rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Już wcześniej spotkałam się z twórczością Pani Gier w postaci "Trylogii Czasu" i szczerze mówiąc, niezbyt przypadła mi do gustu, ale i tak postanowiłam sięgnąć po "Silver".
Pomysł ciekawy. Naprawdę polubiłam Mię i Lottie, niestety Liv nie bardzo, a jej matka naprawdę działała mi na nerwy (choć chyba taki był zamysł autorki). Mam też wrażenie, że wątek miłosny jest wepchnięty na siłę, równie dobrze mogłoby go nie być i historia nie straciłaby wiele na wartości, ale i tak się przy niej wynudziłam.
Chyba jestem po prostu już za stara na takie książki.

Już wcześniej spotkałam się z twórczością Pani Gier w postaci "Trylogii Czasu" i szczerze mówiąc, niezbyt przypadła mi do gustu, ale i tak postanowiłam sięgnąć po "Silver".
Pomysł ciekawy. Naprawdę polubiłam Mię i Lottie, niestety Liv nie bardzo, a jej matka naprawdę działała mi na nerwy (choć chyba taki był zamysł autorki). Mam też wrażenie, że wątek miłosny jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dużo złego słyszałam o tej książce, ale czegoś takiego się nie spodziewałam.
One, postacie, są nijakie, bez wyjątku irytujące, niemal wszystkie zainteresowane wyłącznie główną bohaterką i tym, jakby ją tu sobie zawłaszczyć. Poza tym na Konstancji, u której "nie" znaczy "tak", a "tak" - "tym bardziej tak", czego dowiadujemy się już na początku, dokonywane są różne... czyny, bo nie wiem, jak to inaczej nazwać. To mnie po prostu obrzydzało i sprawiało, że przerzucałam parę kartek do przodu.
Nie to jednak było najgorsze. Z każdym nowym nazwiskiem czy nazwą miejscowości zadawałam sobie pytanie: gdzie my jesteśmy? Czy to jest Rosja, ziemie polskie, Francja czy jakieś Nie Wiadomo Gdzie? I drugie: kiedy my jesteśmy? Tu coś napomknięte o jakiejś wojnie, część postaci niby historyczna... Jednym słowem: chaos.
Uważam, że motyw i przeszłość mordercy były całkiem interesujące i można by z tego wycisnąć całkiem niezłą historię, dlatego (i tylko dlatego) 2/10.
Jednak żałuję i nie polecam.

Dużo złego słyszałam o tej książce, ale czegoś takiego się nie spodziewałam.
One, postacie, są nijakie, bez wyjątku irytujące, niemal wszystkie zainteresowane wyłącznie główną bohaterką i tym, jakby ją tu sobie zawłaszczyć. Poza tym na Konstancji, u której "nie" znaczy "tak", a "tak" - "tym bardziej tak", czego dowiadujemy się już na początku, dokonywane są różne... czyny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę ciężko mi było zacząć tą książkę. Na samym początku nieziemsko irytowała mnie Eadlyn z tą swoją gadką "Nikt nie jest potężniejszy ode mnie!", ale cóż, później z jakiegoś powodu naprawdę polubiłam tę postać. Co innego Maxon i America, co do której nie mogłam pozbyć się wrażenia, że stała się klonem Amberly - taka-sobie-królowa bez charakteru, którą wszyscy uwielbiają, ale właściwie nikt nie wie za co. Tej parze po dwudziestu latach chyba zużył się już niemal cały ten zapał do zmiany państwa, który rozsadzał ich na końcu poprzedniej części. Na szczęście ta opowieść nie jest o nich.

Podobał mi się charakter Eadlyn, a zwłaszcza to, jak konfrontuje się ona z rzeczywistością. Nasza młoda księżniczka spostrzega, że wcale nie jest najpotężniejsza na świecie, bo musi przejmować się ojcem, matką, braćmi, opinią publiczną i władzami zza granicy, a nade wszystko trzydziestoma pięcioma kandydatami, których wcale nie chciała w domu, a którzy, ku jej zaskoczeniu - też są ludźmi i mają uczucia. W pewnym momencie sama już nie wie, co ma o tym wszystkim sądzić, i wtedy następuje... koniec książki. Cóż, z pewnością sięgnę po kolejną.

Ogólnie ta kontynuacja przemówiła do mnie bardziej, niż poprzednie części. Polecam wszystkim, którym brakowało "tego czegoś" we wcześniejszych tomach cyklu.

Naprawdę ciężko mi było zacząć tą książkę. Na samym początku nieziemsko irytowała mnie Eadlyn z tą swoją gadką "Nikt nie jest potężniejszy ode mnie!", ale cóż, później z jakiegoś powodu naprawdę polubiłam tę postać. Co innego Maxon i America, co do której nie mogłam pozbyć się wrażenia, że stała się klonem Amberly - taka-sobie-królowa bez charakteru, którą wszyscy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początkowo "Jedyna" strasznie mnie nudziła. Po poprzedniej części miałam już serdecznie dosyć wahania Ami w kwestii Aspen/Maxon i bardzo ucieszyła mnie jej decyzja, gdy nareszcie zaczęła na poważnie starać się o księcia. Mimo to myślałam, że po prostu spokojnie dojdą do końca Eliminacji w towarzystwie szczątkowej akcji, próbując pogodzić jakoś swoją miłość ze stanowiskiem króla w tej kwestii. I wtedy nagle zaczęły się pojawiać w całej okazałości wątki rebeliancko-polityczne, a kilka ostatnich rozdziałów, począwszy od pogrzebu aż po ceremonię zaręczyn... To było coś. Według mnie jest to najlepsza część serii, która mimo początkowej nudy dostaje ode mnie zasłużone 8/10.

Początkowo "Jedyna" strasznie mnie nudziła. Po poprzedniej części miałam już serdecznie dosyć wahania Ami w kwestii Aspen/Maxon i bardzo ucieszyła mnie jej decyzja, gdy nareszcie zaczęła na poważnie starać się o księcia. Mimo to myślałam, że po prostu spokojnie dojdą do końca Eliminacji w towarzystwie szczątkowej akcji, próbując pogodzić jakoś swoją miłość ze stanowiskiem...

więcej Pokaż mimo to