zdaniem lepszy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
jo-hannes 15.12.2019 20:44
Czytelnik

Harry Hole – niepokorny glina
Co sprawia, że schemat charyzmatycznych i rozpoznawalnych bohaterów w literaturze sensacyjno-kryminalnej tak przypadł nam do gustu? Można by się pokusić o stwierdzenie, że to poniekąd lenistwo autorów. Mając ustalony model bohatera, który został przyjęty i zaakceptowany przez czytelników, autor niejako go kopiuje i tylko nadaje mu nową...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej