-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
2018-02-22
2018-02-28
"Morderstwo na polu golfowym" to jedna z lepszych, w moim odczuciu, powieści Agathy Christie. Tajemnica zbrodni popełnionej na panu Renauld pozostaje niezwykle wciągająca nawet po latach od pierwszej lektury. Wszystko za sprawą oryginalnej intrygi, która posiada to zakamuflowane, gmatwające wszystko drugie dno. W zasadzie cała historia przypomina skomplikowany system zapadni, które autorka co i rusz, bez najmniejszego ostrzeżenia, uruchamia pod czytelnikiem pewnym swego tropu, sprowadzając go tym samym po raz wtóry na manowce. Słówka i półsłówka, niedopałki, strzępki papieru, odciski butów na klombie pozostawiane chaotycznie przez bohaterów powieści, nieustannie wyprowadzają w tytułowe pole golfowe całą rzeszę śledczych, w tym aroganckiego pana Girauda, który na długo popamięta konfrontację z niezłomnym i jedynym słusznym detektywem - Herculasem Poirot, bien entendu.
W dziedzinie studium zbrodni pojawia się tu po raz pierwszy motyw dziedziczności, tego nieodłącznego, ponurego fatum, które zaciąży na winnych i niewinnych zbrodni.
Wątki sentymentalne w postaci romansów małych i dużych reprezentuje i podsyca kochliwy narrator-fajtłapa, kapitan Hastings. Jako czytelniczka mam do tej postaci wielką słabość, a istoty tej słabości nie jestem w stanie do końca wyjaśnić. Może wynika to po prostu ze szlachetności jego nazwiska, wykształcenia, nienagannych manier, pobudek i szczerych chęci? Dziwi mnie moja własna inklinacja do tej irytującej osobistości niemalże tak samo, jak dziwi mnie chęć Poirota do wtajemniczania "bystrego inaczej" przyjaciela w tok zawiłego rozumowania, co jest niczym rzucanie pereł przed wieprze. Kapitan Hastings występuje w książkach Agathy Christie chyba tylko dla przeciwwagi wobec geniuszu Herkulesa, zabieg podobny jak w przypadku Sherlocka Holmesa i doktora Watsona. A pomijając nieroztropność samego Hastingsa, należy przyznać, że w tej powieśći, ogólnie, szala w znacznym stopniu przechyla się na stronę głupców nie potrafiących dojść do prawdy, i że ja, czytelniczka, we własnej osobie dorzuciłam także swój odważnik.
"Morderstwo na polu golfowym" to jedna z lepszych, w moim odczuciu, powieści Agathy Christie. Tajemnica zbrodni popełnionej na panu Renauld pozostaje niezwykle wciągająca nawet po latach od pierwszej lektury. Wszystko za sprawą oryginalnej intrygi, która posiada to zakamuflowane, gmatwające wszystko drugie dno. W zasadzie cała historia przypomina skomplikowany system...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-26
W 1922 roku Agatha Christie poszerza spektrum swej twórczości, dając do zrozumienia, że będzie swym czytelnikom od czasu do czasu serwować także powieści szpiegowskie. Oczywiście, już na samym wstępie można zarzucić autorce, że „Tajemniczy przeciwnik” absolutnie nie jest tym, czym powinien być, a więc pełnym niepokoju, łączącym tajemnicę i napięcie thrillerem o wydarzeniach wysoce prawdopodobnych, który przy okazji gęsiej skórki daje czytelnikom poczucie „intelektualnego uzupełnienia”. Można Christie wytykać, że zamiast ambitnie urzeczywistnić podjęty przez siebie temat, zrobiła z niego kompletną trawestację, pastisz, komedię. Nic tu przecież nie gra. Działalność okrutnych bolszewików zakrawa na kawał z brodą. Autorka umniejsza jeszcze powagę fabuły, stawiając przeciwko światowej szajce zbrodniarzy parę detektywów amatorów - Tommego i Tupence, istnych Goonies. Występują także lakoniczny pan Carter, (urwał się chyb z MI6), następnie główny antagonista, czyli człowiek widmo, a wokół niego uwikłane w intrygę na wszelkie sposoby kobiety o różnym stopniu delikatności, chowające w gorsetach dokumenty o wadze międzynarodowej. Są też tajne spotkania złoczyńców przypominające sceny z filmu Spectre, mnóstwo podglądania przez dziurki od klucza, telegramy, pościgi rolls-royce’em, akcje typu „siedem strzałów w oko, a gość widzi”. Brzmi infantylnie, nieprawdaż?
Ustalmy fakty: tę historię należy traktować w kategorii czystej rozrywki, jako umilacz długich podróży lub rekonwalescencji po grypie. Jeśli ktoś nie słodzi, to zamiast kostki cukru do zimowej herbatki może śmiało dodać „Tajemniczego przeciwnika”. Sama zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy po latach sięgnęłam po książkę po raz drugi. Wiedząc już czego mogę się po niej spodziewać, zaczęłam czerpać przyjemność z innych niż sama intryga aspektów.
Oto Agatha Christie przedstawia nam sympatyczną parę: Tommy Beresford i panna Tuppence Cowley. Daleko im do starych pierników – Herkulesa Poirot i panny Marple. Mają zabawnie skonstruowane charaktery, których najlepszym podsumowaniem jest fragment prosto z kart powieści: „ Pozornie przeciętny, raczej tępawy, prostolinijny Anglik. Myśli dość wolno. Z drugiej strony praktycznie nie można wprowadzić go w błąd, oddziałując na przykład na jego wyobraźnię. On jej po prostu nie ma. U niego liczą się fakty. Problemy rozwiązuje powoli, ale kiedy dogrzebie się do faktów, nie ma siły odciągnąć go od nich. Jego towarzyszka, ta młoda dama, która zaginęła, jest zupełnie inna. Ma większą intuicję niż on, ale znacznie mniej zwykłego rozsądku. Razem stanowią kapitalną parę.” Młodzi detektywi ożywiają powieść swymi dialogami, ciętymi ripostami, które nie raz podniosły mi kącik ust w grymasie ubawienia. Komicznie wypada też zestawienie angielskiej mentalności, tak zwanej flegmy, z amerykańską fantazją i filozofią życia „it’s all right”. Jest również typowe dla Agathy Christie przerzucanie się piłeczką w zakresie winy, choć tu czytelnik szybko się zorientuje, że tym razem nie chodzi o skomplikowaną żonglerkę, lecz raczej mecz tenisa i to raczej nie debel. Z punktu widzenia sentymentalnego, odnajdziemy tutaj pomyślnie rozegrany wątek miłosny, wszechobecny u autorki, która we wszystkich swych utworach jawi się jako niepoprawna romantyczka. W końcu odnajdziemy tu niepokojące, aczkolwiek niezwykle trafne, filozoficzne przemyślenia o naturze zbrodni i wstęp do studium samego złoczyńcy, który Agatha Christie będzie rozwijać w kolejnych powieściach.
Moim zdaniem w „Tajemniczym przeciwniku” Agatha Christie nie osiąga szczytu swych możliwości, ale na pewno nie odmówię jej tego, że po raz kolejny zaabsorbowała mój czas, którego wcale nie zamierzam nazwać czasem straconym.
W 1922 roku Agatha Christie poszerza spektrum swej twórczości, dając do zrozumienia, że będzie swym czytelnikom od czasu do czasu serwować także powieści szpiegowskie. Oczywiście, już na samym wstępie można zarzucić autorce, że „Tajemniczy przeciwnik” absolutnie nie jest tym, czym powinien być, a więc pełnym niepokoju, łączącym tajemnicę i napięcie thrillerem o wydarzeniach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wydaną w 1920 roku "Tajemniczą historię w Styles" przeczytałam do dnia dzisiejszego cztery razy. O jeden raz więcej niż wszystkie pozostałe książki z serii z Herculesem Poirot. Cóż mną powoduje, że tak bez końca wracam akurat do tej powieści? Oprócz tego, że jest przyjemną lekturą, ma ona dla mnie wartość symboliczną i sentymentalną - przeczytałam ją jako ostatnią ze wszystkich książek jakie napisała Christie. To co dla mojej ukochanej pisarki było więc początkiem, dla mnie stało się nijako końcem, ukoronowaniem literackiej przygody.I kiedy przypominam sobie teraz wszystkie te wieczory z „Tajemniczą historią w Styles” w ręku, dociera do mnie, że niektóre książki jak kot mogą mieć więcej niż jedno życie, a nasza ich ocena może się zmieniać.
Tak oto za pierwszym podejściem powieść wydała mi się interesująca, a jednak nie porwała tak, jak uczyniły to klasyki: „Zabójstwo Rogera Ackroyda”, „Morderstwo w Orient Expressie” czy „Śmierć na Nilu”. Brakowało mi jakiejś iskry, o której często w powieściach Agathy Christie stanowiły niesztampowe postacie, orientalne scenerie, czy innowacje znacznie wykraczające poza współczesne autorce kanony literatury kryminalnej. W sielankowym, nudnym Styles, gdzie czas upływa od herbatki do herbatki, mamy do czynienia z typową angielską flegmą, a fabuła zdaje się podporządkowywać znanemu już wcześniej schematowi rodzinnych niesnasek. Tylko na pozór wszystko to takie mdłe...
Dopiero za drugim razem doceniłam utkaną przez Christie intrygę, na którą składają się niedostrzegalne wręcz niuanse, nieoczekiwane zwroty akcji, misz-masz poszlak. Autorka doskonale potrafi odwracać uwagę od istotnych spraw, a także kierować podejrzenia czytelnika na wszystkich po kolei bohaterów. Można nawet mieć wrażenie, że Christie do ostatniej chwili nie wiedziała kogo uczynić mordercą i że tę znamienną dla powieści decyzję podjęła praktycznie w końcowym rozdziale.
Trzecie spotkanie z „Tajemniczą historią w Styles” było lekturą dla samej przyjemności delektowania się atmosferą książki, o której stanowi sceneria angielskiej posiadłości i bogata galeria postaci, a w niej kapryśne ladies, dżentelmeńscy utracjusze, pseudoniewinne kokietki, tajemnicze femmes fatales, irytujące, uparte stare panny i te staroświeckie, oddane pokojówki. No a przecież nie można zapomnieć o samym Herkulesie Poirot, ale to temat rzeka – albo się go kocha, tak jak ja, albo nienawidzi jak sama jego literacka matka.
Dziś na nowo rozpoczynam maraton z kryminałami Agathy Christie ze zwykłej ckliwości. To już ten wiek, kiedy zaczyna się przywiązywać wagę do sentymentalnych sentencji o życiu, a tych autorka rozsiewa wiele po kartach swych powieści. Ja osobiście czerpię z nich nierzadko energię witalną i optymizm, choć może to dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że ta, jak i większość innych utworów pisarki, traktuje o morderstwie...
Wydaną w 1920 roku "Tajemniczą historię w Styles" przeczytałam do dnia dzisiejszego cztery razy. O jeden raz więcej niż wszystkie pozostałe książki z serii z Herculesem Poirot. Cóż mną powoduje, że tak bez końca wracam akurat do tej powieści? Oprócz tego, że jest przyjemną lekturą, ma ona dla mnie wartość symboliczną i sentymentalną - przeczytałam ją jako ostatnią ze...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to